OPINIA | Zadanie postawione i przed nowym szefem MSZ, i przed jego szefem Mateuszem Morawieckim polega, jak można przypuszczać, na doprowadzeniu do ocieplenia na linii Polska – główne stolice UE. Można więc zauważyć, że deklarowaną przez Witolda Waszczykowskiego asertywność Jacek Czaputowicz zamienia na podmiotowość. Znaczy to samo, ale brzmi łagodniej.
Taką zmianę zapowiada wczorajsze wystąpienie szefa dyplomacji w Sejmie. Czaputowicz ma być bardziej dyplomatą. Pytanie, na ile będzie w tej roli skuteczny. Bo jak mówi jedna z maksym: „Sztuka dyplomacji polega na umiejętności pokrajania tortu w taki sposób, aby każdy uważał, że dostał największy kawałek”. A szef dyplomacji tylko kroi tort, ale go nie przygotowuje. Polityka zagraniczna jest funkcją interesów państwa, co oznacza dobre i silne relacje z sojusznikami lub ważnymi partnerami. Ale oczywisty problem, jaki dziś widać, to kłopoty nieoczekiwanie pojawiające się tam, gdzie nie powinno ich być. Właśnie w kluczowych punktach naszych zagranicznych relacji.
Sztandarowy przykład to USA, Izrael i kwestia ustawy o IPN. Problem, który zaskoczył wszystkich, łącznie z opozycją – i którego skutki mogą być nieodwracalne. Kluczem do rozwiązania są działania w kraju i korekta ustawy o IPN. Oczywiście więzy z USA są na tyle silne, że z czasem pewnie zła atmosfera minie. Ale Polska musiała zużyć masę swoich politycznych żetonów prestiżu na próby tłumaczenia się z ustawy, której skutek za granicą będzie żaden, a konsekwencje polityczne potężne.
Nieco podobnie wygląda kwestia sporu z Komisją Europejską w sprawie procedury praworządności. Trwa ona dwa lata i zarówno po stronie Komisji, jak i rządu widać chęć wyjścia z niej. Bo politycznie dużo kosztuje obie strony (nam na przykład daje gorszą pozycję startową w debacie budżetowej). Ale to wymaga ze strony rządu i PiS choćby symbolicznych ustępstw, by dać Komisji pretekst do wycofania wniosku z Rady UE. Tymczasem nie ma na to politycznego zielonego światła. W zamian rząd wysyła białą księgę tłumaczącą, dlaczego zmiany były dobre.
Trzecim przykładem jest kwestia reparacji. Patrząc na ostatnie dwa miesiące, trudno stwierdzić, czy w tej sprawie wchodzimy po schodach, czy z nich schodzimy. Bo jeśli premier polskiego rządu dwukrotnie spotyka się z kanclerz Niemiec i ta sprawa nie staje się przedmiotem rozmów, to można odnieść wrażenie, że nie jest szczególnie ważną w politycznej agendzie. Ale jeśli wczoraj porusza ją szef dyplomacji w najważniejszym corocznym wystąpieniu przed Sejmem, to chyba jest. Ale z kolei jeśli jest taka ważna, to czemu nie pracuje nad nią jakiś specjalny zespół rządowy, tylko poseł w Sejmie.
Tak samo jak wczorajsze exposé, pokazuje to, że minister Jacek Czaputowicz siedzi i rozplątuje węzeł gordyjski w polityce zagranicznej. Jednak nie ma miecza. Ten, razem z końcówkami supła, jest gdzieś na Nowogrodzkiej.