PiS całe lata szukało porozumienia ws. budowy pomników smoleńskich; to nie nasza wina, że zostały one wybrane przez naszych przeciwników za jedną z głównych osi sporu politycznego - powiedział szef klubu PiS Ryszard Terlecki w czwartkowej rozmowie z wPolityce.pl.

Terlecki został spytany o zarzuty Platformy Obywatelskiej ws. lokalizacji Pomnika Ofiar Tragedii Smoleńskiej 2010. Społeczny komitet budowy pomników smoleńskich zapowiedział w zeszłą środę, że stanie on na obszarze zielonym między placem Piłsudskiego a ul. Królewską, oraz że rozpoczynają się prace nad nim.

"Gdy okazuje się, że jakaś droga jest zamknięta, szukamy innego sposobu. Tak było z lokalizacją pomników na Krakowskim Przedmieściu. Niezrozumiały, polityczny sprzeciw władz Warszawy spowodował, że społeczny komitet budowy pomników zaczął poszukiwać innego miejsca" - powiedział Terlecki.

Dodał, że budowa pomników to realizacja obietnicy złożonej przez Prawo i Sprawiedliwość po katastrofie smoleńskiej. Podkreślił też, że w tej sprawie PiS "stara się działać w granicach prawa, które istnieją".

Jak mówił Terlecki, Prawo i Sprawiedliwość "całe lata" szukało porozumienia w te sprawie - bez skutku. "Nie jest naszą winą, że te pomniki zostały przez naszych przeciwników wybrane jako jedna z głównych osi sporu politycznego" - oświadczył.

Jego zdaniem powstanie monumentów spowoduje, że spór wokół nich "zacznie przygasać". "Tak, jak to stało się z konfliktem wokół pochówku śp. Lecha Kaczyńskiego na Wawelu. Dziś na protesty w tej sprawie przychodzi tam dwudziestu narwańców i nikogo to już nie ekscytuje" - mówił.

Pytany, czy - jego zdaniem - podkomisja badająca przyczyny katastrofy smoleńskiej zdoła "jednoznacznie" wyjaśnić tę sprawę, Terlecki odparł: "Obawiam się, że nie. Możemy mieć tylko nadzieję na poczucie, że przybliżamy się do pełnej wiedzy na ten temat".

Według niego "być może" nigdy nie uda się poznać wszystkich okoliczności katastrofy. "A być może nagle, któregoś dnia, otworzy się jakaś koperta, teczka, szuflada, i wszystko stanie się jasne" - wskazał.

Przewodniczący PO Grzegorz Schetyna powiedział w poniedziałek, że pl. Piłsudskiego to miejsce święte dla polskiej historii. "Tam znajduje się Grób Nieznanego Żołnierza, który jest symbolem walki o niepodległość, o wolność (...) zakłócanie tego miejsca poprzez postawienie tam, jak mówił Jarosław Kaczyński, jakiegoś cokołu, ma służyć politycznej prowokacji, a nie upamiętnieniu ofiar katastrofy smoleńskiej" - podkreślił lider PO.

W czerwcu 2017 r. wojewoda mazowiecki Zdzisław Sipiera złożył wniosek o przekazanie mu zarządzania nad Placem Piłsudskiego, w celu organizowania na nim uroczystości, w tym uroczystości państwowych. W październiku 2017 r. ówczesny minister infrastruktury i budownictwa Andrzej Adamczyk wydał decyzję o przekazaniu placu do dyspozycji wojewody. 31 stycznia Mazowiecki Urząd Wojewódzki poinformował, że przejął zarządzanie pl. Piłsudskiego - protokół przekazania został podpisany jednostronnie, bo na spotkaniu nie było przedstawiciela prezydent Warszawy. Ratusz zaznaczył, że sprawa nie jest zamknięta, bo nie ma podpisu reprezentanta miasta.

Rzecznik ratusza Bartosz Milczarczyk poinformował w ubiegłym tygodniu PAP, że ratusz będzie się odwoływał od decyzji wojewody ws. lokalizacji pomników, bo miasto nie zostało uznane za stronę.

10 kwietnia 2010 r. w katastrofie samolotu Tu-154M pod Smoleńskiem zginęło 96 osób, w tym prezydent Lech Kaczyński i jego małżonka oraz ostatni prezydent RP na uchodźstwie Ryszard Kaczorowski. Polska delegacja zmierzała na uroczystości z okazji 70. rocznicy zbrodni katyńskiej.