W procesie dwóch mężczyzn oskarżonych o handel ludźmi w poniedziałek zeznawała jedna z 6 pokrzywdzonych kobiet. Powiedziała, że mężczyźni podawali się za Hiszpanów, miała pracować na bazarze, ale zmuszono ją do przydrożnej prostytucji, a zarobek zabierano.

W toczącym się od grudnia ub.r. przed Sądem Okręgowym w Gdańsku procesie oskarżony jest 50-letni dziś mężczyzna narodowości bułgarskiej i jego 20-letni syn. Prokuratura Okręgowa w Gdańsku zarzuciła obu mężczyznom m.in. handel ludźmi, zmuszanie do uprawiania prostytucji, ułatwianie uprawiania prostytucji i czerpanie korzyści majątkowych z tego procederu. Pokrzywdzonych zostało sześć kobiet.

W poniedziałek przed sądem zeznania składała jedna z pokrzywdzonych – 24-letnia dziś kobieta pochodząca z Lęborka, która przez kilka miesięcy była zmuszana do prostytucji. Kobieta nie chciała zeznawać w obecności oskarżonych, którzy zostali doprowadzeni do sądu z miejscowego aresztu. Pokrzywdzona mówiła, że boi się mężczyzn. „Obecność oskarżonych mogłaby działać krepująco na pokrzywdzoną” – mówił też w sądzie pełnomocnik kobiety, Michał Sambożuk, wnioskując o możliwość złożenia przez nią zeznań bez udziału mężczyzn. Sąd przychylił się do tego wniosku.

Kobieta złożyła wyjaśnienia o tym, jak poznała mężczyzn i jak doszło do tego, że została prostytutką. Początkowo młodszy z mężczyzn był jej znajomym, który często zabierał ją i jej dziecko na plac zabaw czy do restauracji. Potem urwał kontakt, a gdy nawiązał go ponownie, zaproponował przeprowadzkę do Kielc i pracę na bazarze. Trafiła jednak na jedną z okolicznych dróg. Z czasem miała być także wywożona za granicę. „Ja nigdy nie byłam za granicą. Myślałam, że moje dziecko też tam pojedzie" – opowiadała dodając, że została, wraz z inną kobietą, odstawiona do autobusu, który jechał do Niemiec, a dziecko zostało w Polsce. „Bałam się: o siebie i o dziecko, bałam się, że mnie sprzedadzą, a może też sprzedadzą dziecko” – opowiadała.

Po powrocie z Niemiec, gdzie świadczyła usługi seksualne na parkingach za miastem, została wywieziona na Pomorze, w okolice jej rodzinnej miejscowości, gdzie nadal – z dwoma innymi kobietami, była wywożona na okoliczne drogi, by pracować jako prostytutka.

Relacjonowała, że gdy sprzeciwiała się, mężczyzna mówił: „Ręce na dół!” i uderzał ją w twarz. Zdarzało się, że była to uderzenia pięścią. „Przewróciłam się, on podnosił mnie za włosy. Wrzucił mnie w samochód. Po powrocie do domu, gdy kąpałam dziecko, sprawdzałam, czy było bite, ale nie, nie było. Z jedną z dziewczyny były problemy – dużo piła, ale pracowała nawet, gdy była wysoko w ciąży” – relacjonowała też kobieta.

Dwóch obywateli Bułgarii zostało zatrzymanych w październiku 2016 r. przez funkcjonariuszy Morskiego Oddziału Straży Granicznej w Gdańsku. Śledztwo w tej sprawie prowadził Wydział Operacyjno-Śledczego tej formacji pod nadzorem Prokuratury Okręgowej w Gdańsku. Po zatrzymaniu mężczyźni zostali tymczasowo aresztowani. W śledztwie Bułgarzy nie przyznali się do winy. Grozi im od 3 do 15 lat więzienia.

Wraz z nimi zatrzymano także innego obywatela Bułgarii – dziś 27-latka, któremu przedstawiono zarzut ułatwiania pokrzywdzonej uprawiania prostytucji. Mężczyzna ten miał przewozić kobiety do miejsc, w których świadczyły usługi seksualne. Ten podejrzany także nie przyznał się do winy. Jego sprawa została wyłączona do odrębnego postępowania.

Dwie z pokrzywdzonych kobiet zostały objęte opieką Krajowego Centrum Interwencyjno - Konsultacyjnego dla Polskich i Cudzoziemskich Ofiar Handlu Ludźmi. (PAP)

autor: Anna Kisicka