Medycy z Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego w Płocku (Mazowieckie) zakończyli w niedzielę wieczorem głodówkę, prowadzoną od wtorku w ramach ogólnopolskiej akcji. Zapowiedzieli, że będą kontynuowali protest w innej formie, uzgodnionej w ramach Porozumienia Zawodów Medycznych .

"W trosce o naszych pacjentów i wobec jawnej ignorancji władzy jesteśmy zmuszeni do zakończenia dziś tej formy protestu" - oświadczyła Maja Izmajłowicz-Roszkowska, lekarza rezydent na oddziale anestezjologii i intensywnej terapii płockiego WSzZ, informując o zakończeniu tam głodówki.

Zaznaczyła, że "wobec braku realnych działań rządu", który - jak oceniła - "podjął decyzję o brnięciu w zaniedbania poczynione przez 27 ostatnich lat przez kolejne partie rządzące" protest medyków w płockim WSzZ nie kończy się. Jak dodała, postulaty pozostają niezmienne, w tym "radykalne zwiększenie nakładów na ochronę zdrowia do bezpiecznego poziomu europejskiego, nie niższego niż 6,8 proc. PKB przez najbliższe cztery lata", a także rozwiązanie problemu braku personelu medycznego oraz poprawa warunków pracy i płacy w służbie zdrowia.

"To nie jest koniec naszego protestu. Jesteśmy zmuszeni do zmiany jego formy. Nie możemy zaprzestać walki o odpowiednio zaopiekowane medycznie państwo. Kolejne decyzje, dotyczące rozszerzenia protestu już zapadły. I nasze działania przyjmą formę bardziej radykalną. Już wkrótce zostaną poczynione kroki o charakterze ogólnopolskim" - podkreśliła Izmajłowicz-Roszkowska.

Dodała, że w związku z protestem medyków płockiego WSzZ pod obywatelskim projektem ustawy o zwiększeniu nakładów na ochronę zdrowia zebrano tam w ciągu kilku dni ponad 1 tys. podpisów. "Dostaliśmy w ten sposób jasny sygnał od naszych pacjentów, że w pełni popierają nasze działania. Pacjenci odwiedzali głodujących. Okazywali im wsparcie i mobilizowali do dalszej walki. Teraz nie możemy się od nich odwrócić" - powiedziała Izmajłowicz-Roszkowska.

Jak poinformowała dziennikarzy, w prowadzonej od wtorku w płockim WSzZ głodówce wzięło łącznie udział 16 medyków, w tym lekarze rezydenci. W niedzielę, gdy ogłaszano zakończenie tej formy protestu, na sali, gdzie odbywało się spotkanie, w którym uczestniczyli m.in. lekarze specjaliści, obecnych było 9 osób, które ostatnio uczestniczyły w głodówce.

Pytana przez dziennikarzy o zapowiadaną, nową formę protestu, Izmajłowicz-Roszkowska oświadczyła, iż decyzje w tej sprawie zależą od uzgodnień w ramach Porozumienia Zawodów Medycznych.

Za udział w proteście medykom płockiego WSzZ dziękował prezes tamtejszej Okręgowej Izby Lekarskiej Jarosław Wanecki. Zwrócił przy tym uwagę, iż Płock, oprócz Leszna, był jedynym nieakademickim ośrodkiem, który przystąpił do protestu głodowego medyków. "Dzisiaj kończy się protest głodowy, ale myślę, że dochodzi do naszej świadomości, lekarzy i pacjentów, że tak naprawdę żaden rząd, także ten, nie chce poprawić bytu polskiego pacjenta, ani polskiego medyka" - powiedział. I dodał: "Dzisiaj prawie, że w zaduszkowej tonacji możemy powiedzieć, że zdrowie pacjenta właśnie dzisiaj zostało pogrzebane".

Rozpoczynając we wtorek protest głodowy medycy płockiego WSzZ podkreślali, że "osiągnięcie 6 proc. PKB na ochronę zdrowia w 2025 r. jest propozycją poniżającą pacjenta". W wydanym wtedy oświadczeniu napisali: "naszym podstawowym postulatem jest wzrost nakładów na ochronę zdrowia w Polsce do 6,8 proc. PKB".

Protest głodowy prowadzony był rotacyjnie w holu na pierwszym piętrze płockiego WSzZ, gdzie ułożono materace. Rozwieszono też hasła: "Kolejka poniża pacjenta", "Wszyscy jesteśmy pacjentami". Oprócz lekarzy rezydentów, w proteście uczestniczyli tam m.in. diagnostycy. Gdy rozpoczynała się głodówka w płockim WSzZ, w podobnej formie protestowali medycy w Warszawie, Szczecinie, Lesznie, Łodzi, Gdańsku, Krakowie i Wrocławiu - łącznie były to wtedy 72 osoby.

Lekarze rezydenci rozpoczęli protest głodowy 2 października, domagając się m.in. zwiększenia nakładów na ochronę zdrowia - do 6,8 proc. PKB w ciągu trzech lat. We wtorek rząd przyjął projekt ustawy, który przewiduje stopniowe podnoszenie finansowania ochrony zdrowia do 2025 r., kiedy miałoby osiągnąć poziom 6 proc. PKB. Przedstawiciele rezydentów mówili, że nie godzą się na propozycję rządu.

W ostatnim czasie Naczelna Rada Lekarska (NRL) zwróciła się z apelem do lekarzy o ograniczenie pracy do maksymalnie 48 godzin w tygodniu.

"Naczelna Rada Lekarska, uwzględniając głosy środowiska lekarzy, którzy słusznie dostrzegają, że nadmierne obciążenie pracą wpływa negatywnie zarówno na jakość udzielanych pacjentom świadczeń zdrowotnych, jak i na możliwość regeneracji sił przez samych lekarzy, zwraca się do lekarzy o ograniczenie w najbliższym czasie gotowości do świadczenia pracy i wykonywania świadczeń zdrowotnych, również w ramach umów cywilnoprawnych, do maksymalnie 48 godzin w tygodniu" - napisali członkowie NRL w stanowisku opublikowanym na stronie internetowej organizacji.(PAP)