Parlament wkrótce przyjmie przepisy mające być odpowiedzią na zmiany w polskim prawie. Do Knesetu trafił ponadpartyjny projekt poszerzający definicję negacji Holokaustu i gwarantujący pomoc Izraelczykom, którzy wpadną w Polsce w kłopoty po zmianie ustawy o IPN.
– Mamy poczucie, że polskie władze złamały obietnicę daną premierowi Binjaminowi Netanjahu przez Mateusza Morawieckiego. Nie poczekaliście z uchwaleniem tej ustawy, aż rozpoczniemy dialog, i otworzyliście puszkę Pandory. Stąd nasza reakcja – tłumaczy DGP źródło w koalicyjnej partii Nasz Dom Izrael.
Chodzi o krótką poprawkę do ustawy o zakazie negowania Zagłady z 1986 r. Dotychczas izraelskie prawo karało za podważanie zbrodni popełnionych przez „reżim nazistowski”, za co grozi do pięciu lat więzienia. Teraz ma zostać do tego dodany zakaz zaprzeczania lub pomniejszania win innych narodów, jeśli są na nie dowody historyczne. – Druga część ma gwarantować pomoc prawną obywatelom, którzy wpadną w tarapaty z powodu obowiązywania nowej polskiej ustawy. Izraelski rząd miałby wziąć na siebie wszelkie jej koszty – mówi nasz rozmówca. – Nie mamy natomiast nic przeciwko waszej walce z określeniem „polskie obozy śmierci” – podkreśla.
Jak mówi nasz informator, pod projektem podpisało się ponad 80 spośród 120 członków parlamentu w Jerozolimie. Cieszy się on ponadpartyjnym poparciem. Nawet inicjatorzy nowelizacji zostali dobrani tak, by dopełnić symboliki narodowego konsensusu. Jest ich w sumie pięciu. Wśród nich zarówno Jicchak Szmuli, pierwszy poseł, który przyznał się do homoseksualizmu, jak i ortodoks Becalel Smotricz, który w 2006 r. organizował blokadę parady gejów w Jerozolimie. Do tego Robert Iłatow z reprezentującego rosyjskojęzycznych Żydów Naszego Domu Izrael i Nurit Koren z Likudu, dominującego stronnictwa w pięciopartyjnej koalicji.
Ale najbardziej znanym politykiem wśród inicjatorów projektu jest Ja’ir Lapid, lider opozycyjnego, walczącego w sondażach o palmę pierwszeństwa z Likudem ugrupowania Jest Przyszłość. To jego tweet był w ubiegłą sobotę katalizatorem polsko-izraelskiej burzy, która przetoczyła się przez media społecznościowe. „Setki tysięcy Żydów zginęły, nie zobaczywszy nawet niemieckiego żołnierza. Polskie obozy istniały i żadne prawo tego nie zmieni” – pisał. I dodawał: „moja babcia została zamordowana w Polsce przez Niemców i Polaków”.
Tyle że obie babcie Lapida przeżyły wojnę, o czym sam publicznie opowiadał. Z dokumentów instytutu Jad Waszem wynika za to, że w obozie w Auschwitz zginęły jego prababcie, Hermina Lederer i Feiga Klein. Gdy zaczęto wytykać mu minięcie się z prawdą, tłumaczył, że chodziło mu właśnie o Lederer. „Dlaczego większość obozów zlokalizowano w Polsce? Bo Niemcy wiedzieli, że przynajmniej część populacji będzie współpracować” – bronił się.
– Lapid w ten sposób próbuje odzyskać głosy ortodoksów, którym się naraził, występując przeciwko zakazowi handlu w szabat – mówi DGP Aleksander Riman, historyk i publicysta związany z Instytutem Badań nad Judaizmem w Jerozolimie.
Poparcie dla rządu w walce z polską ustawą deklaruje nawet część arabskich posłów Knesetu. Nie zawsze zdając sobie sprawę, o co dokładnie chodzi. – Auschwitz zbudowano na polskiej ziemi. Jak można temu zaprzeczać? – pytał Zuhajr Bahlul. A Hanin Zubi, potępiwszy polski parlament, uderzyła zarazem w rząd Izraela, przekonując, że „kto odrzuca odpowiedzialność za zbrodnie wojenne, które sam popełnia na Palestyńczykach, nie powinien być zdziwiony taką postawą innych”. – To chyba pierwszy raz, gdy Arabowie poparli w jakiejś sprawie rząd Netanjahu – mówi Riman.
Nasz rozmówca przypuszcza, że premier Izraela będzie się starał załagodzić konflikt. – Polska jest dla nas zbyt ważnym partnerem. Premier jest wielkim dyplomatą. Od początku zajmuje dość umiarkowane stanowisko. Nie pozwoli, by sytuacja wymknęła się spod kontroli – przekonuje. „Lapida najwyżej nie zaproszą na wykład do Warszawy. A Netanjahu musi być bardziej wyważony, bo wszystko, co mówi i twittuje, będzie miało konsekwencje dla relacji z Polską” – tłumaczył Herb Keinon na łamach „Jerusalem Post”.
Ale Izrael oczekuje ustępstw. – Obozy śmierci na terenie Polski naprawdę były niemieckie. Ale wielu Polaków, jak i Ukraińców, Węgrów i innych, pomagało Niemcom z wielkim entuzjazmem. Polski rząd nie powinien uchylać się od odpowiedzialności za liczne zabójstwa – dowodziła minister sprawiedliwości Ajelet Szaked. Jak twierdzi portal wPolityce.pl, podczas rozmowy z Morawieckim Netanjahu dowodził nawet, że antyżydowskie akty Polaków miały charakter nie incydentalny, ale systemowy.

Trwa ładowanie wpisu

Tymczasem prasa zaczęła publikować bardziej zniuansowane artykuły na ten temat. „Obozy śmierci nie były polskie, choć Polacy i bez tego wyrządzili Żydom wiele zła. Ale gdy Izrael bezmyślnie oskarża Polaków o Holokaust, podburza tamtejszych nieliberalnych nacjonalistów” – wskazuje brytyjski publicysta dziennika „Ha-Arec” Anshel Pfeffer. Media zauważyły też stwierdzenie szefa niemieckiego MSZ Sigmara Gabriela, że za Szoa odpowiadają wyłącznie Niemcy.