Jeśli przyjrzymy się wszystkim zarzutom, które są stawiane Polsce, widać wyraźnie, że mamy do czynienia z obłudą; Nikt w UE nie krytykuje Austrii w sprawie tzw. uchodźców, chociaż zajmuje nieprzejednane stanowisko, jak Polska czy Węgry - skomentował dla PAP Rafał Ziemkiewicz.

Publicysta Rafał Ziemkiewicz skomentował dla PAP działania Komisji Europejskiej wobec Polski.

„Odwracamy dość powszechnie kolejność skutku i przyczyny. Do celów propagandowych próbuje się to przedstawić tak: Polska ma na sumieniu grzechy - załóżmy - dotyczące naruszenia praworządności. W związku z tym UE podejmuje działania wobec Polski. Otóż istota sprawy jest odwrotna. UE, będąc w głębokim kryzysie, zastanawiała się na zapleczu, jak z niego wybrnąć. I najwyraźniej doszła do przekonania, że sposobem ratowania interesu jest cofnięcie procesu rozszerzenia z 2004 roku, skupienie się na unii niemiecko-francuskiej z małymi przydawkami, typu Luksemburg, Belgia, scentralizowanie otoczenia barierą protekcjonizmu gospodarczego i stworzenie z Europy Środkowo-Wschodniej obszaru półkolonialnego” - mówi Rafał Ziemkiewicz.

Publicysta zauważył, że na razie UE przestała być równorzędnym graczem dla Ameryki, Chin i nawet Południowej Ameryki. „W związku z tym, zgodnie z przyjętą zasadą, trzeba uzasadnić wycofanie się z Europy Środkowej” - dodał.

„Jeśli przyjrzymy się tym wszystkim zarzutom, które są nam stawiane, to widać wyraźnie, że mamy do czynienia z duża obłudą. Na przykład nikt w Unii Europejskiej nie krytykuje Austrii w sprawie tzw. uchodźców, chociaż zajmuje ona nieprzejednane stanowisko, jak Polska czy Węgry. Nie przyjęła ani jednego tzw. uchodźcy. Ale ponieważ jest przewidziana w tym twardym jądrze, w Europie pierwszej prędkości, więc jej się tych zarzutów nie stawia” - podkreślił Ziemkiewicz.

Publicysta dodał, że „Europa Zachodnia potrzebuje argumentów, pretekstów, żeby uzasadnić swoje postępowanie wobec nas jako gorszej jakości Europejczyków". Ziemkiewicz przypomniał, że „tzw. opozycja totalna z lubością informuje na Zachodzie, że Polskę trzeba zdyscyplinować, co pewnie byłoby puszczone mimo uszu, gdyby Zachód akurat nie potrzebował takiej argumentacji”.

„Jest to bardzo szkodliwe, bo ma to wymierne skutki. Mamy do czynienia z budowaniem argumentacji, budowaniem narracji, dlaczego Europa Środkowa jest Europą gorszą. Bazą jest protekcjonizm gospodarczy. Tutaj jest wyraźna rola Macrona, który mówi to wprost: +Trzeba skończyć z tym, że przenoszą się firmy europejskie do naszej części Europy, bo tutaj jest taniej. Trzeba skończyć z tym, że pracownicy delegowani pracują za mniejsze pieniądze+. W ten sposób nie można utrzymać przywilejów obywateli lepszej części Europy na wysokim poziomie. Obawiam się, że to jest dynamika nie do powstrzymania” - podkreślił Ziemkiewicz.

Publicysta dodał, że zachodni przywódcy wyobrażają sobie relacje między Europą Zachodnią a Europą Wschodnią, tak jak między metropolią francuską czy brytyjską, a ich afrykańskimi czy azjatyckimi koloniami w dawniejszych czasach.

„UE chyba już podjęła decyzję, że idzie w tym kierunku, i teraz już tylko szuka pretekstu, bo przecież nie będzie mówić otwarcie, że chodzi o to, żeby jak najwięcej wyssać pieniędzy z Europy, jak najmniej dając w zamian” - zaznaczył Ziemkiewicz.

Rozmówca PAP dodał, że aktualnie toczy się walka o to, jak się zachowa południe Europy, i dużą rolę odgrywa w tym procesie Emmanuel Macron.

„Macron stara się rozbić jedność regionu, stara się przekonać południową Europę, że jeżeli nasza część Europy stanie się tą gorszą, to zysków z tej operacji wystarczy także na to, żeby i południowa Europa na tym się pożywiła. Z kolei na naszej części Europy postawiono krzyżyk i jest teraz tylko pytanie, jak nas obezwładnić" - skonkludował Rafał Ziemkiewicz.

Komisja Europejska prowadzi wobec Polski procedurę praworządności od początku 2016 r. W połowie lipca KE ostrzegała, że jest bliska uruchomienia art. 7 traktatu unijnego dopuszczającego sankcje w związku z planowanymi w Polsce zmianami w sądownictwie. Później jednak prezydent zawetował dwie z czterech kwestionowanych przez Brukselę ustaw. Nie zmieniło to nastawienia KE, która cały czas podkreśla, że w Polsce istnieje systemowe zagrożenie dla praworządności.