Wnioski dowodowe o powołanie nowych biegłych w zakresu chemii, medycyny i pożarnictwa złożyli we wtorek obrońcy Pawła R., oskarżonego o podłożenie w maju 2016 r. ładunku wybuchowego we wrocławskim autobusie. Sąd rozpatrzy te wnioski w najbliższy czwartek.

23-letni student Paweł R. oskarżony jest o usiłowanie zabójstwa wielu osób przy użyciu materiałów wybuchowych oraz wymuszenie rozbójnicze. Oba te czyny, zdaniem prokuratury, miały charakter terrorystyczny. Pawłowi R. grozi dożywocie.

We wtorek przed sądem zeznawał ostatni świadek w tym, toczącym się od marca tego roku, procesie. Powiedział, że w momencie eksplozji bomby wyniesionej przez kierowcę z autobusu na przystanek znajdował się za nią około pół metra.

"Nagle poczułem ciepło. Świst w uszach, kątem oka dostrzegłem płomień, który był wyższy ode mnie. Potem zobaczyłem, że na chodniku leży garnek. Przy nim były ciemne, spalone ślady i rozsypane śruby" - mówił świadek, który przyznał, że nie ucierpiał fizycznie, choć był tak blisko.

Obrońcy Pawła R. złożyli do sądu wnioski o powołanie nowych biegłych z zakresu chemii, medycyny i pożarnictwa, którzy mieliby ponownie ustalić skład, ilość i proporcje użytych substancji w ładunku wybuchowym. Chodzi również o ocenę skutków wybuchu dla życia i zdrowia człowieka.

Prokuratura w trakcie śledztwa przeprowadziła eksperymenty procesowe na poligonie: w podobnym autobusie wykonano eksplozje ładunków wybuchowych, które specjaliści przygotowali na podstawie zeznań oskarżonego i ustaleń biegłych. Obrona uważa jednak, że takie dowody nie wyczerpują wszystkich możliwych ustaleń w tej sprawie i dlatego nie są wiarygodne.

"Mamy już zeznania drugiego świadka, który był w bezpośredniej bliskości eksplozji i nie ucierpiał. Dlatego chcemy, by w tej sprawie wypowiedzieli się nowi biegli z zakresu chemii, medycyny i pożarnictwa" - powiedział PAP adwokat Paweł Wójcik.

Sąd zdecydował, że wnioski obrońców rozpatrzy w najbliższy czwartek. Sąd poinformował również, że oskarżony Paweł R. zawarł ugodę z jedyną lekko ranną osobą w wyniku eksplozji. Wypłacił jej 20 tys. zł zadośćuczynienia, o co wnioskowała poszkodowana.

Podczas pierwszej rozprawy R. powiedział, że przyznaje się do czynu, ale nie do zarzutów sformułowanych przez prokuraturę. "Nie mam nic wspólnego z terroryzmem" - mówił R. Mężczyzna opisał, jak skonstruował ładunek, oraz zrelacjonował przebieg wydarzeń z 19 maja ub.r. Zapewniał, że "pod żadnym pozorem nie chciał krzywdzić ani zabijać ludzi". R. twierdził, że skonstruował i podłożył ładunek w momencie, kiedy zmagał się ze stanami depresyjnymi.

Do zdarzeń opisanych w akcie oskarżenia doszło 19 maja. Niewielki ładunek eksplodował na przystanku przy ul. Kościuszki we Wrocławiu. Lekko ranna została kobieta stojąca na przystanku. Substancja, która spowodowała wybuch, znajdowała się w metalowym pojemniku o pojemności ok. trzech litrów. W pojemniku były także metalowe śruby.

Według prokuratury, R. wcześniej powiadomił służby, że podłożył we Wrocławiu cztery bomby, a za ich rozbrojenie żądał 120 kg złota. W ramach śledztwa przeprowadzono dwa eksperymenty procesowe, w których badano skutki detonacji ładunku podobnego do tego, który eksplodował w autobusie. Opinie biegłych po tych eksperymentach - zdaniem prokuratury - potwierdziły zasadność postawionych R. zarzutów.

W toku śledztwa R. został poddany obserwacji psychiatrycznej, która trwała kilka tygodni. Biegli orzekli, że mężczyzna w chwili popełnienia czynu, o który został oskarżony, miał ograniczoną poczytalność. Oznacza to, że sąd, wydając wyrok w tej sprawie, może zastosować nadzwyczajne złagodzenie kary.