Dyrektorzy opolskich szpitali, w których lekarze wypowiadają umowy opt-out ostrzegają: od nowego roku kolejki pacjentów wydłużą się, a placówki mogą mieć problem z realizacją umów z NFZ.

Jak poinformował PAP koordynator Porozumienia Rezydentów w województwie opolskim Konrad Rekucki, według Opolskiej Izby Lekarskiej wypowiedzenia umów umożliwiających pracę powyżej 48 godzin tygodniowo złożyli lekarze większości oddziałów szpitali w Nysie, Uniwersyteckiego Szpitala Klicznego w Opolu i lekarze chirurdzy oraz ortopedzi Szpitalu Wojewódzkim w Opolu. Pojawiły się także informacje o problemach z obsady dyżurów w nocnej i świątecznej opieki zdrowotnej w kilku miastach regionu.

"Klauzula opt-out pozwala lekarzom pracować ponad 48 godzin tygodniowo. Wprowadzono ją, by dać polskiemu rządowi po wejściu do Unii Europejskiej czas na zwiększenie liczby pracowników medycznych. Niestety, to prowizoryczne rozwiązanie stało się codziennością. To niebezpieczne, bo z powodu przemęczenia lekarz może popełnić błąd. Nikt nie chciałby być operowany przez chirurga, który jest na nogach od kilkudziesięciu godzin. Uważamy, że coraz większy niedobór lekarzy i pielęgniarek stanowi zagrożenie dla bezpieczeństwa pacjentów" - wyjaśnia lekarz rezydent Konrad Rekucki.

Dyrektor Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego w Opolu Dariusz Madera zapowiedział, że z powodu braku lekarzy, którzy masowo wypowiedzieli umowy opt-out, przy ustalaniu grafików na nowy rok musiał skupić się na zapewnieniu tych działań, które są związane z ratowaniem życia i tzw. ostrymi przypadkami. Pacjenci muszą liczyć się z dłuższymi kolejkami do lekarzy specjalistów i odwołaniem terminów niektórych zabiegów planowych. Madera nie wyklucza, że istnieje ryzyko niewykonania umowy z NFZ, co w efekcie może spowodować automatyczne zmniejszenie ryczałtu z NFZ w kolejnych okresach rozliczeniowych.

Podobne problemy ma szpital w Nysie. Jego dyrektor, Norbert Krajczy, podobnie jak jego odpowiednik w Opolu, widzi poważny problem w organizacji pracy niektórych oddziałów, w których zabraknie lekarzy.

"Oczywiście, na pierwszy plan wysuwa się ochrona życia. Z braku odpowiedniej obsady lekarskiej na dalszy plan zejdą zabiegi planowe robione w ramach ryczałtu NFZ. Może okazać się, że w nadchodzących miesiącach obsłużymy mniej pacjentów i nie dlatego, że nagle nasze społeczeństwo ozdrowiało, ale dlatego, że nie będzie miał kto ich przyjąć" - powiedział Krajczy.

Zdaniem szefa nyskiej placówki, podwyżki jakie otrzymali rezydenci, nie rozwiążą problemu.

"Minister dał niektórym rezydentom ponad tysiąc złotych podwyżki. W efekcie mają pensję wyższą, niż specjaliści u których się uczą. Żeby było ciekawiej, rezydent nie może pracować samodzielnie, a minister swoją decyzją promujących uczniów przy jednoczesnym zignorowaniu nauczycieli, doprowadził do absurdu" - uważa Krajczy. (PAP)

Marek Szczepanik