Tak mówił w poniedziałek b.premier Donald Tusk, zeznając przed SO w Warszawie.

Zarówno wtedy, jak i dzisiaj, oceniam pracę ministra Tomasza Arabskiego jak najwyżej; po katastrofie nie mieliśmy czasu na dywagacje, czy rozważania, co by było gdyby - mówił w poniedziałek b. premier Donald Tusk, zeznając przed Sądem Okręgowym w Warszawie.

Tusk zeznaje w poniedziałek jako świadek w procesie b. szefa KPRM Tomasza Arabskiego oraz czterech innych urzędników, w sprawie organizacji wizyty prezydenta Lecha Kaczyńskiego w Katyniu 10 kwietnia 2010 r.

Tusk został zapytany, czy ma wiedzę, by po katastrofie w Smoleńsku m.in. Arabski został w jakikolwiek sposób ukarany dyscyplinarnie za podejmowane wówczas decyzje. "Bezpośrednio mogę ocenić, czy wydać opinię na temat pracy ministra Arabskiego. (...) Zarówno wtedy, jak i dzisiaj oceniam jego pracę jak najwyżej" - odpowiedział b. premier.

Jak dodał, jest mało prawdopodobne, aby Arabski był wówczas ukarany, choć jak zaznaczył mogło to umknąć jego pamięci. "Ale wydaje mi się to mało prawdopodobne; a na pewno ja nie miałem krytycznej oceny i nie mam do dziś krytycznej oceny działań ministra Arabskiego" - powtórzył Tusk.

Odpowiadając na kolejne pytania Tusk podkreślił, że katastrofa w Smoleńsku "miała rzeczywiście niezwykle tragiczne i masywne skutki, jeśli chodzi także o bezpieczeństwo państwa polskiego ze względu na śmierć tak licznej grupy ludzi odpowiadających także za bezpieczeństwo".

"Proszę mi wierzyć, że te dni i tygodnie po katastrofie, to była koncentracja na tych zadaniach, które wynikały jakby z faktu samej katastrofy. Nie mieliśmy czasu na dywagacje, czy rozważania, co by było gdyby, albo jak to wyglądało" - mówił.

"Tym bardziej, i tego się trzymałem - niezależnie od tego jak to dzisiaj niektórym wydaje się mało prawdopodobne - aby natychmiast ruszyły prace komisji, która ma badać przyczyny wypadku i żeby na prace tej komisji wpływu nie mieli politycy, a także osoby, które ewentualnie mogły być przedmiotem badania tej komisji lub prokuratury" - oświadczył b.premier

"Z oczywistych względów wysoki sądzie wydawało mi się rzeczą najbardziej stosowną, aby w zakresie swoich kompetencji działały instytucje ustawowo niezależne od administracji rządowej, jak prokuratura, lub faktycznie niezależne choć umiejscowione w strukturze rządu jak komisja, która badała przyczyny katastrofy" - mówił Tusk.