Dowody dotyczące domniemanej ingerencji rosyjskiej w wybory prezydenckie w USA nie mają podstaw, Rosja nie widzi żadnych istotnych dowodów świadczących o tym, by ktoś ingerował w sprawy wewnętrzne USA - oznajmił w poniedziałek rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow.

"Uważamy podobne dowody za pozbawione podstaw, nie sądzimy, by były one w jakimś stopniu wyczerpujące i słuszne, i nie możemy się z nimi zgodzić" - powiedział Pieskow. Zapewnił, że Moskwa nie ingerowała ani też nie ingeruje obecnie w sprawy wewnętrzne innych państw.

Rzecznik Kremla ocenił także, że Rosja nie dostrzegła - "tak jak i wcześniej" - żadnych "istotnych dowodów", świadczących o tym, że "ktoś ingerował w sprawy wewnętrzne USA". Zwrócił uwagę, że strona amerykańska mówi obecnie o obywatelach Rosji. "Jednak z Waszyngtonu słyszeliśmy oskarżenia o to, że związek (z ingerencją) ma państwo rosyjskie, Kreml i rząd Rosji" - zauważył.

"Nie ma i być nie może niczego, co by wskazywało, że państwo rosyjskie ma z tym związek" - zapewnił przedstawiciel Kremla.

Amerykańska wielka ława przysięgłych, która zajmowała się możliwą ingerencją w roku 2016 w wybory prezydenckie, w piątek postawiła w stan oskarżenia 13 Rosjan i trzy rosyjskie podmioty. Są to dwie firmy biznesmena Jewgienija Prigożyna i również wiązana przez media z Prigożynem Agencja Studiów Internetowych, nazywana "fabryką trolli", działająca w Petersburgu.

Według amerykańskich przysięgłych ingerencje w procesy polityczne w USA rozpoczęły się w roku 2014 i polegały na wspieraniu Donalda Trumpa i dezawuowaniu jego rywalki Hillary Clinton. Celem działań Rosjan było - według przysięgłych - stworzenie "podziałów w amerykańskim systemie politycznym" również podczas wyborów.

Amerykanie oskarżają Prigożyna i 12 osób związanych z "fabryką trolli". Oskarżenia dotyczą m.in. tworzenia w mediach społecznościowych kont fikcyjnych osób oraz administrowania stronami internetowymi należącymi rzekomo do obywateli USA. Chodzi także o kupowanie reklamy politycznej w internecie, organizowanie mityngów i zbieranie na nie funduszy, a także o rejestrowanie rachunków bankowych z użyciem wyłudzonych danych osobowych obywateli USA.

Kilkoro spośród wymienionych przez prokuratorów Rosjan w rozmowach z mediami zaprzeczyło, by miało związek z tymi działaniami, część z nich zapewniła, że w ogóle nie jest związana z "fabryką trolli". Sam Prigożyn skomentował oskarżenia ławy przysięgłych uwagą, iż "Amerykanie widzą to, co chcą widzieć".

W sobotę doradca Białego Domu ds. bezpieczeństwa narodowego H.R. McMaster oświadczył, że dowody na ingerowanie Rosjan w wybory są "niepodważalne".