Donald Trump nigdy dotychczas nie mówił tak otwarcie o odsunięciu specjalnego śledczego badającego związki jego kampanii z Rosją
Przesilenie w śledztwie badającym domniemane kontakty kampanii Donalda Trumpa z Rosją zbliża się wielkimi krokami. Po przeszukaniu przez FBI domu oraz biura Michaela Cohena, osobistego prawnika amerykańskiego prezydenta, odsunięcie od dochodzenia prowadzącego je Roberta Muellera jest bardziej prawdopodobne niż kiedykolwiek dotychczas. Ceną będzie jednak potężny kryzys polityczny, z próbą usunięcia Trumpa z urzędu włącznie.
– Dlaczego po prostu nie zwolniłem Muellera? Wielu ludzi mówiło, że powinienem to zrobić. Sądzę, że to, co się dzieje, to hańba. Ale zobaczymy, co wydarzy się dalej – mówił wyraźnie wzburzony Trump, sugerując, że może się go pozbyć.
Dom i biuro Cohena zostały przeszukane w związku ze sprawą Stormy Daniels, gwiazdki porno, której tuż przed wyborami prezydenckimi prawnik zapłacił 130 tys. dol. w zamian za milczenie w sprawie jej przelotnego romansu z Trumpem w 2006 r. Prezydent zaprzecza, by to miało miejsce, zaś pieniądze miały być wręczone bez jego wiedzy. Według amerykańskiej prasy Mueller bada, czy środki nie pochodziły z zagranicznych źródeł, co byłoby złamaniem zakazu finansowania kampanii z zagranicy. W każdym przypadku zanosi się na polityczną bombę – skoro Mueller zdecydował się na powiązanie sprawy Daniels z badaniem rosyjskich wątków w kampanii, to zapewne ma ku temu jakieś przesłanki. Zatem Trump będzie w poważnych opałach. Jeśli jednak prokurator nie zdoła udowodnić powiązań, to upadnie wiarygodność całego śledztwa. Trudno będzie wówczas nie przyznać racji prezydentowi, że celem śledztwa nie jest dojście do prawdy, lecz znalezienie za wszelką cenę obciążających go dowodów. – Myślę, że oni obstawiają w ciemno, że coś znajdą. Mueller wypadnie fatalnie, jeśli nic z tego nie wyjdzie – skomentował Mike Shields, były szef sztabu krajowego komitetu Partii Republikańskiej.
Trump uważa, że Mueller, zajmując się sprawą Daniels, wykroczył poza swoje kompetencje, a przeszukanie u Cohena odebrał jako atak personalny, bo traktuje swojego prawnika niemal jak członka rodziny. Choć według źródeł w Białym Domu, na które powołują się amerykańskie media, głównym obiektem wściekłości prezydenta nie jest sam Mueller, lecz nadzorujący go zastępca prokuratora generalnego Rod Rosenstein oraz jego szef Jeff Sessions. To zapewne któryś z nich – być może obaj – będą pierwszymi ofiarami Trumpa. Dlaczego?
Jedyną osobą, która może odwołać Muellera, jest Rosenstein. Ale wchodzi to w grę tylko w ściśle określonych okolicznościach (np. konfliktu interesów albo niezdolności do prowadzenia śledztwa), które jego zdaniem nie zaszły. Zatem aby zamknąć śledztwo, Trump musi się pozbyć Rosensteina oraz kolejnych pod względem znaczenia osób w Departamencie Sprawiedliwości – dopóki nie znajdzie się ktoś, kto zgodzi się na jego żądanie, by odwołać Muellera.
Ale znalezienie osoby, która będzie chciała wykonać tak nacechowany politycznie nakaz, wcale nie będzie proste. – Ci ludzie mają wystarczająco ukształtowane kariery, więc nie muszą brać na siebie tak kontrowersyjnego polecenia nawet od prezydenta – podkreśla Laurie Levenson, profesor prawa z Loyola Marymount University w Los Angeles.
Metodę pozbywania się urzędników z Departamentu Sprawiedliwości zastosował w 1973 r. Richard Nixon, gdy próbował zamknąć śledztwo w sprawie afery Watergate. To wcale go jednak nie uratowało. Podobnie może być w przypadku Trumpa, bo odwołanie Muellera nie oznacza końca dochodzenia.
Bezpieczniejszym sposobem na pozbycie się prowadzącego śledztwo jest zwolnienie Sessionsa lub Rosensteina i czasowe powierzenie obowiązków któremuś z obecnych członków rządu. Taka procedura przewidziana jest jednak w przypadku, gdy wakat jest efektem zgonu lub rezygnacji, więc zastosowanie jej po zwolnieniu kogoś zapewne skończy się długotrwałymi sprawami sądowymi.
Komplikacje związane ze sposobem odwołania Muellera nie zmieniają tego, że Trump nigdy jeszcze nie mówił na ten temat tak otwarcie. Demokraci przy każdej okazji powtarzają, że pozbycie się specjalnego prokuratora jest równoznaczne z rozpoczęciem przez nich procedury impeachmentu.