Niedzielnym uroczystościom w Hucie Pieniackiej towarzyszyły demonstracje strony ukraińskiej - powiedział w poniedziałek wiceprezes IPN Krzysztof Szwagrzyk. Jego zdaniem ta demonstracja - m.in. prezentowanie flag OUN i UPA - miała charakter prowokacji.

W Hucie Pieniackiej, nieistniejącej dziś wsi w obwodzie lwowskim, odbyły się w niedzielę uroczystości upamiętniające 74. rocznicę tragedii jej polskich mieszkańców, wymordowanych przez oddziały ukraińskiej dywizji SS-Galizien. W uroczystościach uczestniczyły rodziny zabitych, polscy mieszkańcy Ukrainy oraz przedstawiciele władz Polski a także wiceprezes IPN Krzysztof Szwagrzyk.

Pytany w Radiu Wnet o przebieg niedzielnych uroczystości Szwagrzyk poinformował, że zarówno przed nią jak i w trakcie jej trwania, wydarzeniom rocznicowym towarzyszyły "demonstracje ze strony ukraińskiej"

"Mieliśmy tam do czynienia z wieloma flagami banderowskimi, które były zarówno na wsiach, które mijaliśmy jadąc na miejsce mszy, jak i już na samej uroczystości. Przy ruinach kościoła i przy pomniku, gdzie odbywała się uroczystość, strona ukraińska ustawiła - wydaje mi się, że dzień wcześniej - tablicę, gdzie istnieje całkowita negacja, że Ukraińcy brali udział w tej zbrodni. Posunięto się nawet dalej, uznając, że Polacy są sami sobie winni, bowiem zamordowali wcześniej w sposób bestialski, jak to określono, żołnierzy niemieckich i to Niemcy zrobili tę pacyfikację" - powiedział wiceprezes IPN.

Szwagrzyk określił samopoczucie podczas uroczystości jako "dalece niekomfortowe". "Trudno mówić o pozytywnych wrażeniach w momencie, gdy modlitwę czynimy (...) w otoczeniu flag, które w tym miejscu dla nas były prowokacją, szczególnie dla rodzin, które straciły swoich bliskich w lutym 1944 r." - ocenił.

"Biorąc pod uwagę treść ustawionej tam tablicy oraz demonstrowanie ideologii banderowskiej, myślę, że jest to zdarzenie, o którym będziemy pamiętali, ale także pokazuje, że po stronie ukraińskiej musi upłynąć wiele wody zanim uznają, że pewne zbrodnie popełnione były przez Ukraińców - różnych formacji, nie tylko UPA, także tych należących do III Rzeszy, ale składających się z Ukraińców" - mówił Szwagrzyk.

Jak ocenił, niedzielne wydarzenia w Hucie Pieniackiej oznaczają, że na Ukrainie "mamy do czynienia z negowaniem faktów historycznych".

Dopytywany o to, kto stoi za organizacją tych demonstracji - władze Lwowa czy centralne władze Ukrainy - zaznaczył, że jego zdaniem jest to "działalność lokalnych struktur".

"Tego typu uroczystości odbywają się za obopólnym porozumieniem. Muszą być dopełnione pewne określone procedury. Strona ukraińska doskonale była zorientowana, kiedy ta uroczystość się odbędzie, jaki będzie miała charakter i kto będzie brał w niej udział. Jeżeli w tym samym czasie zezwala się na obecność grupy ok. trzydziestoosobowej, która w sposób manifestacyjny nawiązuje do ideologii OUN, UPA, to jakie inne określenie znaleźć jak tylko prowokacja" - podkreślił.

Szwagrzyk odniósł się także do sporu między Warszawą i Kijowem, który nasilił się wiosną 2017 r., gdy ukraiński IPN zakazał poszukiwań i ekshumacji szczątków polskich ofiar wojen i konfliktów na terytorium Ukrainy. Jak podkreślił prezes IPN, zakaz, wydany po zdemontowaniu pomnika UPA w Hruszowicach na Podkarpaciu i wcześniejszych przypadkach niszczenia upamiętnień ukraińskich na terytorium Polski, obowiązuje do dziś, a strona ukraińska uzależnia zniesienie go od tego, czy Polska odbuduje "ukraińskie pomniki, które zostały postawione nielegalnie i nie są to pomniki na grobach kogokolwiek, lecz są pomnikami ku czci UPA". Według Szwagrzyka na te żądania "Polska nie może się zgodzić".

Prezes IPN zaznaczył, że działania poszukiwawcze na terenach Polski, Litwy i Białorusi "spotykają się ze strony ukraińskiej z oporem wynikającym z faktu, że my (...) poszukujemy swoich rodaków pomordowanych w czasie wojny także przez Ukraińców". Jego zdaniem, "prędzej czy później będzie padało pytanie o sprawców, którzy wywodzili się z różnych formacji ukraińskich".

"Państwo ukraińskie postawiło na bohaterów, (którzy są - PAP) nie do zaakceptowania dla Polaków. Każde państwo posiada takie suwerenne prawo, ale w tym przypadku mamy do czynienia z sytuacją, której polska strona nigdy nie zaakceptuje - sytuacji, w której ci, którzy mają krew Polaków na rękach, mają być bohaterami także dla nas" - mówił Szwagrzyk.

W lutym 1944 r., w Hucie Pieniackiej, nieistniejącej dziś wsi w obwodzie lwowskim, polscy mieszkańcy zostali pomordowani przez oddziały ukraińskiej dywizji SS Galizien. Według różnych danych straciło życie od 600 do 1200 osób. Zgodnie z ustaleniami śledztwa Oddziałowej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w Krakowie, w wyniku pogromu w Hucie Pieniackiej zostało zamordowanych około 850 osób.(PAP)

autor: Marek Sławiński