Protest lekarzy staje się coraz bardziej polityczny, a szum medialny wokół strajku przerasta jego merytoryczny cel - ocenił szef klubu PiS Ryszard Terlecki. Jak dodał, problemy, z którymi dziś mierzy się rząd, wynikają z "niekompetencji" b. ministra zdrowia Bartosza Arłukowicza.

W czwartek lekarze rezydenci złożyli w KPRM list do premier Beaty Szydło, że odmawiają udziału we wspólnym zespole, który miałby do 15 grudnia rozpatrzyć postulaty protestujących i wypracować rozwiązania w służbie zdrowia; wieczorem zawiesili protest głodowy na czas kolejnych rozmów ze stroną rządową.

Wieczorem delegacja rezydentów spotkała się z ministrem zdrowia Konstantym Radziwiłłem, szefową KPRM Beatą Kempą i szefem Komitetu Stałego Rady Ministrów Henrykiem Kowalczykiem. Protestujący lekarze zostali zaproszeni do pracy w zespole ds. służby zdrowia, pod warunkiem zakończenia protestu. Po spotkaniu rezydenci wznowili zawieszony protest głodowy.

O kwestię strajku rezydentów wicemarszałek Sejmu pytany by w radiowej Trójce. - Już straciłem rachubę, ile razy ten strajk był zawieszany, wznawiany, zawieszany, wznawiany. To się robi, moim zdaniem, trochę mało poważne - ocenił Terlecki.

Według niego, problemy, z którymi mierzy się dzisiaj rząd, wynikają z "nieudolności i niekompetencji" b. ministra zdrowia Bartosza Arłukowicza. - Arłukowicz ma czelność podkręcać awanturę w Sejmie w tle z młodymi lekarzami, którzy strajkują - mówił Terlecki. W jego ocenie protest młodych lekarzy staje się coraz bardziej polityczny.

- Z tego, co słyszę, to większość postulatów rezydentów jest spełniona, znaczące podwyżki są zapowiedziane. Rezydent nie może zarabiać więcej niż lekarz specjalista, czy tyle samo, to jest niemożliwe - podkreślił wicemarszałek.

Na pytanie, czy ultimatum stawiane rezydentom jest dobrym sposobem na osiągnięcie porozumienia, Terlecki odpowiedział, że młodzi lekarze "też stawiają ultimatum", mówiąc, że nie przerwą protestu, jeśli nie spotka się z nimi premier Beata Szydło. - Znaleźli się w sytuacji kamer skierowanych na nich i szumu medialnego wokół ich protestu i to przerasta merytoryczny cel tego protestu, ale chcą w to brnąć. No to tak będzie, nic nie poradzimy - dodał.

Terlecki pytany był też o to, czy okrzyk posłanki PiS Józefy Hrynkiewicz "niech jadą", skierowany do rezydentów jest stanowiskiem klubu PiS.

W czwartek w Sejmie minister zdrowia przedstawił informację w sprawie protestu głodowego lekarzy rezydentów. Podczas debaty, posłanka Lidia Gądek z PO mówiła, że młodzi lekarze są świetnie wykształceni, znają języki obce i w każdej chwili mogą wyjechać z kraju, choć chcieliby pracować w Polsce. - Niech jadą - powiedziała wówczas z ław poselskich posłanka PiS Józefa Hrynkiewicz.

Wicemarszałek Sejmu oświadczył, że słowa posłanki Hrynkiewicz nie przedstawiają stanowiska PiS. - Nikt z nas nie chce, żeby ktokolwiek wyjeżdżał z Polski z powodów finansowych czy bytowych - zaznaczył. Dodał, że "każdemu zdarza się powiedzieć coś pochopnego, czy nieodpowiedzialnego".

Około 20 lekarzy rezydentów od 2 października prowadzi głodówkę w hallu głównym Dziecięcego Szpitala Klinicznego w Warszawie. Domagają się wzrostu finansowania ochrony zdrowia do poziomu 6,8 proc. PKB w trzy lata, z drogą dojścia do 9 proc. przez najbliższe dziesięć lat. Chcą też zmniejszenia biurokracji, skrócenia kolejek, zwiększenia liczby pracowników medycznych, poprawy warunków pracy i podwyższenia wynagrodzeń.