Najwyższy autorytet religijny w Iraku stwierdził w piątek, że mieszanie się innych państw w irackie wybory stanowi zagrożenie i powinno spotkać się z surową karą. Przestrzegł też przed głosowaniem na tych, którzy są skorumpowani i zawiedli w przeszłości.

Choć ajatollah Ali Sistani podkreślił w swym oświadczeniu, że zachowuje jednakowy dystans do wszystkich kandydatów i ugrupowań uczestniczących w nadchodzących wyborach parlamentarnych rozpisanych na 12 maja, to jego słowa o skorumpowanych przywódcach, którzy zawiedli, są jednoznacznie kojarzone z osobą byłego premiera Nuriego al-Malikiego. To za czasów Malikiego Mosul i znaczna część terytorium Iraku znalazły się pod rządami Państwa Islamskiego. Maliki oskarżany był również o nepotyzm, korupcję i dążenie do dyktatorskich rządów.

Ostrzeżenie przed próbami mieszania się innych państw w irackie wybory jest natomiast skierowane przeciwko Iranowi. W irackiej hawzie, czyli najwyższych kręgach duchownych szyickich w Nadżafie, od dawna narasta bowiem niezadowolenie z rosnących wpływów irańskich w Iraku. Kilka tygodni temu Ali Sistani przestrzegł również przed próbą wykorzystywania przez szyickie Oddziały Mobilizacji Ludowej (PMU) swojej chwały wyniesionej z walk z Państwem Islamskim do celów politycznych. Było to uderzenie w blok Al-Fatah (Podbój) utworzony właśnie przez PMU. Na czele Al-Fatah stoi Hadi al-Ameri, lider proirańskiej milicji Al-Badr, nieukrywający swych bliskich relacji z irańskim generałem Kasemem Sulejmanim. Al-Fatah oraz blok Państwo Prawa uważane są za faworytów Iranu w irackich wyborach parlamentarnych.

Oświadczenie duchownego zostało odczytane w trakcie piątkowych modłów w Karbali przez jego przedstawiciela szejka Abdulmehdiego al-Karbalai i było na żywo transmitowane przez iracką telewizję państwową. Sistani cieszy się w Iraku ogromnym autorytetem nie tylko wśród szyitów. Jego słowa są uznawane za świętość przez miliony Irakijczyków. Nie wypowiada się on jednak zwykle na tematy polityczne. W czerwcu 2014 r. to jednak jego wezwanie do dżihadu obronnego zmobilizował Irakijczyków do przeciwstawienia się Państwu Islamskiemu.

Słowa Sistaniego natychmiast spotkały się z poparciem ze strony obecnego premiera Hajdara Dżawwada al-Abadiego, który na Twitterze nie omieszkał podkreślić, że "Sistani wzywa do jak najszerszego udziału w wyborach i podjęcia właściwej decyzji na podstawie oceny dokonań kandydatów w przeszłości, zwłaszcza tych, którzy piastowali pozycje w rządzie". Ugrupowanie Malikiego niezwłocznie wydało jednak oświadczenie, w którym również poparło wypowiedź Sistaniego, niemniej w dość lakonicznych słowach.

Według sondażu, opublikowanego 1 maja przez portal 1001iraqithoughts.com, niekwestionowanym faworytem w wyborach jest ugrupowanie Al-Nasr premiera Abadiego, na które zamierza głosować 24 proc. wyborców. Na drugim miejscu jest natomiast koalicja Sa'irun, w skład której wchodzą iraccy komuniści oraz zwolennicy charyzmatycznego duchownego Muktady as-Sadra. Zamierza na nią głosować 8 proc. wyborców. Sa'irun startuje pod hasłem walki z korupcją oraz obcymi, tj. zarówno amerykańskimi, jak i irańskimi, wpływami w Iraku. Tuż za tym ugrupowaniem uplasował się blok Al-Fatah z 7-procentowym poparciem. Blok Malikiego zajął dopiero czwartą pozycję z 5 proc. poparcia, ex aequo z głównym blokiem sunnickim Watanija, na którego czele stoi b. premier Ijad al-Alawi. Na dalszych miejscach znajdują się m.in. ugrupowania kurdyjskie. Według sondażu 26 proc. ankietowanych nie podjęło jeszcze decyzji, na kogo głosować.

W irackich wyborach 12 maja o 329 miejsc w parlamencie będzie walczyć 6 982 kandydatów z 88 ugrupowań. Dziewięć miejsc zarezerwowanych jest dla mniejszości: 5 dla chrześcijan i po jednym dla sabejczyków, jazydów, Szabaków i Kurdów-Fejli. Uczciwość wyborów ma zapewnić specjalny system elektronicznego liczenia głosów i identyfikacji za pomocą elektronicznych kart wyborczych. (PAP)