Prace nad planem miejscowym dla Śródmieścia Południowego ciągnęły się siedem lat. Mimo protestów ruchów miejskich Rada Warszawy kilka dni temu przyjęła uchwałę, na mocy której plan stanie się obowiązującym dokumentem. Za opowiedziało się 43 radnych. Pojawił się tylko jeden głos przeciwny i siedem wstrzymujących. Jako że w radzie większość ma PO, to wynik głosowania oznacza, że wokół planu doszło do cichego sojuszu na linii PO – PiS.
Plan od samego początku budzi kontrowersje, które szeroko opisywaliśmy na łamach DGP. Dopuszcza m.in. budowę wieżowców w rejonie skrzyżowania ul. Emilii Plater i Nowogrodzkiej. Istniejące ok. 140-metrowe budynki Marriottu i dawnego Elektrimu można byłoby podnieść do 170 m. Plan unieważnia dotychczas wydane na tym terenie kontrowersyjne „wuzetki” – warunki zabudowy. A, jak pisaliśmy, w niektórych przypadkach stanowią one przedłużenie reprywatyzacyjnej patologii. Władze miasta już robią przymiarki do wystawienia na sprzedaż cennych gruntów. Do tej pory brak planu na tych terenach odstraszał potencjalnych inwestorów.
Choć dokument jest ostatecznie uchwalony, wojna o Śródmieście Południowe trwa. Aktywiści z Miasto Jest Nasze zapowiadają, że będą dążyli do zaskarżenia planu i spróbują namówić wojewodę (z PiS), by ten przyjrzał się decyzji warszawskich radnych i stwierdził nieważność podjętej uchwały. Jako powody wskazują m.in. nieuwzględnienie interesu publicznego (zabudowanie wieżowcami terenów zielonych), braki formalne (np. niepełna, ich zdaniem, ocena wpływu planu na środowisko i odwoływanie się w niej do nieaktualnych aktów prawnych) czy zaburzenie krajobrazu priorytetowego Warszawy wskutek budowy nowych wysokościowców.
Z drugiej strony działania prawne przeciwko konkretnym osobom blokującym inwestycje w ścisłym Śródmieściu zapowiedziała firma BBI Development, która na ujętych w planie gruntach kościelnych ma postawić wysokościowiec Roma Tower.