Sprawa sądów i reformy sądów to jest w gruncie rzeczy reforma całego państwa - powiedział PAP publicysta Jerzy Jachowicz. "Niestety sądy dawały taką ochronę dla wszelkich nielegalnych interesów" - dodał.

Zdaniem Jachowicza wśród ludzi istnieje poczucie różnego typu patologii sędziów i sądów, wynikające m.in. z przewlekłości procesów.

"Oczywiście ta przewlekłość była bardzo widoczna, szczególnie w tych procesach rozliczeniowych, czyli tych za zbrodnie w czasach PRL-u typu: pacyfikacja kopalni Wujek, wprowadzenie stanu wojennego, śmierć Grzegorza Przemyka, zabójstwo ks. Jerzego Popiełuszki" - mówił Jachowicz.

Podkreślił, że "większość z tych procesów trwała latami i kończyła się tym, że obserwatorzy, ludzie którzy bywali na tych procesach, zainteresowani, najczęściej ludzie związani z Solidarnością, kwitowali te wyroki okrzykami: hańba, hańba".

Jachowicz przypomniał, że "właściwie żaden z wielkich zbrodniarzy czasów PRL nie został skazany, nie został ukarany dolegliwie".

W jego ocenie, brak poczucia sprawiedliwości u obywateli wynika z postawy sędziów. "Czym ona jest podyktowana - to jest bardzo skomplikowane - ja np. jeśli chodzi o procesy rozliczeniowe, uważam, że część wyniknęła z tego, że zarówno po stronie sędziów, jak i adwokatów, a czasami i prokuratorów, to byli po prostu tajni współpracownicy Służby Bezpieczeństwa, którzy byli naciskani w różnej formie" - stwierdził publicysta. Jak dodał: "To nie musi być przyjście i przystawienie pistoletu do głowy, natomiast ten straszak przed ujawnieniem czy potępieniem moralnym u bardzo wielu ludzi decydował".

Publicysta krytycznie ocenił także działanie sądów gospodarczych, "które doprowadzają bardzo często, w wyniku niedbałości, braku profesjonalizmu, przewlekłości tych procesów, do paraliżu drobnych przedsiębiorstw, prowadzonych przez rodziny, mających kilku pracowników, ale ta przewlekłość procesów powoduje, że ta firma po prostu upada".

Jachowicz powiedział, że w niszy wymiaru sprawiedliwości, wytworzonej po Okrągłym Stole, tkwi siła III RP. "Wielu, wielu postkomunistów, którzy zaczęli dorabiać się na pieniądzach przejętych z PRL-u, przejętych wprost z PZPR—u, na budynkach, na państwowych firmach, które były doprowadzane do upadłości, a następnie wykupowanych przez zdolnych i bystrych ludzi, którzy robili na tym majątki" - mówił publicysta. Jak dodał: "Niestety sądy w gruncie rzeczy dawały taką ochronę, stwarzały parasol ochronny dla wszelkich nielegalnych interesów".

Jednocześnie przyznał, że już pomija kwestie sprawdzenia, czy ktoś był tajnym agentem, czy nie. Ale jak mówił: "przecież my tak mniej więcej się orientujemy, że bogactwa wielkich firm medialnych także budowane były na pieniądzach z PRL-u".

Zdaniem publicysty sędziowie przejęli język propagandy antypolskiej, "a więc takiej, która broniąc własnych interesów, uderza w gruncie rzeczy w interesy wszystkich Polaków".