Dyskusja nad nowelizacją ustawy o IPN utwierdza przekonanie, że litera prawa to jedno, a jego twórcza i niejednokrotnie selektywna wykładnia funkcjonująca w debacie publicznej to drugie. Analizę prawną projektu należy poprzedzić truizmem. Za zbrodnie popełnione podczas II wojny światowej na obywatelach wielu państw (w tym Polski) odpowiedzialność spoczywa na Rzeszy Niemieckiej.
Dziennik Gazeta Prawna
Prawdą jest jednak i to, że zdarzały się niechlubne przypadki obywateli polskich, którzy wydawali władzom hitlerowskim ukrywających się Żydów, okradali ich mienie czy dopuszczali się zwyczajnych mordów i pobić. Polacy niespecjalnie wyróżniali się np. w stosunku do członków narodu francuskiego czy czeskiego. Nikt nie kwestionuje udokumentowanych przez historyków zachowań godnych potępienia.
Projektowany przepis art. 55a w zamyśle jego twórców powstał w celu podjęcia efektywnej walki z coraz częstszym obciążaniem państwa i narodu polskiego odpowiedzialnością za zbrodnie przeciwko pokojowi, ludzkości i zbrodnie wojenne z czasów II wojny światowej. O tym, jak istotny jest to problem, świadczy powtarzający się w prasie zagranicznej zwrot „polskie obozy śmierci”. Problemy z wyciąganiem właściwych wniosków z historii mają również sami Polacy, co potwierdza choćby wypowiedź rzecznika praw obywatelskich Adama Bodnara: „wiele narodów współuczestniczyło w realizowaniu Holokaustu, w tym naród polski”.
O odpowiedzialności państwa czy narodu za akty zbrodni można mówić w dwóch przypadkach. W pierwszym konieczne jest stwierdzenie, że dokonywali ich przedstawiciele zinstytucjonalizowanego aparatu państwa i były one dokonywane zgodnie z jego prawem. W drugim o odpowiedzialności narodu można mówić w sytuacji masowego poparcia dla totalitarnej polityki służącej eksterminacji danej grupy etnicznej czy religijnej.
Czy w tej sytuacji można mówić o odpowiedzialności narodu polskiego za planową eksterminację Żydów? Oczywiście nie. Polacy nie tylko nie utworzyli kolaboracyjnego rządu (jak np. część Francuzów popierających Philippe’a Pétaina), akty współpracy z okupantem były potępiane, a nawet karane śmiercią (wyroki wydawane przez sądy Armii Krajowej), a Polacy w znacznej mierze czynnie angażowali się w pomoc Żydom (są najliczniejszą grupą Sprawiedliwych wśród Narodów Świata).
Przedstawienie kontekstu pozwala uchwycić prawidłową analizę komentowanego przepisu. Projektodawcy w uzasadnieniu aktu prawnego podkreślali, że nowelizacja ma na celu walkę ze sformułowaniami „polskie obozy koncentracyjne”, „polskie obozy śmierci” czy „polskie obozy zagłady”. Orzecznictwo sądów polskich dotychczas dość jednolicie wskazywało na zastosowanie w takim wypadku sankcji cywilnoprawnych z art. 24 par. 1 czy art. 448 KC, a zatem ochrony za naruszenie dóbr osobistych.
Sądy potwierdzały, że krzywdzące sformułowania o „polskich obozach koncentracyjnych” uprawniają do wystąpienia na drogę sądową każdego członka narodu polskiego. Warto przytoczyć stanowisko Sądu Apelacyjnego w Warszawie, który uzasadniając wyrok z 31 marca 2016 r., stwierdził: „Dla uznania naruszenia poczucia tożsamości narodowej wskutek wypowiedzi o polskich obozach koncentracyjnych nie jest niezbędne zawarcie w jej treści odniesienia do konkretnej osoby jako wchodzącej w skład polskiej wspólnoty narodowej. Ww. wypowiedź godzi wprost w wartości związane z uczestnictwem jednostki w społeczności, w sposób naturalny kształtującej jej osobowość”.
