Komisja weryfikacyjna ds. reprywatyzacji, która rozpoczęła w poniedziałek przesłuchania świadków, to "sąd ludowy"; "trójki robotniczo-murarskie" PiS działają tylko po to, żeby bić pianę polityczną - ocenił Marcin Kierwiński (PO). Za niewiarygodnego uznał pierwszego świadka komisji.

Komisja weryfikacyjna ds. stołecznej reprywatyzacji zajęła się badaniem sprawy nieruchomości przy ul. Twardej 8 i 10. Jako pierwszy przesłuchany został b. urzędnik ratusza Krzysztof Śledziewski. Prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz po raz kolejny zapowiedziała, że nie stawi się przed komisją.

Kierwiński, szef stołecznej PO podkreślił, że w ocenie "znakomitej większości prawników" komisja weryfikacyjna jest "ciałem niekonstytucyjnym". "Tworząc tę komisję PiS powołało +sąd ludowy+. Pierwsze posiedzenie już widać. Widać, że +trójki robotniczo-murarskie+ - pan Jaki i inni członkowie PiS, działają wyłącznie po to, żeby bić pianę polityczną, a nie rozwiązać problem reprywatyzacji" - powiedział Kierwiński w poniedziałek dziennikarzom w Sejmie.

Poddał w wątpliwość wiarygodność Krzysztofa Śledziewskiego. Przypomniał, że urzędnik ten został zwolniony w trybie dyscyplinarnym z ratusza. "Moim osobistym zdaniem pan, który dzisiaj zeznawał, nie powinien zeznawać przed komisją weryfikacyjną, ale przed prokuraturą w sprawie dlaczego zataił przed swoimi zwierzchnikami informacje o tym, że działka na Pl. Defilad (jej przedwojenny adres to Chmielna 70 - PAP), warta miliony złotych, została wcześniej spłacona" - zaznaczył Kierwiński.

Jego zdaniem, w wyniku działania Śledziewskiego "doszło do bardzo poważnej możliwości uszczuplenia budżetu samorządu warszawskiego". "Wiarygodność takiej osoby, która powinna odpowiadać przed prokuratorem, a nie przed panem Jakim, jest żadna" - ocenił poseł.

Śledziewski mówił m.in., że w swoim referacie spotkał się z co najmniej jedną sytuacją, w której prezydent Gronkiewicz-Waltz życzyła sobie zmiany decyzji Biura Gospodarki Nieruchomościami. "To nieprawda, że kiedykolwiek ingerowałam w postępowania reprywatyzacyjne" - odpowiedziała w poniedziałek prezydent na Twitterze.

Rano poinformowała, że ratusz złożył w poniedziałek do Naczelnego Sądu Administracyjnego wniosek o rozstrzygnięcie sporu kompetencyjnego. Jak tłumaczyła, w Polsce są dwa organy powołane do rozstrzygania spraw reprywatyzacyjnych - komisja weryfikacyjna oraz prezydent Miasta Stołecznego Warszawy.

Sprawa zwrotu działki pod przedwojennym adresem Chmielna 70 stała się symbolem nieprawidłowości w procesie reprywatyzacji warszawskich nieruchomości. Działka znajduje się w samym sercu stolicy, obok Pałacu Kultury i Nauki, a jej wartość szacuje się nawet na 160 mln zł. Już w kwietniu 2016 r. "Gazeta Wyborcza" pisała, że działka ta nie powinna nigdy trafić w prywatne ręce, ponieważ należała do obywatela Danii, a Polska - na podstawie międzynarodowej umowy - w latach 50. wypłaciła temu państwu odszkodowania za należące do Duńczyków nieruchomości, znacjonalizowane dekretem Bolesława Bieruta.