Sąd Najwyższy oddalił - jako oczywiście bezzasadne - kasacje ws. Brunona Kwietnia skazanego na 9 lat więzienia za przygotowywanie zamachu terrorystycznego na Sejm. Sprawa była rozpoznana we wtorek na posiedzeniu w składzie jednoosobowym - poinformował w czwartek SN.

"W sytuacji, w której kasacja w pierwszym oglądzie nie ma żadnego punktu zaczepienia i w oczywisty sposób jej zarzuty są bezzasadne, to można sprawę rozpoznać na posiedzeniu, a nie na rozprawie" - powiedział PAP rzecznik prasowy SN sędzia Michał Laskowski. Dodał, że uzasadnienie pisemne takiej decyzji sporządzane jest na wniosek strony.

Kasacje obrońców w tej sprawie wpłynęły do SN 23 lutego. Jedna z kasacji odnosiła się do niewłaściwej - zdaniem obrony - oceny argumentów i niewyłączenia sędzi przewodniczącej i ławnika sądu okręgowego od rozpoznawania sprawy. Kolejna dotyczyła m.in. kwestii niepodjęcia odpowiednich czynności i orzekania w sprawie zarzutu posiadania broni - mimo że broń nie została odnaleziona - oraz niepowołania psychologa do oceny zeznań jednego ze świadków. Trzecia kasacja dotyczyła kwestii poprawności formalno-prawnej zarządzenia kontroli operacyjnej ABW wobec Brunona Kwietnia, jak i sposobu jej przeprowadzenia.

Jak zaznaczył sędzia Laskowski sprawę rozpoznano w trybie, który "pozwala na rozpoznanie kasacji na posiedzeniu, bez udziału stron, wówczas kiedy ta kasacja jest w sposób oczywisty bezzasadna, czyli stopień bezzasadności każdego z zarzutów sformułowanych w kasacji jest widoczny na pierwszy rzut oka". "Tryb ten został wprowadzony do Kodeksu postępowania karnego, po tym jak kilkanaście lat temu SN został zakorkowany kasacjami i czas na rozpatrzenie kasacji wynosił około czterech lat" - powiedział.

"Rozpoznanie kasacji ws. Brunona Kwietnia odbyło się zgodnie z kolejnością wpływu. W trybie art. 535 par. 3 Kodeksu postępowania karnego kasacje rozpoznawane są z reguły szybciej niż na rozprawach. Na tym samym posiedzeniu rozpoznano w sumie 11 kasacji, które do SN wpłynęły w czasie od 22 lutego do 19 marca" - powiedział z kolei PAP Krzysztof Michałowski z zespołu prasowego SN.

Brunon Kwiecień odpowiadał przed sądem za przygotowywanie od lipca do listopada 2012 r. ataku terrorystycznego na konstytucyjne organy RP, nakłanianie w 2011 r. dwóch studentów do przeprowadzenia zamachu oraz nielegalne posiadanie broni i handel nią. Wyraził zgodę na publikowanie jego wizerunku i pełnych danych osobowych.

Według śledczych, Kwiecień - doktor chemii, ówczesny pracownik naukowy Uniwersytetu Rolniczego w Krakowie - zamierzał zdetonować w pobliżu Sejmu cztery tony materiałów wybuchowych na bazie saletry, umieszczonych w pojeździe SKOT. Do eksplozji miało dojść podczas posiedzenia z udziałem prezydenta, premiera i ministrów - w trakcie rozpatrywania w Sejmie projektu budżetu.

W procesie, który przed sądem okręgowym rozpoczął się w styczniu 2014 r., Brunon Kwiecień przyznał się do tego, że przygotowywał i opracowywał zamach na gmach Sejmu, natomiast nie poczuwał się do winy i twierdził, że był inspirowany przez osobę współpracującą z ABW.

W grudniu 2015 r. krakowski Sąd Okręgowy uznał Brunona Kwietnia za winnego przygotowywania od lipca do listopada 2012 r. zamachu terrorystycznego na konstytucyjne organy RP, usiłowania nakłaniania dwóch studentów do przeprowadzenia takiego zamachu oraz nielegalnego posiadania broni i handel nią. Skazał go za to na karę łączną 13 lat pozbawienia wolności.

W apelacji od tego wyroku obrońcy oskarżonego domagali się uchylenia wyroku i ponownego procesu, podważając m.in. uczciwość procesu i krytykując rażąco wysoki - ich zdaniem - wymiar kary. Obrońcy powtórzyli również argumenty podnoszone przed sądem I instancji, że Brunon Kwiecień padł ofiarą nielegalnej gry operacyjnej ABW. Świadkami incognito w procesie byli m.in. agenci ABW pod przykryciem, którzy kontaktowali się z Kwietniem pod koniec jego działalności i doprowadzili do ujęcia go. O oddalenie apelacji obrońców wnosił prokurator wskazując, że są one bezzasadne i nie zasługują na uwzględnienie.

W kwietniu sąd apelacyjny uznał winę Brunona Kwietnia i prawomocnie skazał go na karę 9 lat pozbawienia wolności. Sąd apelacyjny stwierdził, że proces był rzetelny i został prawidłowo przeprowadzony przez bezstronny sąd pierwszej instancji.

Dokonał jednak zmiany w zakresie części zarzutów - traktując jako jeden czyn poprzednie trzy: przygotowywanie do zamachu i usiłowanie nakłaniania dwóch studentów do udziału w nim. W ten sposób obniżył karę łączną z 13 do 9 lat pozbawienia wolności. Po oddaleniu kasacji wyrok jest już ostateczny.