Decyzja o odwołaniu Ryszarda Czarneckiego z funkcji wiceszefa Parlamentu Europejskiego została podjęta z naruszeniem regulaminu PE; ten regulamin został rozciągnięty do granic niemożliwości - powiedział w środę w Strasburgu Ryszard Legutko (PiS).

Legutko, który jest współprzewodniczącym frakcji Europejskich Konserwatystów i Reformatorów (EKR) w europarlamencie wskazał na konferencji prasowej, że PE "stworzył precedens polegający na tym, że może on ukarać posła PE za wypowiedzi, które padły w debatach, sporach, kłótniach w kraju".

"Paradoks również polega na tym, że ta scysja, która miała miejsce w kraju, dotyczyła europosłanki PO, pani Róży Thun, która jest znana ze swoich wypowiedzi niezwykle brutalnych i jej wpływ na obniżenie poziomu debaty publicznej jest znaczący, ale nam nigdy by nie przyszło do głowy, żeby te sprawy wywlekać na poziom PE. Natomiast druga strona nie ma żadnych skrupułów, stosuje wszystkie możliwe środki, no i efekt mamy taki, jaki mamy" - mówił polityk.

Jak dodał, do odwołania Czarneckiego doszło "właściwie z naruszeniem regulaminu PE". "Ten regulamin został rozciągnięty do granic niemożliwości" - ocenił eurodeputowany PiS.

Usunięcie ze stanowiska wiceprzewodniczącego Parlamentu jest - według niego - "możliwe w takim przypadku, gdzie naruszenia mają charakter ocierający się o postępowanie karne, np. korupcji, ale z pewnością nie o kłótnie, spory czy słowo w starciu z innym politykiem krajowym".

W ocenie Legutki przy głosowaniu w sprawie odwołania polityka PiS z funkcji zastosowano ponadto interpretację przepisów "skrajnie niekorzystną" dla Czarneckiego. "Głosy wstrzymujące się nie liczyły; pierwszy raz tak się zdarzyło, bo zawsze w tym Parlamencie głosy wstrzymujące się liczą" - powiedział współprzewodniczący EKR.

"Zrobiono zabieg, dzięki któremu uzyskano wynik taki, jaki chciano; gdyby tego zabiegu nie zrobiono, gdyby nie naciągnięto regulaminu, mielibyśmy nadal Ryszarda Czarneckiego jako wiceprzewodniczącego PE" - dodał Legutko.

Pytany, czy politycy PiS będą odwoływać się od środowej decyzji, Legutko odparł, że odwołania nie będzie, ponieważ decyzja szefa PE jest ostateczna. "Nie ma żadnego ciała, do którego można by się odwołać" - sprecyzował. "Natomiast będziemy jednak uczulać naszych kolegów, że nie można z taką pogardą podchodzić do litery i reguł" - zapowiedział europoseł. (PAP)

autor: Marceli Sommer, Krzysztof Strzępka