5 mln zł w gotówce, sztabki złota i srebra oraz monety kolekcjonerskie, zabezpieczyły służby po przeszukaniach kilkunastu miejsc dla potrzeb prowadzonego w Białymstoku śledztwa dotyczącego galerii sztuki. Jej klienci mogli stracić w sumie kilkaset mln zł.

Działania z udziałem funkcjonariuszy Krajowej Administracji Skarbowej i ABW prowadzone były w Białymstoku, Warszawie i Trójmieście - poinformował PAP w środę prok. Paweł Sawoń, zastępca szefa Prokuratury Regionalnej w Białymstoku.

Od maja ubiegłego roku prowadzi ona śledztwo z zawiadomienia Komisji Nadzoru Finansowego, dotyczącego przede wszystkim podejrzeń naruszenia prawa bankowego - chodzi o prowadzenie, bez zezwolenia, działalności polegającej na gromadzeniu pieniędzy "w celu obciążania ich ryzykiem". Śledczy sprawdzają też, czy nie doszło do oszustwa.

Jak mówił wcześniej PAP prok. Sawoń, działalność ta miała polegać na "gromadzeniu środków pieniężnych w postaci zawierania umów z osobami fizycznymi kupna-sprzedaży dzieł sztuki".

Według szacunków KNF, klienci galerii znanej wśród artystów, celebrytów i polityków mogli stracić nawet 300 mln zł; pełnomocnicy poszkodowanych nieoficjalnie mówili niedawno PAP, że pokrzywdzonych może być kilkaset osób, a straty sięgają nawet 800 mln zł.

W ramach śledztwa przeprowadzono przeszukania w kilkunastu miejscach związanych z działalnością tej galerii. Działania były prowadzone w Białymstoku, Warszawie i Trójmieście, czyli w miejscach gdzie ma ona swoje siedziby.

Rzeczniczka Izby Administracji Skarbowej w Gdańsku Barbara Szalińska poinformowała w środę, że akcja była zsynchronizowana, a funkcjonariusze KAS i ABW dokonali przeszukań m.in. w miejscach prowadzenia działalności pośredników galerii.

Znaleziono tam i zabezpieczono dla potrzeb postępowania m.in. 5 mln zł w gotówce, sztabki złota i srebra oraz monety kolekcjonerskie - ich wartość jest ustalana.

Jak przypomniała Szalińska w przesłanym PAP komunikacie, sprawa dotyczy firmy, której właścicielką jest - mieszkająca w Szwecji Polka - prowadząca działalność w zakresie galerii dzieł sztuki znajdujących się na terenie Szwecji, Polski, Hiszpanii i USA.

Jak dodała, mimo, iż działalność gospodarcza prowadzona przez właścicielkę galerii wpisana została na listę ostrzeżeń KNF (4 stycznia 2017 roku), potencjalny zysk zdołał już skusić wiele osób.

Inwestycja polegała na nabyciu od właścicielki galerii dzieła sztuki (głównie rzeźb), z opcją jego jednoczesnego odkupienia przez tę samą galerię po upływie określonego czasu. Zysk, w zależności od zainwestowanej kwoty, miał się wahać od 15 do 18 proc. w skali roku.

Jak niedawno mówili PAP prawnicy znający kulisy sprawy, poszkodowanych osób, które pieniędzy dotąd nie odzyskali, może być 200-300. Według informacji z tych źródeł, inwestowano od 100 tys. zł nawet do 10-15 mln zł; niektórzy klienci brali kredyty, by móc zainwestować.

Według informatorów PAP, stworzono w ten sposób "swoistą piramidę finansową". Początkowo właścicielka galerii wypłacała klientom zyski; inwestycja wydawała się więc pewna i bardzo korzystna. Dodatkowo informacje o galerii i potencjalnych zyskach rozchodziły się tylko "na salonach", tzw. pocztą pantoflową. "Polecano ją sobie jako coś pewnego. Wśród poszkodowanych są aktorzy, dziennikarze, politycy. Właścicielkę do tego środowiska wprowadziły znane osoby" - mówił informator PAP.(PAP)

autor: Robert Fiłończuk, Anna Kisicka, Patrycja Rojek-Socha