Reakcja UE na atak w Salisbury jest bezprecedensowa i wyjątkowa - zgodzili się w piątek po szczycie UE szefowie KE i RE Jean-Claude Juncker i Donald Tusk. "28" odwołała na konsultacje ambasadora z Moskwy, a część państw może wydalić rosyjskich dyplomatów.

"Nasza reakcja jest bezprecedensowa. Trudno jest przygotować reakcję na coś takiego, jak atak z użyciem środka paraliżującego. Nigdy nie będziemy w stanie stosownie odpowiedzieć na tego rodzaju ataki, bo całkowicie różnimy się od ich sprawców" - oświadczył Tusk.

Szef Rady Europejskiej podkreślił, jak ważne było pokazanie w tak dramatycznym momencie jedności Unii - mimo odmiennych stanowisk, interesów, tradycji, uwarunkowań geograficznych i politycznych poszczególnych krajów. Wyraził przy tym uznanie dla dobrej woli i "właściwego politycznego instynktu" przywódców, którzy zdecydowali się wystąpić wobec Rosji jednym frontem.

W rozmowie z polskimi dziennikarzami Tusk podkreślił, że w poniedziałek można się spodziewać kolejnych decyzji już na poziomie państw członkowskich. "Taką sekwencję zdarzeń ustaliliśmy, ale to jest oczywiście w gestii państw członkowskich. Wydaje mi się, że jak na standardy dyplomacji europejskiej to jest bardzo twarde stanowisko" - powiedział szef Rady Europejskiej.

"To nie jest koniec naszych działań" - dodał. Nie chciał się jednak wypowiadać w sprawie kolejnych kroków na poziomie unijnym. "Może będę miał więcej do powiedzenia w kwietniu" - poinformował.

W podobnym tonie wypowiedział się szef Komisji Europejskiej Jean-Claude Juncker. Przypomniał, że uczestnicy szczytu zgodzili się, iż jest wysoce prawdopodobne, że za atakiem w Salisbury stoi Rosja. Dlatego postanowili wezwać unijnego ambasadora z Moskwy na konsultacje, by powiadomić go o decyzjach szczytu, a także dowiedzieć się od niego, jak obecnie przedstawia się sytuacja w Rosji. Zaznaczył przy tym, że jest to "posunięcie wyjątkowe". "Nic podobnego wcześniej się nie zdarzyło" - dodał. (PAP)