Głosowanie ws. projektu "Ratujmy Kobiety 2017" to groźny sygnał dla partii opozycyjnych, że nie mogą liczyć na swoich ludzi; zabrakło dziewięciu głosów i to naprawdę były głosy opozycji - powiedziała w czwartek PAP pełnomocniczka Komitetu "Ratujmy Kobiety 2017" Barbara Nowacka.

W środę posłowie zdecydowali w głosowaniu, że obywatelski projekt komitetu "Ratujmy Kobiety 2017", który zakładał liberalizację obowiązujących przepisów ws. aborcji, nie będzie dalej procedowany. Został on odrzucony w pierwszym czytaniu. Za jego odrzuceniem głosowało 202 posłów, przeciw było 194, wstrzymało się siedmiu.

W głosowaniu nie wzięło udziału 10 posłów Nowoczesnej. Z kolei za odrzuceniem projektu w pierwszym czytaniu było trzech parlamentarzystów PO: Marek Biernacki, Joanna Fabisiak i Jacek Tomczak, 29 nie głosowało.

"To głosowanie pokazało wewnętrzną słabość i oportunizm części tych posłów, którzy wyjęli karty do głosowania" - oceniła w rozmowie z PAP Nowacka. "Oni nie głosowali za lub przeciw ustawie, głosowali za procedowaniem projektu obywatelskiego i nawet tutaj nie mieli odwagi? To jest bardzo groźny sygnał dla partii opozycyjnych, że nie mogą liczyć na swoich ludzi" - oceniła pełnomocniczka Komitetu "Ratujmy Kobiety 2017".

Zaznaczyła jednocześnie, że nie mówi o całej opozycji. "Siedziałam na tej debacie w Sejmie i słyszałam świetne wypowiedzi, czy to posłanki (Moniki) Wielichowskiej, czy pani posłanki (Joanny) Schmidt, czy (Joanny) Scheuring-Wielgus. To było kilka naprawdę dobrych, merytorycznych głosów. Nie można przekreślać całych formacji" - podkreśliła Nowacka.

Jej zdaniem, warto zastanowić się "dla kogo te formacje w ogóle są". "Niektórzy z nich chodzili na demonstracje kobiece, wspierali czarne protesty, a zagłosowali przeciwko procedowaniu naszego projektu" - powiedziała.

W czwartek z powodu postawy grupy posłów Nowoczesnej, którzy nie wzięli udziału w środowym głosowaniu, troje posłów tej partii - Joanna Scheuring-Wielgus, Joanna Schmidt i Krzysztof Mieszkowski - zawiesiło członkostwo w klubie.

Tego samego dnia rzecznik PO Jan Grabiec poinformował, że posłowie, którzy zagłosowali za odrzuceniem propozycji liberalizującej obecne prawo aborcyjne i dalszymi pracami nad projektem zaostrzającym obecne przepisy - Marek Biernacki, Joanna Fabisiak i Jacek Tomczak - zostali wykluczeni z PO.

Zdaniem Nowackiej była to konserwatywna grupa, która "prędzej czy później i tak znajdzie się w PiS-ie". "Może lepiej, żeby znaleźli się tam prędzej" - dodała.

Wśród przeciwników odrzucenia projektu w pierwszym czytaniu było 58 posłów klubu PiS m.in. prezes Jarosław Kaczyński, Elżbieta Witek, Jarosław Gowin, Joachim Brudziński, Mariusz Błaszczak, Krzysztof Czabański, Marek Kuchciński, Antoni Macierewicz, Beata Mazurek, Jacek Sasin, Ryszard Terlecki i Witold Waszczykowski.

Nowacka przyznała, że nie była zaskoczona takim głosowaniem polityków PiS. Jak mówiła, w 2016, kiedy procedowany był poprzedni projekt Komitetu "Ratujmy Kobiety" - liberalizujący przepisy aborcyjne, większość z posłów PiS, w tym prezes partii Jarosław Kaczyński, głosowało za dalszym procedowaniem tego projektu.

"To jest powód taktyczny, Jarosławowi Kaczyńskiemu nikt teraz nie zarzuci, że obiecał co innego, a głosował inaczej" - oceniła Nowacka nawiązując do słów prezesa PiS, o tym, że każdy obywatelski projekt nie będzie odrzucany w pierwszym czytaniu.

"Zabrakło dziewięciu głosów i to naprawdę było dziewięć głosów opozycji" - podkreśliła. (PAP)

autor: Karolina Kropiwiec