Przed krakowskim sądem rozpoczął się w czwartek proces Damiana S. oskarżonego o zabójstwo nożem przypadkowego przechodnia. Ofiarą był 21-letni chłopak; jego rodzice domagają się od oskarżonego po 200 tys. zł. Troje oskarżonych o utrudnianie śledztwa dobrowolnie poddaje się karze.

"Nie chciałem zabić, było to działanie spontaniczne, gdybym mógł, oddałbym własne życie" – mówił w czwartek przed sądem 39-letni Damian S. Przyznał się do zadania ciosu, ale zaprzeczył, by działał z zamiarem zabójstwa. Skorzystał z prawa do odmowy składania wyjaśnień. Podczas odczytywania przez sąd jego wyjaśnień złożonych w toku śledztwa płakał.

"Wiem, że zadałem państwu wielki ból tym, co zrobiłem; brakuje mi słów, by powiedzieć, jak bardzo tego żałuję" – mówił do rodziców ofiary, którzy w procesie występują w charakterze oskarżycieli posiłkowych. "Mogę tylko wyrazić swój żal i prosić o wybaczenie, chociaż słowo przepraszam nic tutaj nie znaczy" – mówił oskarżony. Część publiczności obecnej na sali rozpraw także ocierała łzy, podobnie jak matka ofiary.

Pod koniec rozprawy rodzice złożyli wniosek, w którym domagają się, by Damian S. zapłacił im po 200 tys. zł odszkodowania lub zadośćuczynienia.

Do zabójstwa doszło 3 stycznia późnym wieczorem w okolicy skrzyżowania ulic Miodowej i Brzozowej na krakowskim Kazimierzu. Jak wynikało z odczytanych wyjaśnień oskarżonego, w tym dniu został on dotkliwie pobity i skopany przed sklepem monopolowym przez kilku napastników. Był to odwet za potrącenie jednego z nich.

Pobity i zakrwawiony Damian S. wrócił do lokalu, w którym pracował, wziął nóż i wrócił na miejsce zdarzenia. Tam zaatakował 21-letniego mieszkańca Krakowa, sądząc, że był on uczestnikiem poprzedniej awantury. Po tym wrócił do restauracji, a pracownicy zamknęli drzwi lokalu i nie otworzyli ich policji oraz włożyli do zmywarki zakrwawiony nóż, który sprawca wrzucił do zlewu.

Prokuratura oskarżyła 39-letniego Damiana S. o to, że działając w zamiarze zabójstwa zadał z dużą siłą cios nożem swojej ofierze w plecy, powodując ranę przecinającą serce i lewe płuco i skutkującą krwotokiem wewnętrznym i zgonem.

Damian Sz. został zatrzymany w mieszkaniu. Podczas przesłuchania przyznał się do zadania ciosu nożem, natomiast nie przyznał się, by miał zamiar dokonać zabójstwa. Grozi mu kara od 8 do 15 lat pozbawienia wolności, kara 25 lat lub dożywocie.

W procesie za utrudnianie postępowania karnego i zacieranie śladów odpowiadali także pracownicy lokalu Krzysztof F., Maria N. i Agnieszka N. W trakcie czwartkowej rozprawy wszyscy zadeklarowali dobrowolne poddanie się karze i uzgodnili ze stronami wymiar kar opiewających na rok lub półtora roku pozbawienia wolności.

Sąd wyłączył ich sprawę do odrębnego prowadzenia i zwolnił ich z aresztu, w którym przebywali.

Trzy miesiące po zdarzeniu policja zatrzymała trzech mężczyzn podejrzanych o pobicie Damiana S. Według ustaleń sprawcy przewrócili Damiana S. na ziemię, a następnie kopali i bili po całym ciele, wskutek czego doznał on złamania żeber i obrażeń głowy. Po pobiciu oddalili się. Na podstawie zgromadzonego materiału dowodowego zatrzymanym przedstawiono zarzut pobicia, do którego wszyscy przyznali się i złożyli obszerne wyjaśnienia. (PAP)