Szef MON Antoni Macierewicz powiedział w piątek, że Adam W. ukrył przez Żandarmerią Wojskową fakt, że był na komisariacie we Wrocławiu i z tego powodu zostaną wyciągnięte wobec niego "jak najdalej idące" konsekwencje. Jak dodał, Adam W. został natychmiast wydalony ze służby.

Macierewicz był poproszony przez dziennikarzy na konferencji w Sejmie o komentarz do doniesień medialnych, z których wynika, że Adam W., były policjant podejrzany o znęcanie się nad Igorem Stachowiakiem na komisariacie we Wrocławiu, 1 czerwca został przyjęty do służby w Żandarmerii Wojskowej. W piątek został on przeniesiony do rezerwy kadrowej Dyrektora Departamentu Kadr MON.

Szef MON na pytanie, jak to się stało, że Adam W. pracował w Żandarmerii Wojskowej i czy jego zdaniem taka sytuacja w ogóle powinna mieć miejsce, odpowiedział: "Ta sprawa została ujawniona w związku z postawieniem temu funkcjonariuszowi zarzutów. Nie tak było, że najpierw mu postawiono (zarzuty), a dopiero później, po iluś miesiącach ta sprawa się ujawniła".

Minister obrony zwrócił uwagę, że Adam W. "ukrył" - przechodząc z policji - fakt, że był na komisariacie we Wrocławiu. Poza tym - jak dodał - "nie ma jasności w jakim zakresie w ogóle brał udział w tych straszliwych wydarzeniach".

Macierewicz podkreślił jednak, że "nie ma wątpliwości, że (Adam W.) okłamał służbę, do której przyszedł" i z tego powodu - jak zapewnił - zostaną wyciągnięte wobec niego "jak najdalej idące konsekwencje".

Adam W. - jak wskazał szef MON - został "natychmiast" wydalony ze służby oraz "natychmiast" przesunięty do dyspozycji kadrowej.

Jak poinformował w piątek w komunikacie rzecznik prasowy Komendanta Głównego Żandarmerii Wojskowe mjr Artur Karpienko, w związku z postawieniem Adamowi W. zarzutów prokuratorskich został on w piątek przeniesiony do rezerwy kadrowej Dyrektora Departamentu Kadr MON.

W czwartek Polsat News podał, że W. od 1 czerwca służy w Żandarmerii Wojskowej. Z kolei według portalu Onet.pl Adam W. ubiegał się o przeniesienie z policji do Żandarmerii Wojskowej już w 2015 r.

Adam W. - tak jak trzej inni byli policjanci – we wtorek w poznańskiej prokuraturze usłyszał zarzuty przekroczenia uprawnień oraz fizycznego i psychicznego znęcania się nad zatrzymanym 15 maja ub.r. we Wrocławiu Igorem Stachowiakiem. Byłym funkcjonariuszom grozi kara do 5 lat więzienia.

Według biegłych powołanych przez prokuraturę, zachowanie policjantów wobec zatrzymanego "nie ma związku przyczynowego z jego zgonem" – podała prokuratura.

Igor Stachowiak w maju 2016 r. został zatrzymany na wrocławskim rynku. Według funkcjonariuszy, był agresywny i dlatego musieli użyć paralizatora. Po przewiezieniu na komisariat stracił przytomność i pomimo reanimacji zmarł. Według pierwszej opinii lekarza, przyczyną śmierci była ostra niewydolność krążeniowo-oddechowa.

Sprawa wróciła po wyemitowaniu w maju br. reportażu w TVN24, gdzie m.in. pokazano zapis z kamery paralizatora. Później "Fakty" TVN podały, że policja miała dostęp do nagrań ws. śmierci Stachowiaka, choć deklarowała coś innego.

W związku z wydarzeniami sprzed roku szef MSWiA odwołał komendanta dolnośląskiej policji, jego zastępcę ds. prewencji oraz komendanta miejskiego we Wrocławiu. Wszyscy funkcjonariusze: zatrzymujący Stachowiaka i używający wobec niego tasera, są już poza policją.