Ludowcy na jeden oddany na nich głos wydali 16,83 zł. PiS tylko 5,19 zł. W przeliczeniu na obywatela w roku wyborczym 2015 na partie wydaliśmy po ponad 6 zł
Źródła finansowania partii politycznych / Dziennik Gazeta Prawna
Autorzy publikacji „Finanse polskich partii”, raportu sporządzonego dla Fundacji Batorego, pod lupę wzięli strumienie finansowania największych ugrupowań. Chodzi nie tylko o standardowe źródła, jak subwencje na działalność statutową (przyznawane pod warunkiem przekroczenia 3-proc. progu) czy dotacje (czyli refundację kosztów kampanii dla partii, którym udało się wejść do parlamentu). Eksperci zbadali też środki, które formalnie nie przepływają przez partyjne konta, ale wspierają działania ugrupowań w terenie, np. pieniądze na funkcjonowanie biur poselskich i senatorskich. Do tego dochodzą jeszcze indywidualne wpłaty, darowizny i składki członkowskie.
– Próbowaliśmy ten skomplikowany obraz poskładać. Podliczenie wpływów z budżetu i źródeł prywatnych dla najważniejszych partii pokazało, że w roku wyborczym 2015 na każdego obywatela przypada 6,31 zł, a w niewyborczym 2016 r. było to 5,63 zł – wyliczyli autorzy raportu.
Gdyby brać pod uwagę tylko środki z budżetu państwa, widełki robią się szersze. W 2015 r. byłaby to kwota 3,92 zł, w 2016 r. 5,64 zł. W pierwszym roku po wyborach partie uzyskują „premię” finansową, głównie w postaci dotacji – w 2015 r. z tego źródła uzyskały 6,8 mln zł, a rok później ponad 60 mln zł. W ubiegłym roku stronnictwa uzyskały ze wszystkich źródeł 239 mln zł (o 26 mln zł więcej niż w 2015 r.).
Eksperci wyliczyli też, jaki był koszt uzyskania jednego głosu przez partie w poszczególnych wyborach na przestrzeni ostatnich lat. W tym celu pod uwagę wzięto kwotę wydatków komitetu wyborczego i podzielono ją przez liczbę uzyskanych głosów. W ostatnich wyborach parlamentarnych – w 2015 r. – najwięcej za jeden głos „zapłacili” ludowcy – 16,83 zł (przy wydatkach kampanijnych na kwotę ponad 13 mln zł). PO i PiS dysponowały podobną kwotą (ponad 29 mln zł). W przypadku pierwszej z tych partii koszt uzyskania jednego głosu wyniósł 8,03 zł, a w odniesieniu do PiS – 5,19 zł.
Autorzy raportu zwracają uwagę, że część wydatków partyjnych podlega tylko powierzchownej kontroli Kancelarii Sejmu i Senatu. Jako przykład wskazywany jest Fundusz Ekspercki.
Od 2001 r. partie mają nie tylko obowiązek jego utworzenia, ale też przeznaczania na jego rzecz (publikacje i ekspertyzy) minimum 5 proc. subwencji. W przypadku największych ugrupowań to wydatek rzędu kilkuset tysięcy złotych rocznie. W praktyce jest to przepis martwy. Jeśli ugrupowanie nie przekaże minimalnej kwoty na Fundusz, nie stanowi to podstawy dla odrzucenia informacji finansowej, ale jedynie powoduje jej przyjęcie z zaznaczeniem uchybienia.
Zdaniem ekspertów środki publiczne powinny być dalej podstawą finansowania partii politycznych (pozwala to na mniejsze zagrożenie korupcją i łapówkarstwem), ale potrzebne są większa przejrzystość i kontrola nad tymi wydatkami. – Sprawozdania finansowe dostępne są jedynie w formie papierowej. Nie są do nich dołączane żadne dokumenty źródłowe potwierdzające poniesione wydatki, np. faktury czy umowy – wskazuje Adam Sawicki, współautor raportu związany z Fundacją Odpowiedzialna Polityka.
Ekspertom wtórował Tomasz Gąsior z Krajowego Biura Wyborczego. – Od lat różne środowiska postulują wprowadzenie zbioru dopuszczalnych partyjnych wydatków. Na razie ustawa o partiach politycznych nie daje PKW możliwości kontrolowania środków pozyskanych od osób fizycznych, a cele statutowe partii są często bardzo ogólnie określone – stwierdził.