Kar łącznych 5 lat oraz 3,5 roku więzienia i solidarnego naprawienia szkody przekraczającej równowartość 400 tys. zł chce prokuratura dla dwóch mężczyzn oskarżonych o oszustwo przy wymianie rubli białoruskich na euro. Poszkodowanymi są obywatele Białorusi.

W czwartek przed Sądem Okręgowym w Białymstoku zakończył się proces w tej sprawie, a strony wygłosiły mowy końcowe. Wyrok ma być ogłoszony w przyszłym tygodniu.

Na ławie oskarżonych zasiadają dwaj mężczyźni z Jeleniej Góry. Akt oskarżenia obejmuje trzy oszustwa, dokonane w 2014 r. i 2015 r. w Białymstoku i Ostrowi Mazowieckiej. Poszkodowani cudzoziemcy stracili równowartość 80 tys. zł, 105 tys. zł oraz 400 tys. zł, podczas wymiany białoruskich rubli na euro. Zamiast waluty dostali bowiem w reklamówce pocięte kartki papieru, choć do policzenia dawano im najpierw prawdziwe banknoty.

Według prokuratury, scenariusz przestępstwa był we wszystkich przypadkach taki sam: zaczynał się od - składanych Białorusinom np. w białostockich galeriach handlowych - propozycji kupna od nich dużych kwot rubli; proponowano korzystny kurs euro. Żeby zdobyć zaufanie, z każdym z chętnych przeprowadzano od jednej do kilku transakcji, które nie wzbudzały żadnych podejrzeń.

Kiedy jednak oszust umawiał się na wymianę większych pieniędzy, miał ze sobą specjalnie przygotowaną reklamówkę z dwiema komorami. Jedna miała dno i w niej znajdowały się pliki pociętego, malowanego kredkami papieru, czasem z obu stron z oryginalnymi, pojedynczymi banknotami euro, wyglądające jak pliki banknotów. Druga komora dna nie miała - kiedy oszust podawał pieniądze do przeliczenia i wkładał je do torby przewieszonej przez ramię, pliki euro wpadały na dno torby, a kontrahenci otrzymywali reklamówkę z pociętym papierem.

Prokuratura uważa, że nie ma wątpliwości, iż to oskarżeni, w przeszłości już karani za podobne przestępstwa m.in. na szkodę obywateli Czech, są sprawcami oszustw na szkodę obywateli Białorusi. Wśród dowodów wymienia fakt rozpoznania oskarżonych przez pokrzywdzonych i informacje z telefonów komórkowych; wskazuje też, iż w samochodzie jednego z oskarżonych znaleziono pocięty papier i spreparowane reklamówki.

Chce dla oskarżonych kar 5 lat oraz 3,5 roku więzienia. Chce też, by solidarnie naprawili szkodę tym poszkodowanym, którzy złożyli takie wnioski.

Pełnomocnik oskarżyciela posiłkowego - Białorusina, który stracił największą kwotę, chce kary dużo surowszej, bo po 12 lat więzienia, biorąc też pod uwagę, iż oskarżeni działali w warunkach recydywy. "Mamy do czynienia z osobami, które żyją z popełniania przestępstw (...) To od wielu lat jest wszystko zaplanowane, przygotowane" - mówił mec. Juliusz Kołodko.

O oskarżonych powiedział, że to osoby, które "mają bogate doświadczenie w tego rodzaju przestępstwach". Mówił też, że w tym przypadku można mówić nie jedynie o współudziale, ale o zorganizowanej grupie przestępczej.

Pierwszy z oskarżonych przyznał się tylko do jednego oszustwa, kwestionuje jednak wartość szkody - przekonuje, że jest niższa, niż wskazał Białorusin, który stracił pieniądze. Jego obrońca uważa, że sprawiedliwą karą będą w tym przypadku 3 lata więzienia. W swoim wystąpieniu zapewniał, iż pieniądze zostaną zwrócone, mówił, że w sprawie zastosowano 100 tys. zł poręczenia majątkowego, które też będą przeznaczone na wyrównanie strat.

Adwokat drugiego z oskarżonych chce uniewinnienia; uważa, że nie ma dowodów, iż jego klient brał udział w przestępstwie.

Białorusin, który stracił równowartość ponad 400 tys. zł i występuje w procesie w charakterze oskarżyciela posiłkowego zwrócił uwagę, że do tej pory oskarżeni nie zwrócili mu żadnych pieniędzy i nie podjęli takiej próby. Wcześniej jego pełnomocnik mówił, że mężczyzna musiał sprzedać mieszkanie, by oddać pieniądze tym znajomym, wraz z którymi zebrał dużą kwotę rubli białoruskich, które chciał w Polsce korzystnie zamienić na euro.