My opiniujemy czy nazwa Armii Ludowej, czy Dąbrowszczaków jest symbolem komunizmu i w obu tych przypadkach jest to sprawa dosyć oczywista; warto, żeby była tu podtrzymywana jednomyślność, bo chodzi o polską rację stanu - powiedział PAP historyk IPN dr Maciej Korkuć.

Wojewoda mazowiecki poinformował niedawno, że w związku z obowiązywaniem tzw. ustawy dekomunizacyjnej, wydał zarządzenie o przemianowaniu 47 ulic w stolicy, m.in. al. Armii Ludowej na Lecha Kaczyńskiego oraz Dąbrowszczaków na Borysa Sawinkowa. Nowe prawo, które zakazuje "propagowania komunizmu lub innego systemu totalitarnego", dało samorządom czas do 2 września 2017 r. na zmianę nazw 943 ulic, które - jako podlegające ustawie - wskazał Instytut Pamięci Narodowej.

Podobne zarządzenia wydali też inni wojewodowie.

W czwartek Rada Warszawy głosami Platformy Obywatelskiej (PO) zdecydowała o zaskarżeniu do sądu administracyjnego zmiany 47 nazw ulic przez wojewodę mazowieckiego na podstawie tzw. ustawy dekomunizacyjnej. Zdaniem PO wojewoda wykorzystał ustawę do celów politycznych i nie konsultował zmian z mieszkańcami. Przeciw było Prawo i Sprawiedliwość (PiS), twierdząc, że ws. dekomunizacji rada miasta nie wykorzystała swojego czasu.

W piątek na konferencji prasowej podsumowującej dwa lata działania rządu, wojewoda mazowiecki odniósł się do decyzji Rady Warszawy. Wskazywał, że dekomunizacja musi "przenieść Polskę w absolutnie wolny wymiar, który nie jest związany żadnymi kompromisami czy półśrodkami".

"Chciałbym przypomnieć, że ustawa, która mówi o tym, że w przestrzeni publicznej nie powinno być miejsca dla gloryfikacji systemów totalitarnych była jedną z nielicznych ustaw przyjętych praktycznie jednomyślnie, pomijając jakieś drobne wyjątki" - powiedział PAP historyk krakowskiego IPN dr Maciej Korkuć.

Jak dodał, ustawa "przygotowana została zarówno przy udziale posłów Platformy Obywatelskiej, jak i posłów Prawa i Sprawiedliwości i warto, żeby w tych sprawach była podtrzymywana jednomyślność, bo chodzi o polską rację stanu, o gałąź, na której tak naprawdę wszyscy siedzimy".

Jednocześnie Korkuć podkreślił, że "systemy totalitarne, działacze, ludzie i organizacje, które chciały zbudować system zniewolenia, który kosztował Polaków tak wiele ofiar, nie mogą być gloryfikowane, nie powinny być gloryfikowane, jeżeli chcemy, żeby ta historia do nas nie wracała".

W jego ocenie nie chodzi tylko o przeszłość, ale także o przyszłość Polski. "Jeżeli będziemy dawać prosty komunikat, że jeżeli ktoś jest zbrodniarzem, ktoś działa przeciwko wolności współobywateli, jeżeli ktoś działa przeciwko niepodległości państwa i będzie dalej wychwalany, to znaczy, że stwarzamy wzór do naśladowania, że wychowujemy społeczeństwo w duchu komunikatu: działajcie przeciwko niepodległości, działajcie przeciwko wolności Rzeczpospolitej Polskiej" - mówił.

I dalej wyjaśniał: "odwrotnie - jeżeli będziemy mówić, że każda tego typu działalność nie może spotykać się z akceptacją, również w pamięci narodowej, będzie to jawny komunikat, że w Polsce, tak jak w Izraelu zbrodnie nazizmu nie są tolerowane, że w Polsce zbrodnie komunizmu nie są tolerowane i ideologia komunizmu, ani narodowego socjalizmu nie jest tolerowana".

Historyk podkreślił, że Instytut Pamięci Narodowej pełni określoną rolę w realizacji tzw. ustawy dekomunizacyjnej. "My opiniujemy, czy nazwa Armii Ludowej, czy Dąbrowszczaków jest symbolem komunizmu, czy to były organizacje, które działały z upoważnienia komunizmu i na rzecz komunizmu"- powiedział. I dodał: "w obu tych przypadkach jest to sprawa dosyć oczywista".

Odnosząc się do nazwy ul. Armii Ludowej, Korkuć powiedział, że "Armia Ludowa była strukturą od początku do końca funkcjonującą pod finansowym, personalnym, militarnym i organizacyjnym zwierzchnictwem ośrodków dowódczych w Moskwie, które były gotowe do realizowania takiej polityki Stalina, jaką on wyznaczy, jaką on ukierunkuje".

Historyk stwierdził, że podobnie jest w przypadku Dąbrowszczaków. "Były to formacje tworzone pod egidą Kominternu na podstawie decyzji Międzynarodówki Komunistycznej, które były tworzone przez komunistów na wzór tego rodzaju jednostek funkcjonujących w Związku Sowieckim" - mówił.

I dodał: "w strukturach byli komisarze polityczni, ideologia i szkolenie ideologiczne były robione pod nadzorem Kominternu". Korkuć przytoczył również, że różnego rodzaju publikacje z tamtego czasu, chociażby gazeta "Dąbrowszczak", którą sami Dąbrowszczacy wydawali, "to materiały, które są lustrzanym odzwierciedleniem tych kampanii propagandowych, które się dzieją w Związku Sowieckim".

Jak opowiadał: "jeżeli w Związku Sowieckim odbywają się procesy trockistów to państwo znajdziecie informacje o Trockim jako faszyście w +Dąbrowszczaku+, jeżeli we Froncie Ludowym były dokonywane wewnętrzne czystki przez komunistów, właśnie poprzez rugowanie innych środowisk lewicowych, to macie państwo odbicie tego w publikacjach, gdzie Trocki i trockiści są traktowani jako ramię faszyzmu".

"W związku z tym, my nie możemy udawać, że te formacje nie były tym, czym były w rzeczywistości" – podsumował Korkuć.