Prezydent Rosji Władimir Putin wyraził w czwartek przekonanie, że władze i armia turecka nie były powiązane z niedawną próbą zaatakowania baz rosyjskich w Syrii przez samoloty bezzałogowe. Nazwał incydent prowokacją i zapewnił, że Rosja wie, kto za nią stoi.

Putin mówił o tym na spotkaniu z kierownictwem mediów rosyjskich w redakcji gazety "Komsomolskaja Prawda". Jak wyjaśnił, przed spotkaniem przeprowadził rozmowę telefoniczną z prezydentem Tucji Recepem Tayyipem Erdoganem.

Oświadczył, że celem ataku na bazy rosyjskie było zerwanie wcześniej podjętych ustaleń, i dodał: "byli tam prowokatorzy, ale nie byli to Turcy. I my wiemy, kim oni są, wiemy, ile i komu zapłacili za tę prowokację".

Ocenił także, że drony były tak skonstruowane, by sugerować, że wykonano je metodami chałupniczymi, jednak - wyjaśnił - takiej metodzie konstrukcji przeczą znajdujące się w nich zaawansowane technologicznie elementy.

Pytany o reakcję USA na niedopuszczenie do marcowych wyborów prezydenckich opozycjonisty Aleksieja Nawalnego Putin odpowiedział uwagą, że Kongres i Departament Stanu nie wymieniły innych niedopuszczonych pretendentów.

"To, jak się wydaje, świadczy o tym, komu amerykańska administracja (...) okazuje względy; mówi o tym, kogo oni chcieliby wypromować w sferze politycznej Rosji" - ocenił. Dodał następnie: "w tym sensie zblamowali się, lepiej by było, gdyby milczeli".

Rosyjski prezydent ocenił jako "agresywną" reakcję w USA na - jak to ujął - "niewiarygodne informacje o ingerencji" Moskwy w amerykańskie wybory prezydenckie.

Zapewnił ponadto, że Rosja byłaby usatysfakcjonowana, gdyby zrealizowane zostały porozumienia mińskie "ze wszystkim, co zostało z nich zapisane, w tym z ustawą o szczególnym statusie Donbasu".

Putin zadeklarował także chęć przekazania Ukrainie okrętów i samolotów, które pozostały na Krymie, anektowanym przez Rosję w 2014 roku.

Ministerstwo obrony Rosji podało w tym tygodniu, że w nocy z 5 na 6 stycznia w Syrii podjęta została próba ataku na bazy Hmejmim i Tartus, do której wykorzystano 13 małych samolotów bezzałogowych. Ministerstwo zapewniło, że część dronów zniszczono, a nad niektórymi przejęli kontrolę wojskowi rosyjscy. Podało też, że drony wystartowały z obszaru w prowincji Idlib i że zwróciło się do Ankary, by kontrolowane przez nią grupy przerwały na tych terenach działania zbrojne.

Z Moskwy Anna Wróbel (PAP)