PiS rozpoczęło kampanię wyborczą. Próbuje kupić głosy wyborców obietnicami, dla realizacji których nie wskazuje źródeł finansowania - uważają posłowie Nowoczesnej. Według nich koszt dla budżetu państwa obietnic złożonych przez PiS tylko od 1 lipca to 32 mld zł.

"Dzisiaj możemy jasno powiedzieć: Prawo i Sprawiedliwość rozpoczęło swoją kampanię wyborczą. Przypomnę: w przyszłym roku wybory samorządowe, później wybory do europarlamentu, później wybory parlamentarne. I zgodnie z tradycją PiS rusza na zakupy, czyli kupuje głosy wyborców" - podkreślił poseł Nowoczesnej Jerzy Meysztowicz na środowej konferencji prasowej.

Jak dodał, "tym razem trafiło na emerytów". "Mamy informację o projekcie, który chce przedstawić pani minister rodziny, pracy i polityki społecznej Elżbieta Rafalska, aby emeryci - okazuje się, że jednak nie wszyscy - dostali po 500 zł raz do roku przed świętami Bożego Narodzenie jako jednorazowy zasiłek" - zaznaczył.

W środę pisaliśmy, że resort rodziny i pracy pracuje nad pomysłem "500 plus dla seniorów co rok". Według dziennika wprowadzenie takiego rozwiązania "bierze pod uwagę Ministerstwo Finansów". "Świadczenie finansowe miałoby być wypłacane emerytom i rencistom od 2018 r. Beneficjenci dostawaliby je raz w roku, a nie co miesiąc jak 500 plus skierowane do rodzin" – czytamy w artykule. Więcej przeczytasz tutaj>>

Meysztowicz zaznaczył, że w ocenie Nowoczesnej "należy pomagać emerytom, ale należy to robić w sposób rozsądny; nie na kredyt tylko w sposób systemowy".

"PiS doprowadziło do sytuacji, że obniżyło wiek emerytalny i do tego, że polscy emeryci będą dostawać bardzo niskie emerytury a emerytki praktycznie głodowe. Doprowadza do sytuacji, kiedy wszyscy obywatele będą w jakiś sposób zależni od państwa, czy da im pieniądze, czy nie da pieniędzy. Uważamy, że to jest skrajna nieodpowiedzialność" - oświadczył poseł.

Według niego PiS "zobaczyło, że program 500+ nie przyniósł spodziewanego efektu, że słupki poparcia nie rosną tak, jakby sobie Prawo i Sprawiedliwość tego życzyło". "W związku z tym wymyśliło kolejne programy, które mają rozdać pieniądze nasze wspólne, bo przypomnę rząd nie ma żadnych własnych pieniędzy" - podkreślił polityk Nowoczesnej.

Poseł Mateusz Sabat zaznaczył, że Nowoczesna zawsze uważała, że należy "bardzo uczciwie podchodzić do obietnic wyborczych". "Wierzymy głęboko w to, że przy każdym projekcie, przy każdej obietnicy należy pokazywać źródło finasowania takich obietnic" - podkreślił.

Zaznaczył, że Nowoczesna na początku wakacji powołała zespół, który zajmuje się "stałym monitoringiem populistycznych obietnic wyborczych, które padają w debacie publicznej". "Od 1 lipca, czyli przez ostatnie 55 dni, PiS złożyło obietnice na poziomie 32 mld zł rocznie, to są wydatki budżetu. Plus złożyli też obietnice w wysokości 50 mld zł, jeśli chodzi o wydatki jednorazowe" - zaznaczył Sabat.

Wymienił m.in.: preferencje w składkach ZUS dla małej działalności gospodarczej - koszt 0,5 mld zł, zwiększenie nakładów na służbę zdrowia - ok. 26 mld zł, fundusz ubezpieczeń pogodowych dla rolników - 0,5 mld zł, dodatkowy 1 mld zł na naukę, rozszerzenie preferencyjnego traktowanie twórców w PIT - 0,2 mld zł, dodatki dla emerytów - 4,5 mld zł, wsparcie górnictwa to koszt 2-3 mld zł.

Poseł zaznaczył, że "niektóre z tych propozycji są sensowne". "Nie kwestionujemy że warto dofinansować służbę zdrowia, poprawiać los najbiedniejszych, że warto inwestować w naukę. Natomiast kluczowe pytanie: skąd będą na to pieniądze?" - zaznaczył.

Jak dodał, Nowoczesna obawia się, "że te pieniądze będą wyciągane z naszych kieszeni przez wyższe podatki lub przez mechanizmy takie, jak zabranie części środków z OFE". "Istnieje takie ryzyko i powinniśmy się bardzo mocno przyglądać kolejnym ruchom PiS, bo budżet nie jest z gumy. Nie jest możliwe, żeby wszystkie te populistyczne obietnice w tak krótkim czasie zrealizować" - podkreślił poseł Nowoczesnej.