Żona zatrzymanego w Chinach prawnika wyruszyła w środę w 100-kilometrowy marsz z Pekinu do Tiencinu, gdzie – jak przypuszcza – jej mąż jest więziony. Od jego zatrzymania minęło prawie 1000 dni, a ani żonie, ani adwokatowi nie zezwolono na widzenie.

Jako prawnik Wang Quanzhang pomagał marginalizowanym grupom społecznym i reprezentował m.in. osoby skarżące się na tortury stosowane przez policję. Wang zniknął nagle w sierpniu 2015 roku, kiedy w kraju trwała kampania przeciwko obrońcom praw człowieka.

Od tamtej pory jego żona Li Wenzu nie ma o nim prawie żadnych informacji, choć władze powiadomiły jego adwokata, że Wang został aresztowany pod zarzutem działalności wywrotowej. Ani Li, ani adwokatowi, nie pozwolono się z nim zobaczyć. W lutym obrońca praw człowieka Yang Jianli pisał na łamach „Washington Post”, że nie wiadomo nawet, czy Wang żyje.

„Idziemy w poszukiwaniu odpowiedzi od chińskiego systemu prawnego. Czy Chiny rzeczywiście są państwem prawa? (...) Przez ostatnie 999 dni próbowaliśmy każdego przewidzianego prawem sposobu, by dowiedzieć się, co się z nim stało, ale bez skutku” - powiedziała dziennikarzom Li pod budynkiem biura skarg Najwyższego Sądu Ludowego w Pekinie.

Chińskie biuro bezpieczeństwa publicznego i wydział sprawiedliwości nie odpowiedziały na przesłane faksem przez agencję Reutera prośby o komentarz.

Latem 2015 roku chińskie władze zatrzymały ponad 200 aktywistów na fali kampanii, która przeszła do historii jako akcja „709” - od daty jej rozpoczęcia 9 lipca. Partyjny dziennik „Renmin Ribao” pisał wówczas o zatrzymaniach przedstawicieli „grupy przestępczej, która poważnie naruszyła ład społeczny”. Ale według krytyków kampania służyła poskromieniu ruchu obrońców praw człowieka.

Części zatrzymanych postawiono formalne zarzuty. Niektórych skazano na kary wieloletniego pozbawienia wolności, kary innych zawieszono, ale objęto ich stałym nadzorem. Wang jest ostatnim spośród tzw. „prawników 709”, o którym zupełnie nic nie wiadomo.

Według jednego z wypuszczonych na wolność „prawników 709” Wang jest wciąż więziony, ponieważ nie chce wyrazić skruchy. „To nie pozostawia władzom żadnego pola manewru w jego sprawie” - powiedział ten prawnik, cytowany przez hongkoński dziennik „South China Morning Post”.

Tę opinię podziela Li, która podkreślała w ubiegłym roku, że Wang nie poddaje się, nawet gdy szanse są znikome. „To druzgocące, ale jedyne, co mogę zrobić, to wspierać go, opiekować się naszym dzieckiem i co piątek składać skargi do władz sądowniczych, żądać, by go wypuszczono” - mówiła.

Li spodziewa się, że piesza podróż do Tiencinu zajmie jej 12 dni. W przedsięwzięciu towarzyszy jej żona innego obrońcy praw człowieka Li Hepinga, którego w kwietniu 2017 roku skazano na trzy lata więzienia w zawieszeniu za działalność wywrotową.