Skoro nie ulega wątpliwości, że sformułowania „polskie obozy śmierci” uprawniają każdego członka narodu polskiego do wystąpienia z powództwem cywilnoprawnym za obraźliwe sformułowanie, pomysłodawcy brzmienia art. 55a poszli o krok dalej. Przewidują bowiem odpowiedzialność karną za trzy rodzaje zachowań. Pierwszym jest „publiczne i wbrew faktom przypisywanie” narodowi lub państwu polskiemu „odpowiedzialności lub współodpowiedzialności” za popełnione przez III Rzeszę zbrodnie nazistowskie określone w art. 6 Karty Międzynarodowego Trybunału Wojskowego. Drugim jest „publiczne i wbrew faktom przypisywanie” narodowi lub państwu polskiemu „odpowiedzialności lub współodpowiedzialności” za inne przestępstwa stanowiące zbrodnie przeciwko pokojowi, ludzkości lub zbrodnie wojenne.
Odpowiedzialność karna będzie dotyczyła jedynie obciążania państwa lub narodu polskiego. Podkreśla to ogólny wymiar sankcji. W ocenie projektodawców niedopuszczalne jest obciążanie odpowiedzialnością za zbrodnie popełnione przez III Rzeszę czy np. ZSRS całego narodu czy państwa polskiego. Przez pojęcie narodu (użyte np. w art. 133 KK) należy rozumieć ogół obywateli polskich, zamieszkałych zarówno w RP, jak i poza jej granicami. Wydaje się, że pojęciem narodu należy obejmować także osoby narodowości polskiej niebędące obywatelami RP. Co za tym idzie, odpowiedzialności będzie podlegał sprawca, który stwierdzi np., że „naród polski dopuścił się eksterminacji Żydów” albo „państwo polskie masowo mordowało Ormian”. Nie poniesie jej np. ocalony z Zagłady informujący o dopuszczeniu się przez konkretnych Polaków zbrodni na Żydach.
Trzecim zachowaniem penalizowanym ma być rażące pomniejszanie w inny sposób odpowiedzialności rzeczywistych sprawców zbrodni przeciwko pokojowi, ludzkości lub zbrodni wojennych (w szczególności III Rzeszy). Odpowiedzialność karna za obciążanie odpowiedzialnością Polaków wynika z konieczności ochrony ofiar tego typu zbrodni przed rozmywaniem odpowiedzialności. Jest to w istocie uzupełnienie obowiązującego już w ustawie z 1998 r. art. 55, przewidującego odpowiedzialność karną za negacjonizm, a zatem „publiczne i wbrew faktom” zaprzeczanie m.in. zbrodniom nazistowskim, komunistycznym i innym stanowiącym zbrodnie przeciwko pokojowi, ludzkości lub zbrodnie wojenne „popełnione na osobach narodowości polskiej lub obywatelach polskich innych narodowości (w tym Żydach)”.
Obecnie zatem karane będzie również „rażące pomniejszanie odpowiedzialności sprawców” tego typu czynów, co stanowi wzmocnienie ochrony pamięci w głównej mierze ofiar Szoa. Co więcej, projektodawca zwraca uwagę na konieczność uznania za zbrodnię „banderowskich nacjonalistów i członków formacji kolaborujących z III Rzeszą” także udziału „w eksterminacji ludności żydowskiej oraz ludobójstwie na obywatelach II RP na terenach Wołynia i Małopolski Wschodniej”.
Kontrowersje wzbudziło znamię przestępstwa z art. 55a polegające na „publicznym” obciążaniu odpowiedzialnością za zbrodnie wymienione powyżej państwa czy narodu polskiego „wbrew faktom”. Oba znamiona łącznie występują już we wspomnianym art. 55 ustawy o IPN (penalizującym m.in. kłamstwo oświęcimskie) i nie budziły dotychczas wątpliwości. O „publicznym” działaniu sprawcy można mówić wtedy, gdy jest skierowane do nieokreślonej liczby osób, np. w mediach, internecie, w trakcie przemówienia. Nie będzie nim rozmowa w zamkniętym gronie. Drugim warunkiem odpowiedzialności powinno być działanie „wbrew faktom”. Stanowi to odniesienie do ustaleń historyków.
