Komisja weryfikacyjna już może wszystko. Patryk Jaki będzie chciał mieć uprawnienia prokuratora? Żaden problem. Komisja będzie chciała wywłaszczyć z mieszkań ludzi, których jej członkowie nie lubią? Ależ proszę bardzo. A może nałożymy karę na kogoś za czyn sprzed 20 lat? Oczywiście.
To wszystko specorgan kierowany przez Patryka Jakiego będzie mógł zrobić na podstawie nowelizacji ustawy o komisji weryfikacyjnej, która właśnie weszła w życie – obowiązuje od środy. A wielu działań nie będzie mógł skontrolować sąd, bo kontrola sądowa nad częścią decyzji komisji została właśnie zlikwidowana. Powód? „Konieczność przyspieszenia postępowań”.
Jedynym bezpiecznikiem pozostanie – tak przynajmniej mówią sami członkowie komisji – to, że nie będą oni przesadzać w swoich działaniach oraz nie będą łamać prawa. Nie wiem jak państwo, ja się uspokojony nie czuję. Ale zacznijmy od początku...
Gdy w pierwszym kwartale 2017 r. trwały prace nad powołaniem komisji weryfikacyjnej ds. reprywatyzacji, wielu prawników oraz przedstawicieli opozycji gardłowało, że powstanie twór niezgodny z konstytucją. Głosy te nie ucichły po pierwszych posiedzeniach nowego organu. Byłem wówczas jedną z niewielu osób, które pod nazwiskiem, w przestrzeni publicznej pisały, że stworzenie komisji weryfikacyjnej to był dobry pomysł. Kto nie wierzy, może poszukać starych tekstów lub po prostu zapytać ministra Jakiego. Dostrzegałem mankamenty w pracach komisji, lecz jednocześnie widziałem wyższy cel: oczyszczenie Warszawy z reprywatyzacyjnego szamba, które rozlewało się przez wiele lat.
Teraz jednak czas zaprotestować. Sytuacja, w której ustawodawca przekazuje pełnię władzy organowi administracji publicznej, w którego skład wchodzą politycy, jest niebezpieczna. Broniłem komisji między innymi dlatego, że nad jej decyzjami była pełna kontrola sądowa. Gdy z niej się rezygnuje, rzeczywiście Patryk Jaki i ekipa staną się „panami życia i śmierci”.
W nowej ustawie aż roi się od absurdów widocznych gołym okiem dla każdego prawnika. Przykład? Komisja będzie mogła nałożyć milionową karę na osobę, która była czyścicielem kamienic. I chętnie bym się podpisał pod tym, gdyby nie to, że już zapowiedziano nakładanie kar na osoby, które dopuszczały się tego haniebnego czynu w czasie, gdy jeszcze nie podlegał on karze. A przecież, uczą już na studiach, prawo nie powinno działać wstecz.
Pokażmy na prostszym przykładzie. Załóżmy, że jeżdżę samochodem do pracy. Sam. Za 10 lat w związku z narastającym problemem ze smogiem ustawodawca postanawia karać wszystkich, którzy jeżdżą samochodami sami – bo to marnotrawstwo paliwa i produkcja większych zanieczyszczeń. I przyrównując do uchwalonych przepisów o komisji weryfikacyjnej, możliwe stałoby się ukaranie mnie ogromną karą w 2028 r. za to, że jeździłem samochodem do pracy w 2018 r. Czyż to nie absurd? I dla jasności: nie żal mi czyścicieli kamienic. Ale uważam, że nie można tak instrumentalnie traktować prawa.
Wcale nie uspokajają mnie deklaracje Patryka Jakiego, że komisja będzie postępowała rozsądnie i z poszanowaniem prawa. Młody wiceminister tak odpowiedział na mój niedawny artykuł, w którym wskazałem, że zgodnie z nowymi przepisami możliwe stanie się wywłaszczanie Bogu ducha winnych ludzi z mieszkań, tylko dlatego że kupili lokal w budynku, który został nieprawidłowo zreprywatyzowany (swoje stanowisko oparłem na twierdzeniach Prokuratorii Generalnej RP oraz prof. Ewy Łętowskiej).
Komisja – skoro składa się z polityków – będzie decydowała politycznie. I przykładowo jeśli okazałoby się, że zajmie się sprawą mieszkania Donalda Tuska, wcale nie jestem spokojny o to, że decyzja zapadnie na podstawie merytorycznych przesłanek. Ale zostawmy Tuska. A niech komisja się zajmie choćby mieszkaniem jakiegoś Żyda. Dlaczego Żyda? Bo poseł Jan Mosiński, członek komisji, nie cierpi Żydów. I swoich oponentów politycznych wyzywa od „żydów”, a zapytany dlaczego, odpowiada, że trzeba pamiętać, że Izrael buduje obozy koncentracyjne. Ktoś taki, szanowni państwo, będzie decydował o tym, czy ktoś ma prawo mieszkać w danym lokalu, czy nie.
Magazyn DGP z 16 marca 2018 / Dziennik Gazeta Prawna
Ogrom zastrzeżeń do nowych przepisów miała prokuratoria generalna. Radczyni prokuratorii podczas posiedzenia jednej z sejmowych komisji, opowiadając o wszechwładzy komisji i jednoczesnym braku kontroli sądowej, zadała przedstawicielom Ministerstwa Sprawiedliwości pytanie: a co jeśli komisja się pomyli? W odpowiedzi usłyszała, że komisja się mylić nie będzie. I zasugerowano jej, że niepotrzebnie broni reprywatyzacyjnych oszustów oraz czyścicieli kamienic. Skąd przekonanie, że Patryk Jaki i Sebastian Kaleta nie pomylą się przy wydawaniu decyzji, skoro nie podołali w ostatnich dniach zadaniu zweryfikowania prawdziwości jednego artykułu o Sądzie Najwyższym i przez kilkanaście godzin rozpowszechniali w internecie kłamstwo?
Gdy wprowadzane są niebezpieczne zmiany w prawie i słyszę głos osób, które je wprowadzają, że nie będzie źle, przypominam sobie o czymś, co moglibyśmy teraz nazwać teorią potężnego organu. W składzie komisji weryfikacyjnej jest jeden poseł PO Robert Kropiwnicki. Zdaniem członków komisji z ramienia PiS Kropiwnicki to człowiek, który zrobiłby wszystko, aby wybielić PO, a obciążyć aferą reprywatyzacyjną swoich przeciwników politycznych. I zastanawiam się, czy Patryk Jaki równie ochoczo mówiłby „spokojnie, nie będzie źle”, gdyby to on jeden reprezentował PiS w komisji. A Kropiwnickich było ośmiu pozostałych.