W sprawie Pomnika Katyńskiego w Jersey City potrzebne jest zaangażowanie administracji amerykańskiej – ocenił lider PO Grzegorz Schetyna. Jego zdaniem, problem, który narósł wokół planów przeniesienia monumentu nie mógłby mieć miejsca w latach rządów jego partii.

Schetyna powiedział w poniedziałek PAP, że opozycja jest w stanie wesprzeć wszelkie działania polskiego rządu w kwestii pomnika, zastrzegł przy tym, że musi mieć co wspierać.

Przed tygodniem burmistrz Jersey City Steven Fulop poinformował o projekcie stworzenia parku na terenie, na którym stoi obecnie Pomnik Katyński. Zapowiedział, że monument zostanie przeniesiony i tymczasowo przechowany w Departamencie Prac Publicznych, aby nie został uszkodzony. Plany usunięcia pomnika wywołały sprzeciw miejscowej Polonii, a także władz w Warszawie.

Pytany przez PAP o sposób pomyślnego dla Polski rozwiązania sprawy pomnika Schetyna powiedział, że "absolutnie konieczna jest bardzo stanowcza interwencja" polskiego ambasadora Piotra Wilczka w amerykańskim Departamencie Stanu.

"Tu potrzebne jest zaangażowanie administracji amerykańskiej. Nie wystarczy mieć rację i dobre emocje po swojej stronie, potrzeba politycznej skuteczności. Potrzebna jest dyplomatyczna aktywność" - powiedział. Przyznał, że sprawa jest trudna, "bo rzeczywiście takie decyzje (dotyczące pomników - PAP) są w gestii polityki miejskiej, tak jak mówił o tym burmistrz".

W opinii lidera PO, podobny problem nie mógłby mieć miejsca w czasie rządów jego partii. "Przez te ostatnie osiem lat nie byłoby takiej możliwości, nie byłoby takiej decyzji. Wszystkie kwestie, nawet te najtrudniejsze - przez te ostatnie lata były jednak podejmowane decyzje trudne po stronie amerykańskiej - były podejmowane w porozumieniu, czy po konsultacji z polską dyplomacją. Teraz tak się nie dzieje, bo atmosfera wokół polskiej polityki, ustawy o IPN, tego wszystkiego co się dzieje w relacjach polsko-żydowskich, polsko-amerykańskich, jest po prostu zła. To jest tego skutek" - ocenił.

Jak stwierdził, cała sprawa skutkuje "ogromnymi stratami wizerunkowymi, stratami w polskiej pozycji i reputacji".

Pytany przez PAP o to, czy opozycja będzie wspierać polski rząd w działaniach związanych z Pomnikiem Katyńskim powiedział: "będziemy, tylko jest pytanie co mamy wspierać". "Możemy wspierać aktywności MSZ, aktywności rządu, trudno sobie wyobrazić jakiś inny scenariusz" - zapewnił.

"W czym możemy pomóc? Ja nie odebrałem żadnego adresu ze strony ministra spraw zagranicznych Jacka Czaputowicza, czy premiera Morawieckiego, żebyśmy się zaangażowali, żebyśmy pomogli. Ja zrobię absolutnie wszystko, żeby ta sprawa nie miała tak fatalnego końca, chodzi nie tylko o usunięcie tego symbolicznego przecież pomnika, ale przede wszystkim o kontekst tych wypowiedzi burmistrza i to wszystko, co temu towarzyszy. To szkodzi polskiemu wizerunkowi" - powiedział Schetyna.

Komentując wypowiedź marszałka Senatu Stanisława Karczewskiego, w której skrytykował on plany władz Jersey City, dotyczące przeniesienia Pomnika Katyńskiego w tym mieście, burmistrz Fulop napisał na Twitterze: "To jest prawda o sile stojącej za tym pomnikiem. Wszystko, co mogę powiedzieć, to to, że ten facet jest żartem. Fakty są takie, że znany antysemita, biały nacjonalista i osoba zaprzeczająca Holokaustowi, czyli ktoś taki jak on, ma zerową wiarygodność. Jedyną nieprzyjemną sprawą jest senator Stanisław. Kropka. Zawsze chciałem mu to powiedzieć".

Marszałek Senatu powiedział w poniedziałek, że będą podejmowane działania dyplomatyczne i prawne zmierzające do tego, żeby Pomnik Katyński pozostał w przestrzeni Jersey City i w tym miejscu, w którym jest.

O działania polskiej dyplomacji ws. Pomnika Katyńskiego w Jersey City był pytany w poniedziałek szef MSZ Jacek Czaputowicz podczas wizyty w Albanii. "Jest to przykra sprawa, dlatego że rzeczywiście pan burmistrz (Jersey City) Steven Fulop wydał oświadczenia, które są dość obraźliwe dla przedstawicieli Polski" - ocenił minister.

Szef MSZ zaznaczył, że jest "w stałym kontakcie" z polskim ambasadorem w Waszyngtonie oraz konsulem generalnym w Nowym Jorku i podejmowane są "różne działania". Zastrzegł jednocześnie, że możliwości oddziaływania instytucji rządowych na niezależne od administracji amerykańskiej władze samorządowe są "ograniczone".