Wielkie plany reform Unii Europejskiej forsowane przez prezydenta Francji Emmanuela Macrona są martwe - pisze w sobotę niemiecki dziennik "Sueddeutsche Zeitung". Winę za fiasko ponoszą nie Niemcy, lecz sam Macron, który nie ustrzegł się szkolnych błędów.

"Plany reform Unii Europejskiej autorstwa Macrona nigdzie nie wywołały tak wielkiej fascynacji jak w Niemczech. Być może właśnie to jest przyczyną, dla której prezydent Francji nieustannie podkreśla, że przyszłość Unii zależy tylko i wyłącznie od gotowości Niemiec do poparcia reform" - pisze autor komentarza, szef działu zagranicznego opiniotwórczej gazety Stefan Kornelius.

"Macron znalazł w niemieckiej SPD gotowego do działań sekundanta. Ale to nie wystarczy. Wręcz przeciwnie. Macron wie od ostatniego szczytu UE w październiku, że jego wizji Europy nie da się wprowadzić w życie. Winę za ten stan rzeczy ponosi nie Angela Merkel, lecz on sam" - czytamy w "SZ".

Zdaniem Korneliusa Macron popełnił "typowy błąd nowicjusza" przeceniając siłę sprawczą 28, a wkrótce 27 krajów. "W UE obowiązuje zasada, którą szczególnie dobrze powinno znać państwo tak dominujące jak Francja: kto ignoruje małe kraje, ten wpada w kłopoty".

Znaczna część programu Macrona jest zdaniem Korneliusa dobra i słuszna. "W Europie decyduje jednak często to, kto proponuje temat i jak dokładnie sformułowana jest propozycja" - wyjaśnia autor.

Macron "trzykrotnie przedobrzył" wywołując tym samym sprzeciw wobec całej swojej agendy - uważa komentator.

Wymieniając błędy popełnione przez Macrona Kornelius zwraca uwagę po pierwsze na jego zapowiedzi o "nowym założeniu" Europy. "Kto chce zakładać na nowo, ten potrzebuje traktatu. Każde dziecko w szkole wie jednak, że zmiana traktatu jest niemal niemożliwa i wywołałaby jeszcze więcej problemów. Kto chce nowego traktatu, ten chce innej Europy - małej, sfragmentowanej, z różnymi prędkościami. Poza Macronem nikt tego nie chce" - pisze komentator "SZ".

Po drugie, wylicza autor, pomysły Macrona dla strefy euro są "co najmniej częściowo problematyczne i mogą bardzo dużo kosztować" nie tylko Niemcy, lecz także wiele innych krajów.

Po trzecie Macronowi przyświeca pomysł "czegoś w rodzaju ruchu proeuropejskiego" mającego mobilizować wszystkie kraje Wspólnoty, chce zorganizować L'Europe en Marche - czytamy.

Zdaniem Korneliusa pomysł jest "skrajnie niebezpieczny", ponieważ oznacza ingerencję Francji w narodowe debaty poszczególnych krajów, co może mieć wpływ na systemy partyjne w tych państwach.

Macron powinien zauważyć, że szefowie rządów postanowili rozmawiać o problemach Europy w ramach tzw. Leaders agenda. "To jest obowiązujący kalendarz reform do czerwca 2019 roku. Niektóre z pomysłów Macrona pojawiają się tam, choć w mocno zmiękczonej formie" - zaznacza Kornelius.

"Powodzenie tej agendy zależy w dużej mierze od prezydenta UE Donalda Tuska, a także od tego, w jakim tempie europejski pociąg będzie chciał posuwać się naprzód" - konkluduje Kornelius w "Sueddeutsche Zeitung".