Premier Theresa May jest gotowa dać zielone światło dla udziału W. Brytanii w akcji militarnej w odpowiedzi na domniemany atak chemiczny w Syrii. Nie będzie przy tym zabiegała o uprzednie wyrażenie na to zgody przez parlament - poinformowała w środę BBC.

Rzecznik premier May odmówił skomentowania tych doniesień.

Szef Pentagonu Jim Mattis powiedział w środę, że jest gotowy przedstawić prezydentowi Donaldowi Trumpowi opcje militarne dotyczące retorsji po ataku chemicznym w Syrii, podkreślił jednak, że USA oraz ich sojusznicy "nadal oceniają dane wywiadu" dotyczące ataku.

Mattis zastrzegł jednak, że analiza danych wywiadowczych ma posłużyć ustaleniu, czy siły prezydenta Syrii Baszara el-Asada są w istocie odpowiedzialne za użycie broni chemicznej w mieście Duma we Wschodniej Gucie w pobliżu Damaszku.

May oceniła w środę w wywiadzie dla telewizji BBC, że "wszystko wskazuje" na to, iż reżim syryjskiego prezydenta ponosi odpowiedzialność za sobotni atak na ludność cywilną w Dumie, dokonany prawdopodobnie z użyciem broni chemicznej.

Pytana o stanowisko Trumpa, który napisał w środę na Twitterze, że Rosja powinna się przygotować na wystrzelenie przez USA pocisków w kierunku Syrii w odpowiedzi na atak chemiczny w Dumie, May odmówiła jednoznacznej odpowiedzi.

Termin możliwej interwencji ma znaczenie ze względu na istniejący w W. Brytanii zwyczaj parlamentarny, zgodnie z którym każda interwencja militarna powinna uzyskać wcześniej autoryzację parlamentu. Część posłów Partii Konserwatywnej - w tym szef komisji ds. polityki zagranicznej w Izbie Gmin Tom Tugendhat - sugerowała w ostatnich dniach w mediach, że May mogłaby jednak podjąć taką decyzję samodzielnie.

Przeprowadzenie głosowania wymagałoby pilnego zwołania obrad Izby Gmin, bo zgodnie z parlamentarnym kalendarzem deputowani mają wolne do poniedziałku, 16 kwietnia. (PAP)

az/ mc/