Czyn z art. 55a będzie można popełnić umyślnie oraz nieumyślnie. Projektodawcy doszli do przekonania, że należy karać także za sformułowania, które wynikają z niezachowania ostrożności, np. braku należytej rzetelności dziennikarskiej. Artykuł 55b przewiduje, że odpowiedzialności karnej z art. 55a (i art. 55) podlega obywatel RP oraz cudzoziemiec niezależnie od przepisów obowiązujących w miejscu popełnienia czynu zabronionego. Prokurator będzie miał obowiązek prowadzenia postępowania w sytuacji podejrzenia popełnienia przestępstwa przez każdego, niezależnie od miejsca jego popełnienia, także przez dziennikarza zagranicznej gazety czy zagranicznego polityka. Projektodawcy zaznaczyli, że nie popełnia przestępstwa sprawca, który dopuścił się czynu zabronionego w ramach działalności artystycznej lub naukowej.
Projektodawcy zdecydowali o konieczności karania jednej z form kłamstwa historycznego. Penalizacja tego typu zachowań występuje w wielu państwach. W Austrii, Belgii i na Węgrzech odpowiedzialności podlega ten, kto „neguje, zaniża lub usprawiedliwia ludobójstwo z okresu dyktatury narodowosocjalistycznej” (w Austrii zagrożone karą do 25 lat pozbawienia wolności). Podobny przepis obowiązuje w Izraelu (zagrożony karą do pięciu lat więzienia), jednak nie stanowi tam przestępstwa zachowanie w ramach rzetelnych i poprawnych naukowo publikacji, w których nie wyraża się sympatii wobec nazistów. W Czechach zdecydowano o karaniu zachowań odnoszących się do zbrodni komunistycznych (do trzech lat pozbawienia wolności). We Francji i w Niemczech obowiązują podobne przepisy, jednak dotyczą zbrodni stwierdzonych przez trybunał w Norymberdze.
Wprowadzenie regulacji art. 55a bez wątpienia godzi w wolność wyrażania poglądów. Jej ograniczenie jest tu jednak dopuszczalne. TK w wyroku z 21 września 2015 r. stwierdził zgodność z konstytucją art. 49 par. 1 KW, który przewiduje odpowiedzialność za wykroczenie osoby, która „w miejscu publicznym demonstracyjnie okazuje lekceważenie Narodowi Polskiemu, RP lub jej konstytucyjnym organom”. Trybunał przypomniał, że wolność wyrażania poglądów nie jest nieograniczona.
Także w kontekście prawa międzynarodowego obowiązywanie przepisu art. 55a jest dopuszczalne i nie narusza art. 10 EKPCz. ETPCz wypowiadał się w kwestii dopuszczalności karania za pomniejszanie odpowiedzialności za zbrodnie ludobójstwa w kilku orzeczeniach. W sprawie Garaudy przeciwko Francji orzekł, że „negowanie przestępstw przeciwko ludzkości stanowi jedną z najpoważniejszych form zniesławiania Żydów oraz nawoływania do nienawiści wobec nich”.
Wokół projektu art. 55a ustawy o IPN narosło wiele mitów. Projektodawcy podtrzymują linię orzeczniczą polskich sądów i TK dopuszczającą pociągnięcie do odpowiedzialności za nieprawdziwe i publiczne stwierdzenia, obciążające winą za zbrodnie przeciwko pokojowi, ludzkości czy zbrodnie wojenne narodu i państwa polskiego. Wpisuje się to w zasady ustrojowe z art. 1 i 5 konstytucji. Przepis wiąże fakt obciążania innych narodów np. za zbrodnie nazistowskie z uwagi na konieczność ochrony pamięci ofiar II wojny światowej. Ma przeciwdziałać rozmywaniu odpowiedzialności prawdziwych sprawców zbrodni.
Jednocześnie nie zamyka ust tym, którzy chcą mówić o przypadkach niechlubnego zachowania części Polaków, np. w stosunku do Żydów, badają dane zagadnienie czy mówią o swoich doświadczeniach. W kontekście zmian, które mocniej chronią pamięć o ofiarach czystki (m.in. poprzez objęcie ustawą zbrodni banderowskich na Żydach), trudno projektodawcom zarzucić chęć wymazywania z pamięci Polaków wiedzy o zaplanowanej przez III Rzeszę masowej eksterminacji Żydów. Wydaje się, że tego rodzaju nieporozumienia wynikają z braku należytej analizy przepisu i niepotrzebnie wprowadzają zamieszanie w stosunkach polsko-izraelskich.\