Mamy ostry konflikt ws. nominacji generalskich prezydenta z ministrem obrony; on obciąża obie strony - powiedział w poniedziałek w Krakowie wiceszef PO Tomasz Siemoniak. Dodał, że polityczną odpowiedzialność za tę sytuację ponosi prezes PiS Jarosław Kaczyński.

"Mamy ostry konflikt prezydenta - zwierzchnika sił zbrojnych z ministrem obrony i z wypowiedzi przedstawiciela prezydenta wynika, że tych nominacji 11 listopada nie będzie. Ten kryzys będzie trwać" – podkreślił Siemoniak na konferencji w Krakowie. "Uważam, że on obciąża obie strony. Jest kosztem wojska, kosztem paraliżu wojska" - ocenił polityk, w przeszłości m.in. wicepremier i szef MON.

Jego zdaniem konflikt wokół nominacji generalskich wystawia "złe świadectwo obozowi rządzącemu". "Od sierpnia nic się nie dzieje, nie ma żadnego przełamania. Naraża to nasze bezpieczeństwo, naraża wojsko na długotrwały paraliż" - przekonywał Siemoniak. "Myślę, że prezes Jarosław Kaczyński powinien sobie mocno tę sprawę akurat wziąć do serca, bo ponosi polityczną odpowiedzialność za ten konflikt i za jego rozwiązanie" – dodał polityk Platformy.

Były szef MON wskazywał, że to nie jest tak, że konflikt między prezydentem, a ministrem obrony może trwać latami. "W przeszłości ministrowie i prezydenci bywali z różnych opcji politycznych, zawsze potrafili się jakoś dogadać. To jest bez precedensu od 27 lat, żeby nie było nominacji generalskich i żeby prezydent nie współpracował z ministrem obrony. Są z jednego obozu i lider tego obozu ponosi za tę kwestię odpowiedzialność" - wskazywał Siemoniak.

Ironizował, że być może za jakiś czas to pułkownicy będą dowodzili siłami zbrojnymi, ale - jak zaznaczył - "jest to sytuacja absurdalna". "Absurdalna wobec wojska, gdzie nominacje generalskie są potrzebne w normalnym przebiegu kariery i absurdalna dla sojuszników, którzy widzą, że wojsko polskie – ważną część NATO – dosięga głęboki kryzys, który ma wyłącznie korzenie polityczne" – powiedział wiceszef PO.

Wyraził też pogląd, że minister Macierewicz "źle postępuje", nagłaśniając w mediach wezwanie niemieckiego attaché obrony do MON, bo - jego zdaniem - wątpliwości między sojusznikami "załatwia się we własnym gronie, nie szukając poklasku w mediach". "Mamy czas przedrekonstrukcyjny, gdzie panowie Macierewicz i Waszczykowski dostali ADHD i atakują Niemcy, Ukrainę. Myślę, że w tym tygodniu może czas na Czechy i Słowację, albo zaatakują jeszcze Bałtyk, żeby się pokazać prezesowi Kaczyńskiemu jako ci niezłomni" – ironizował Siemoniak.

Pytany o rekonstrukcję rządu i o to czy nastąpi zmiana premiera, wiceszef PO zauważył, że opinie w tej sprawie są różne. "Biorą się z tego, że premier Beata Szydło faktycznie tej roli nie pełni i większość ministrów w ogóle się nie przejmuje jej ocenami i opiniami. Z takich kwestii, jak działalność MSWiA czy MON, premier dawno zdezerterowała" – ocenił.

"Nie wiem. To jest decyzja prezesa Jarosław Kaczyńskiego i tak naprawdę on musi sobie odpowiedzieć na pytanie, czy chce dalej funkcjonować jako naczelnik, który ustala wszystko na Nowogrodzkiej, czy też chciałby wziąć faktyczną odpowiedzialność. Lepiej byłoby, gdyby tą odpowiedzialność wziął i był po prostu premierem" – uważa Siemoniak.

Polityk spodziewa się, że "najgorsi pozostaną, a ci trochę lepsi" ministrowie odpadną. "Taka jest nieubłagana logika PiS-u" – dodał Siemoniak.

Pytany, czy po rekonstrukcji, do rządu wejdą jacyś posłowie PO, Siemoniak odpowiedział, że nie spodziewa się, żeby "ktoś się na to pokusił".

"Fakt" napisał w poniedziałek, że "czterech posłów należących do klubu PO prowadzi negocjacje na temat swojego przystąpienia do koalicji PiS z Solidarną Polską i nową partią Jarosława Gowina, Porozumieniem". (PAP)

autor: Małgorzata Wosion-Czoba