Wnioskując z przemówień prezesa Kaczyńskiego, partia z konsolidacji władzy przechodzi do przebudowy państwa. DGP przeanalizował dwie mowy, które prezes PiS Jarosław Kaczyński wygłosił na kongresach PiS przed rokiem i w minioną sobotę. O ile wystąpienie z 2016 r. było nakierowane na przeszłość, o tyle w tym roku prezes był bardziej skupiony na przyszłości.
W lipcu 2016 r. ponad połowę czasu na mównicy Jarosław Kaczyński poświęcił na omówienie drogi, jaką Prawo i Sprawiedliwość przeszło od przegranych wyborów w 2007 r. do zwycięstwa w 2015 r. W tym roku było inaczej – prezes najpierw dokonał podsumowania najważniejszych osiągnięć rządu Beaty Szydło, a następnie przeszedł do zagadnień, na których PiS powinno się skupić w nadchodzącym czasie.
Przy czym nie ograniczył się tylko do kwestii technicznych, jak dalsze uszczelnianie systemu podatkowego. Prezes wiele czasu poświęcił takim konceptom, jak piękno (zwłaszcza w kontekście wagi tej wartości dla budowy wspólnoty narodowej), estetyka przestrzeni publicznej czy odbudowa polskiej inteligencji. Innymi słowy, jeśli ze słów Kaczyńskiego możemy wnioskować o zaawansowaniu „projektu dobra zmiana”, to w 2016 r. Prawo i Sprawiedliwość było jeszcze na etapie konsolidacji władzy. Teraz ugrupowanie przechodzi do przebudowy państwa.
I nie chodzi tylko o wymiar materialny, ale też o duchowy, co Kaczyński zresztą zaznaczył w wystąpieniu. Transformacja tego drugiego ma polegać na „konsolidacji wspólnoty”, czego kluczowym instrumentem ma być kategoria piękna. „Polska musi być piękna”, „wspólnota to także poczucie piękna” – powtarzał prezes i zapowiedział w tym obszarze kilka inicjatyw, jak wprowadzenie do szkół lekcji estetyki, powołanie Akademii Literatury (na wzór francuskiej i hiszpańskiej), odbudowę zamków kazimierzowskich czy utworzenie Narodowego Instytutu Urbanistyki i Architektury. Kwestia ładu przestrzennego zdaje się mocno zajmować prezesa, bo w sobotę wspomniał również o tym, że niedopuszczalne jest, żeby w środku wsi powstawały fermy.
Te wszystkie inicjatywy będą wymagać nakładu środków, ale to nie znaczy, że prezes chce po prostu zwiększenia nakładów na kulturę. Ponieważ konsolidacja wspólnoty to strategiczny cel z punktu widzenia państwa, musi być ono w nią zaangażowane, ale strumieniem środków trzeba będzie sterować. – Trzeba odróżnić sferę wolności od sfery mecenatu państwowego – mówił prezes, dodając, że konsolidacji wspólnoty „nie służą agitki, nie służy publicystyka przebrana za sztukę”. Nie będziemy też – zapowiadał – finansować ze środków publicznych obcej polityki historycznej.
To przesunięcie akcentów jest możliwe m.in. dzięki temu, że PiS osiągnęło wiele w zakresie materialnej przebudowy Polski. Kaczyński wspomniał oczywiście o programie „Rodzina 500 plus” (i jego efekcie w postaci redukcji odsetka dzieci żyjących w biedzie), obniżeniu wieku emerytalnego czy programie Mieszkanie plus. Ten ostatni prezes nazwał „superważnym” i zrugał za opóźnienia w jego wdrażaniu, które przypisał „czynnikom subiektywnym”, co stanowiło personalny przytyk w stronę ministra Andrzeja Adamczyka. Nie znaczy to, że przebudowa instytucji została zakończona. Kaczyński, podobnie jak w ubiegłym roku, zapowiadał „dalsze głębokie zmiany personalne w różnych miejscach”. Jako przykład wymienił korpus dyplomatyczny. – Złogów tam u pana jest dużo – napomniał ministra Witolda Waszczykowskiego.
W przypadku wielu zjawisk narracja prezesa pozostaje jednak taka sama. Chociażby w kwestii sprzeciwu wobec przyjmowania imigrantów. Zarówno w ubiegłym roku, jak i teraz Kaczyński uznał, że zagrażałoby to tożsamości Polski, standardowi życia oraz bezpieczeństwu. Przy okazji uderzył w ton historyczny. – Nie eksploatowaliśmy tych państw, nie korzystaliśmy z ich siły roboczej, nie zapraszaliśmy ich tutaj. Mamy pełne moralne prawo powiedzieć „nie” – mówił. Ton był jeszcze doniośniejszy, kiedy prezes nawiązał do charakteru relacji między Polską a starą Unią. Kaczyński odniósł się do II wojny światowej. – Czy otrzymaliśmy za te gigantyczne szkody jakiekolwiek odszkodowanie? – pytał prezes. – Polska nigdy się nie zrzekła tych odszkodowań. Ci, którzy tak sądzą, są w błędzie – dodawał.
W podobnym tonie Kaczyński mówił w ubiegłym roku, przy czym bardziej kluczowy wówczas był postkolonializm i pytanie o suwerenność. Zarówno wtedy, jak i teraz prezes mówił, że Polska nie może być „rezerwuarem taniej siły roboczej”. – Te 2200 zł brutto jako najczęściej występująca w Polsce pensja to jest sytuacja fatalna dla Polaków, ale korzystna dla wielu naszych sąsiadów, potężniejszych od nas – dowodził jeszcze przed ubiegłorocznym zjazdem, w czerwcu 2016 r. – Polska tania siła robocza, wciąż tania niestety. Z polskich przedsiębiorstw transferowane są na Zachód dziesiątki miliardów złotych – powiedział w sobotę. – Ta sytuacja, którą określamy często jako pomoc, nie jest taka prosta – stwierdził w nawiązaniu do środków płynących z Brukseli do Polski.
„Polska musi być piękna” powtarzał prezes Jarosław Kaczyński.