Komendant łódzkiej policji wszczął postępowanie dyscyplinarne wobec dwóch funkcjonariuszy, którzy – w trakcie poszukiwań zaginionej 20-latki - nie sprawdzili wskazanego przez śledczych mieszkania, jednocześnie informując, że to zrobili. Kilka dni później w lokalu znaleziono zwłoki kobiety ukryte w wersalce.

Zgłoszenie o zaginięciu kobiety wpłynęło do policji 17 sierpnia. Złożyła je rodzina 20-latki ze Zduńskiej Woli, która dwa dni wcześniej wraz ze swoim 2,5-letnim synem wyjechała do Łodzi w towarzystwie poznanego niedawno starszego o 9 lat partnera. Następnego dnia mężczyzna odwiózł dziecko do rodziny 20-latki, twierdząc, że kobieta pozostała w Łodzi, ponieważ źle się poczuła. Później kontakt z nim się urwał.

"Pierwsze czynności zduńskowolskiej policji zostały wszczęte w dniu zgłoszenia. Udało się ustalić dane partnera dziewczyny – rodzina nie znała jego nazwiska ani adresu. Następnego dnia do wynajmowanego przez mężczyznę mieszkania na osiedlu Teofilów udali się policjanci i straż pożarna. Strażacy weszli do mieszkania przez okno, stwierdzili, że nikogo w nim nie ma" - wyjaśniła rzeczniczka łódzkiej KWP Joanna Kącka.

Z II komisariatu w Łodzi do policji w Zduńskiej Woli wysłano informację, że mieszkanie zostało sprawdzone. Tymczasem – według Kąckiej – zduńskowolscy policjanci w toku prowadzonego śledztwa podjęli podejrzenie, że kobieta mogła paść ofiarą przestępstwa i wystąpili do prokuratury o wszczęcie postępowania karnego.

Kilka dni temu sprawą zaginięcia kobiety zainteresowała się reporterka telewizji Polsat, która nawiązała kontakt z jej rodziną. Rodzeństwo zaginionej skarżyło się, że policja nie podjęła właściwych – ich zdaniem – kroków, by odnaleźć kobietę, m.in. że funkcjonariusze nawet nie weszli do mieszkania otwartego przez wezwanych na miejsce strażaków.

"W sobotę wspólnie z operatorem pojechaliśmy na miejsce – przed zamkniętymi drzwiami mieszkania wyczuwalny był nieprzyjemny zapach. Jednak policja w rozmowach z nami zarzekała się, że miejsce to zostało sprawdzone" - powiedziała PAP Ewa Żarska z Polsatu.

Zdaniem Kąckiej to nie interwencja Polsatu, ale przebieg śledztwa, z którego wynikło, że kobieta padła ofiara przestępstwa – zabójstwa lub uprowadzenia – skłonił policję do ponownego przeszukania mieszkania na Teofilowie.

"Nikt nie podejrzewał, że doszło do takiego karygodnego błędu, że policjanci nie sprawdzili mieszkania. Absolutnie nie powinni się ograniczyć do wysłuchania opinii strażaków, lecz osobiście wejść do środka i sprawdzić mieszkanie. Dlatego komendant miejski policji wszczął wobec nich postępowanie dyscyplinarne" - zaznaczyła Kącka.

Policyjny wydział kontroli analizuje też postępowanie funkcjonariuszy w całej sprawie dotyczącej zaginięcia 20-latki.

W mediach pojawiły się doniesienia, że partner 20-latki był wcześniej karany za przestępstwa związane z przemocą wobec kobiet na terenie Wielkiej Brytanii – gdzie używał innego nazwiska.

"Wiemy, że występował pod dwoma nazwiskami. W żadnej dostępnej dla polskiej policji bazie danych – również w międzynarodowych – nie ma adnotacji o jego karalności. Znamy doniesienia medialne o domniemanym procesie mężczyzny przed angielskim sądem; czekamy na odpowiedź w tej sprawie z Anglii, ale z obecnych ustaleń wynika, że żaden wyrok skazujący go nie zapadł" - dodała Kącka.

Mężczyzna jest poszukiwany przez policję, która wystąpiła o wydanie za nim listu gończego. (PAP)