Prokuratura odmówiła wszczęcia śledztwa ws. zatrzymania przez stołeczną policję 23. Obywateli RP przed ubiegłorocznym Marszem Niepodległości - ustaliła PAP. Materiał do prokuratury przesłał sąd, częściowo uwzględniając zażalenia tych osób i stwierdzając "nieprawidłowości przy zatrzymaniu".

Informację o decyzji Prokuratury Rejonowej w Grodzisku Mazowieckim potwierdził w piątek PAP rzecznik warszawskiej prokuratury okręgowej prok. Łukasz Łapczyński.

Chodzi o kontrmanifestację zorganizowaną przez Obywateli RP w okolicach ronda de Gaulle'a, przy trasie Marszu Niepodległości. Komenda Stołeczna Policji wyjaśniła wówczas, że "podjęto interwencję wobec osób, które naruszyły przepisy prawa o zgromadzeniach". Według Obywateli RP "zatrzymano ok. 40-50 osób" jeszcze przed rozpoczęciem marszu. "Policja nie podaje podstawy zatrzymania, a nawet twierdzi, że nie jest to zatrzymanie, jednak z komendy nikogo nie wypuszcza" - informowali wówczas.

Warszawski sąd rozpatrując zażalenia na te zatrzymania częściowo je uwzględnił i uznał "bezzasadność i nieprawidłowości przy zatrzymaniu". Odpisy postanowień przekazał prokuraturze; jak zaznaczył Łapczyński nie było to jednak zawiadomienie o podejrzeniu popełniania przestępstwa.

Prokuratura Rejonowa w Grodzisku Mazowieckim (wyznaczona do tej sprawy, by nie było zarzutu stronniczości), która analizowała przekazane jej materiały odmówiła jednak wszczęcia śledztwa w sprawie przekroczenia uprawnień i niedopełniania obowiązków służbowych przez policjantów – "wobec braku znamion czynu zabronionego".

Śledczy uznali m.in., że analizując okoliczności sprawy, w tym argumentację zawartą w różnych rozstrzygnięciach tego samego sądu – gdzie raz stwierdza, że doszło do zatrzymana, w innych że było to wylegitymowanie, a także argumentację policji "nie można uznać, iż zachowanie funkcjonariuszy policji wypełniało znamiona czynów zabronionych".

W uzasadnieniu zaznaczono, że przestępstwo przekroczenia uprawnień i niedopełnienia obowiązków jest występkiem umyślnym. Niezbędne jest więc ustalenie, że "funkcjonariusz publiczny obejmuje zamiarem zarówno samo przekroczenie uprawnień jak, też to że działa na szkodę interesu publicznego lub prywatnego". "W tym przypadku takiego działania nie sposób przypisać podejmującym czynności policjantom" - dodano.

Zdaniem śledczych brak jest też jakichkolwiek podstaw, by kwestionować ich motywację, czyli "że działali w celu ochrony porządku i bezpieczeństwa, do czego jako policjanci są zobowiązani.

"Dodać należy, iż sąd wydał rozstrzygnięcia po pewnym czasie, po dokonaniu szczegółowej analizy przebiegu czynności, po zapoznaniu się z argumentacją jednej oraz drugiej strony, w tym profesjonalnych pełnomocników osób, które złożyły zażalenia" - zaznaczyła prokuratura.

"Nadto, dostrzegając kwestię złożoności stanu faktycznego, w niektórych przypadkach odraczał ogłoszenie uzasadnień. W tym samym stanie faktycznym rozstrzygnięcia sądu nie były jednolite. Tymczasem policjanci, których działanie zostało poddane analizie, działali w określonej sytuacji, mogącej stwarzać stan zagrożenia bezpieczeństwa i pod presją czasu. Ich celem tego dnia było zapewnienie bezpieczeństwa kilkunastu czy kilkudziesięciu tysięcy uczestników marszu i osób, które znajdowały się w okolicy" - podkreśliła prokuratura.

Śledczy uznali równocześnie, że celem działania policjantów "nie było zatrzymanie procesowe". "Tych osób nie podejrzewano o popełnienie przestępstwa, nie wykonywano z nimi ani nie planowano wykonać czynności procesowych. Policjanci zamierzali je wylegitymować, a czas pozostawania w komendzie wynikał przede wszystkim z liczebności grupy osób, które miały zostać wylegitymowane" - uzasadniono.