Opozycja pracuje nad scenariuszem zablokowania prac nad ustawą o Sądzie Najwyższym.
Prawo i Sprawiedliwość ma nie tylko większość w postaci przewagi parlamentarnej. Ugrupowanie Jarosława Kaczyńskiego dyskontuje również niespójność opozycji w kwestii metod walki z propozycjami przeciwników. Cała opozycja jest im przeciwna, ale nie wszyscy zgadzają się co do sposobów ich blokowania.
Najbardziej zdeterminowane są PO i Nowoczesna. Wprost mówią o konieczności podjęcia próby utrącenia ustawy o Sądzie Najwyższym. – Wszystkie możliwe środki wchodzą w grę, będziemy o nich informować na bieżąco. Konsultujemy się rano i wieczorem – mówi Katarzyna Lubnauer, przewodnicząca klubu poselskiego Nowoczesnej.
Przede wszystkim opozycja stara się dotrzeć z przekazem do opinii publicznej i nagłośnić sprawę zarówno w Polsce, jak i za granicą. Jak zauważył jeden z działaczy PO, badania socjologiczne pokazują, że dla sporej części Polaków problematyka związana z sądami jest obojętna. Do tego wymiar sprawiedliwości nie cieszy się sympatią. Platforma pracuje nad mobilizacją Polaków, tak by temat z letniego stał się gorący.
Wczoraj PO zorganizowała rodzaj nieformalnego wysłuchania publicznego, w którym uczestniczyli przedstawiciele wymiaru sprawiedliwości. Ostrze krytyki było skierowane w przepisy, które stawiają ministra sprawiedliwości w roli rozgrywającego w Sądzie Najwyższym w sprawach kadrowych.
– Znowu będzie jak przed 1989 r. Sąd będzie partyjny, chociaż sędziowie nie będą należeli do partii – mówił były I prezes Sądu Najwyższego Adam Strzembosz. Na kwestię uzależnienia SN od ministra zwracała też uwagę obecna I prezes SN Małgorzata Gersdorf.
– Sędziowie będą zmuszeni do pracy w tym, co będzie nazywało się Sądem Najwyższym, ale sądem nie będzie – komentowała.
PO i inne opozycyjne kluby mimo wojowniczych deklaracji nie przystępują do ofensywy. Raczej czekają na ruch PiS. – Zrobimy wszystko, co możliwe i zgodne z porządkiem prawnym, by nie dopuścić do procedowania ustawy – mówi Jan Grabiec z PO.
Tymczasem ustawy nie ma w planie obrad Sejmu. Jeśli PiS będzie się trzymał kursu na szybkie uchwalenie przepisów, to posiedzenie rozpocznie się od wniosku o uzupełnienie porządku obrad o ten punkt. Już w tym momencie może dochodzić do gorących scen w parlamencie. Opozycja najpewniej odwoła się do obstrukcji. Posłowie mogą próbować zgłaszać wnioski formalne lub wnioskować o przerwę. W ostateczności mogą zerwać obrady. Jednym słowem, mogą zastosować cały arsenał środków regulaminowych i naginających regulamin, by spowolnić prace nad ustawą.
Teoretycznie marszałek może skierować ustawę o SN do pierwszego czytania na komisji sejmowej. Jednak art. 37 regulaminu Sejmu stanowi, że w ten sposób nie mogą być rozpatrywane projekty „regulujące ustrój i właściwość władz publicznych”. W takim wypadku opozycja zarzuciłaby marszałkowi złamanie regulaminu Sejmu. – Rozważamy także takie formy jak głodówka – nadmienia polityk Nowoczesnej.
Najdalej idącą bronią opozycji jest próba blokowania mównicy czy zablokowania obrad. Na taki wariant szykuje się marszałek Marek Kuchciński. Zamknięte jest wejście na galerię nad salą plenarną Sejmu, by ograniczyć możliwość jej okupacji czy manifestowania na niej. Prawdopodobne jest, że wejście zostanie udostępnione tuż po rozpoczęciu obrad. W razie zablokowania mównicy rozpatrywane jest przeniesienie obrad do innej części Sejmu. Na przykład do Sali Kolumnowej, gdzie w grudniu uchwalano ustawy po tym, jak opozycja zaczęła okupację sali plenarnej.
Ludowcy nie kwapią się do popierania takich form, bojąc się reakcji swojego elektoratu. Wątpliwe także, by w scenariusz blokowania Sejmu wszedł Kukiz’15. Jego prawdopodobieństwo osłabia także to, że z PiS płyną sygnały o możliwych zmianach z ustawie. – Minister Zbigniew Ziobro powiedział, że korekty są możliwe i mogą dotyczyć spraw kadrowych – mówi polityk PiS.
W tle toczy się rywalizacja wewnątrz opozycji. Lider PO Grzegorz Schetyna zaproponował w niedzielę powołanie nie tylko wspólnej listy, lecz także wspólnego klubu parlamentarnego. Schetyna uważa, że wobec bardzo silnej władzy PiS wyborcy muszą dostać od politycznych przeciwników tej partii sygnał, że opozycja nie tylko działa, lecz także się konsoliduje. Lider PO chce, by kluby opozycyjne miały przedyskutowany taki wariant, gdyby doszło do wcześniejszych wyborów.
– To nie czas na takie dyskusje – komentuje Katarzyna Lubnauer z Nowoczesnej.
Tradycyjnie przeciwko takim pomysłom są także ludowcy.
– Wspólna lista będzie znosiła nasze elektoraty, a nie sumowała je. Na dziś propozycja wspólnej listy to wspieranie PiS i zawłaszczania przez jego polityków państwa – mówi Marek Sawicki z PSL.
Lider PO proponuje powołanie wspólnego klubu parlamentarnego.