Na spotkaniu Rady Europejskiej może zostać poruszona kwestia niestosowania się Polski do wyroków unijnego trybunału. To sygnał zmiany nastawienia wobec Warszawy.
Problemy, które przywódcy państw członkowskich poruszą na szczycie, zawsze są znane z wyprzedzeniem. Publikuje je sekretariat przewodniczącego Rady Europejskiej. W agendzie rozpoczynającego się dzisiaj spotkania są kwestie związane z migracją, zacieśnieniem współpracy w zakresie obrony, a także dyskusja o stanie negocjacji z Wielką Brytanią.
Według „Der Spiegel” w programie rozmów pojawi się jeszcze jeden wątek: praworządność. Nie chodzi jednak o spór między Polską a Komisją Europejską w sprawie zmian w sądownictwie, który toczy się w ramach procedury praworządności. Chodzi o sposób, w jaki Polska odnosi się do decyzji Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej.
Chociaż źródło sporu wydaje się błahe (chodzi o nakaz wstrzymania wycinki w Puszczy Białowieskiej wydany przez TSUE w lipcu, uwzględniający jednak możliwość prac leśnych związanych z utrzymaniem bezpieczeństwa – furtka, z której resort środowiska skorzystał), to jego konsekwencje są poważne. To, że na uwzględnienie praworządności w porządku szczytu UE nalegała Angela Merkel, może świadczyć o zmianie podejścia Berlina do Warszawy. Dotychczas zarówno kanclerz, jak i jej współpracownicy byli powściągliwi w odnoszeniu się do działań polskiego rządu. Jak mówi DGP osoba znająca kulisy unijnej dyplomacji, niemieccy politycy byli w stanie zaakceptować większość posunięć swoich odpowiedników z Warszawy, uznając je za wewnętrzne sprawy Polski. – W zasadzie mogliby nawet przełknąć reformę wymiaru sprawiedliwości. Kwestii trybunału jednak nie odpuszczą, bo jest fundamentalna dla Unii. Berlin nie może sobie pozwolić na to, by któreś z państw kwestionowało zasadność działania TSUE. Kto da gwarancję, że inne państwa nie wezmą przykładu z Polski? – pyta urzędnik. Jego zdaniem w ten sposób można wygasić trybunał.
Jak pisze „Der Spiegel”, rozmowa na temat przestrzegania prawa w Unii to osobny temat. Chociażby biorąc pod uwagę, jak często państwa członkowskie ignorowały zapisy paktu stabilności i wzrostu (a nawet dworowały sobie z niego publicznie). Niemniej jednak żaden kraj Wspólnoty nie zlekceważył dotychczas decyzji i orzeczeń trybunału – przed którym zresztą we wtorek odbyło się posiedzenie w sprawie Puszczy Białowieskiej, w którym uczestniczył minister środowiska Jan Szyszko.
Wątpliwe jednak, aby rozmowa o praworządności podczas szczytu poszła w kierunku ewentualnych sankcji. Co prawda od jakiegoś czasu na forum unijnym pojawiają się pomysły, żeby krajom, które naruszają praworządność, zmniejszać dostęp do funduszy unijnych (taki dokument powstał także w połowie roku w niemieckim resorcie finansów), ale pomysłowi wciąż sprzeciwia się przewodniczący Komisji Europejskiej Jean-Claude Juncker. – Nie chcę pogłębiać różnic między państwami ze wschodu i z zachodu Unii – mówił polityk we wczorajszym wywiadzie dla tabloidu „Bild”. Co więcej, nie byłoby to zgodne z prawem europejskim.
Warto zwrócić uwagę na jeszcze jeden punkt rozmów, który pojawił się na stronie Rady Europejskiej dopiero przedwczoraj. Chodzi mianowicie o „agendę przywódców”, czyli terminarz spotkań RE rozpisany aż do połowy 2019 r. wraz z listą poruszanych na nich zagadnień, co jest novum, jeśli idzie o organizację samych szczytów i pracy na nich.

Bez koalicji nie ma mandatu

Chociaż rozmowy nad utworzeniem większości rządowej w Niemczech nie należą do najprostszych, to takiego obrotu spraw kanclerz Angela Merkel się nie spodziewała. Christian Lindner, przewodniczący potencjalnego partnera koalicyjnego, czyli Wolnej Partii Demokratycznej (FDP), stwierdził ostatnio, że odchodzący gabinet nie może podejmować żadnych decyzji na forum unijnym, dopóki w Berlinie nie zawiąże się nowa koalicja.
Szef FDP odnosił się przede wszystkim do kwestii związanych z unią walutową. Przyszłość strefy euro będzie bowiem jednym z najważniejszych tematów szczytu Rady Europejskiej w połowie grudnia. Jej przywódcy mają tam uzgodnić harmonogram prac nad reformą m.in. unii bankowej. A to oznacza, że lada moment zaczną się w Brukseli rozmowy na temat technicznych rozwiązań.
Zdaniem Lindnera takie rozmowy nie mogą jednak ruszyć, dopóki w fotelu niemieckiego ministra finansów zasiada „p.o.”. 24 października, kiedy Wolfgang Schaeuble obejmie przewodnictwo w Bundestagu, w tymczasowej roli zastąpi go Peter Altmaier, zaufany współpracownik Angeli Merkel.
Tymczasem jednym z tematów rozmów będą reformy strefy euro, w tym utworzenie wspólnego, europejskiego ubezpieczenia depozytów bankowych oraz przekształcenie Europejskiego Mechanizmu Stabilizacyjnego – systemu ratunkowego dla krajów w tarapatach – w europejski fundusz walutowy. Schaeuble nie był przychylny pierwszemu pomysłowi, popierał zaś drugi. FDP i Lindnerowi nie podobają się obydwa.