Andrzej Duda może wejść do gry w sprawie ustawy o Sądzie Najwyższym jeszcze w trakcie prac sejmowych.
Do prezydenckiego podpisu trafiły dwie ustawy zmieniające wymiar sprawiedliwości: o ustroju sądów powszechnych i o Krajowej Radzie Sądownictwa. Jednak największa polityczna wojna będzie się toczyła o regulacje dotyczące Sądu Najwyższego. I to nie tylko w Polsce. Już wczoraj szefowie kilku frakcji w Parlamencie Europejskim (w tym szef Europejskiej Partii Ludowej Manfred Weber) skierowali do przewodniczącego Antonio Tajaniego list, w którym domagają się zainicjowania „konkretnych działań mających na celu zatrzymanie upadku demokratycznego ustroju w Polsce”. Podpisani pod nim politycy przekonują, że zmiany dotyczące wymiaru sprawiedliwości są sprzeczne nie tylko z polską konstytucją, lecz także z traktatami unijnymi.
Ustawa o SN budzi największe kontrowersje. Nawet wśród części wyborców PiS czy prawicowych publicystów, jak Piotr Zaremba, jest oceniana jako „o jeden most za daleko” z racji olbrzymich uprawnień, jakie otrzymuje minister sprawiedliwości.
– Prezydent Duda będzie rozmawiał z prawnikami na temat tych ustaw i później podejmie decyzję – mówi osoba z Pałacu Prezydenckiego. Andrzej Duda ma tu też własny interes – według konstytucji to prezydent wręcza nominacje sędziowskie, mianuje prezesów Trybunału Konstytucyjnego, Sądu Najwyższego, więc proponowane zmiany dotykają także jego pola aktywności.
W przypadku ustawy o Sądzie Najwyższym możliwe są trzy scenariusze. Pierwszy, dający najwięcej możliwości prezydentowi, to wkroczenie do gry na etapie prac sejmowych z propozycją mediacji lub własnych rozwiązań z propozycją zostania arbitrem w sporze.
– Ani nie powinien czekać na uchwalenie ustawy i wtedy wetować, ani nie stać z boku. Żeby zwiększyć swoje szanse w wyborach i nie skonfliktować się z Jarosławem Kaczyńskim, powinien zacząć prowadzić negocjacje i zaprosić strony do Pałacu Prezydenckiego – komentuje politolog Marek Migalski.
Próby mediowania były podejmowane już przy okazji konfliktu o Trybunał Konstytucyjny, choć wówczas nie zakończyły się powodzeniem.
Teoretycznie prezydent może wyjść także z własnymi rozwiązaniami korygującymi projekt poselski i zapowiedzieć, że jeśli nie znajdą się w ustawie, to jej nie podpisze. Tak zrobił Bronisław Komorowski, gdy rząd przygotował projekt ustawy podwyższającej wiek emerytalny. Komorowski zaproponował wówczas emerytury częściowe, które miały łagodzić skutki podwyższenia wieku, i rząd się na nie zgodził, dodając takie rozwiązanie podczas prac w Sejmie. Teoretycznie w najszybszym scenariuszu ustawa o Sądzie Najwyższym może zostać uchwalona przez Sejm i zaakceptowana przez Senat do jutra.
Wydaje się, że taką grę w sprawie ustawy o Sądzie Najwyższym Andrzej Duda już zaczął. Wczoraj na rozmowach w Pałacu Prezydenckim byli Paweł Kukiz i Stanisław Tyszka z Kukiz’15. Dotyczyły one projektów ustaw o sądownictwie. Po niej klub Kukiza zaczął rozważać, czy nie zgłosić poprawki, która w ustawie o Sądzie Najwyższym uprawnienia, jakie ma tam minister sprawiedliwości w decydowaniu o personalnym kształcie sądu, przekazuje prezydentowi. Czy taka poprawka zostanie zgłoszona, okaże się w trakcie prac parlamentarnych.
Inny scenariusz to czekanie na efekt prac w Sejmie. Politycznie jest on dużo mniej korzystny. Jeśli Andrzej Duda podpisałby ustawę, to zwiększy się krytyka opozycji, że podpisuje wszystkie ustawy ważne dla PiS. A od kilku miesięcy prezydent w niektórych kwestiach dystansuje się od macierzystej partii, czego dowodem były: ostatnie weto do ustawy PiS o regionalnych izbach obrachunkowych oraz wcześniejsze różnice zdań z szefem MON Antonim Macierewiczem i szefem dyplomacji Witoldem Waszczykowskim.
W innym wariancie prezydent mógłby też wysłać ustawę do Trybunału Konstytucyjnego, co co najmniej opóźniłoby jej wejście w życie lub ją zawetować.
– Po pierwszym wecie, które było osłodą za upokorzenia, decyzja w sprawie kolejnego może zostać podjęta łatwiej. Tym bardziej że rozwiązania w ustawie są samobójcze. W podobny sposób można w stan spoczynku przenieść prezydenta – zastanawia się politolog dr Jarosław Flis. Tyle że gdyby takie weto zostało postawione bez oficjalnego uprzedzenia PiS, zostałoby odebrane przez sporą część wyborców tej partii i polityków tego ugrupowania jako zatrzymanie zapowiadanych zmian i zdradę.
We wszystkich proponowanych ustawach są kontrowersyjne zapisy. Największe dotyczące zmian kadrowych. Jednak w kampanii Andrzej Duda krytykował polskie sądy i żądał zmian. Prezydencki prawnik Paweł Mucha deklarował także, że prezydencka decyzja dotycząca KRS zależy do stanowiska Trybunału Konstytucyjnego, który orzekł ostatecznie po myśli PiS. To może być przesłanka do tego, by zakładać, że te ustawy prezydent podpisze. Jednak w przypadku ustawy o Sądzie Najwyższym może zechcieć pokazać swoją odrębność.
Weto bez uprzedzenia PiS byłoby odebrane jako zdrada