PiS w kampanii wyborczej mówił o państwie skromnym, o przyzwoitości, pokorze i pracy; dziś to, co dzieje się w kwestii nagród dla ministrów jest jednoznaczne; jestem przekonany, że PiS zapłaci za to polityczną cenę - podkreślił we wtorek szef PO Grzegorz Schetyna.

Schetyna był pytany przez dziennikarzy w Sejmie o słowa prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego z poniedziałkowej rozmowy w portalu wPolityce.pl. Lider PiS pytany, czy należy bronić nagród dla ministrów, ocenił: "trzeba bronić, bo nie można popadać w szaleństwo". Kaczyński dodał, że "można dyskutować, czy to dobre, czy to złe, czy takie sumy powinny być, czy inne", ale - mówił - "to absolutnie nie jest żaden skandal".

Kaczyński dodał, że bardzo cieszy się, że b. premier Beata Szydło wystąpiła w Sejmie, i gratuluje jej tego. "Z powodu ataku alergii nie mogłem tam być, ale chętnie bym tego wysłuchał bo pamiętam jak to się działo, kiedy była premierem" - mówił. Zdaniem prezesa PiS Szydło, gdy była szefową rządu, "od czasu do czasu ta spokojna, wyważona i dobra osoba tak troszkę pokazywała pazurki". "I też przed tym wystąpieniem powiedziałem jej: pokaż proszę pazurki" - powiedział Kaczyński.

Schetyna pytany o tę wypowiedź, stwierdził, że to "robienie dobrej miny do złej gry". "To wszystko, co dzieje się w PiS w kwestii nagród jest bardzo jednoznaczne - to jest konflikt" - podkreślił szef PO. "Co innego mówi premier Mateusz Morawiecki, co innego premier Szydło. Dzisiaj tym wywiadem, dosyć rozpaczliwym, prezes Kaczyński próbuje to ujednolicać" - dodał polityk.

"Powiem wprost: zupełnie inaczej wyglądała kampania wyborcza i obietnice PiS-u o państwie skromnym, tanim, o przyzwoitości, pokorze i pracy. Dzisiaj widzimy, jak to wszystko wygląda. Za to płaci się ogromną cenę w polityce i jestem przekonany, że PiS także zapłaci" - oświadczył Schetyna.

W czwartek była premier i obecna wicepremier Beata Szydło zabrała głos z mównicy sejmowej przed głosowaniem ws. wniosku o odrzucenie informacji szefa MSZ nt. polityki zagranicznej. Odniosła się do kwestii nagród dla ministrów rządu PiS, która - w jej ocenie - stała się "hucpą urządzaną przez polityków opozycji". "Ministrowie i wiceministrowie w rządzie PiS otrzymywali nagrody za ciężką, uczciwą pracę i te pieniądze się im po prostu należały" - oświadczyła Szydło.

W grudniu ubiegłego roku poseł PO Krzysztof Brejza zwrócił się z interpelacją ws. nagród przyznanych członkom Rady Ministrów. W odpowiedzi wiceszef kancelarii premiera Paweł Szrot zamieścił tabelę z łącznymi kwotami nagród brutto dla poszczególnych ministrów w 2017 r. Wynika z niej, że nagrody otrzymało 21 konstytucyjnych ministrów (od 65 100 zł rocznie do 82 100 zł), 12 ministrów w KPRM (od 36 900 zł rocznie do 59 400 zł) oraz b. premier Beata Szydło (65 100 zł).

Informacja o przyznanych nagrodach wywołała oburzenie opozycji, która wielokrotnie apelowała do rządzących o ich zwrot. Politycy PO w kilku miastach zorganizowali też "konwój wstydu" - kolumnę aut, które ciągnęły na przyczepach plakaty z wizerunkami polityków PiS i kwotami przyznanych im nagród.

Na początku marca premier Morawiecki zapowiedział likwidację wszelkich nagród, premii dla ministrów i wiceministrów. (PAP)

autor: Aleksandra Rebelińska