W 2019 roku są wybory parlamentarne i w tym czasie można też rozstrzygnąć w referendum kwestię uchodźców; kolejny rząd, jakikolwiek on będzie, będzie miał z tyłu głowy wynik referendum - powiedział w poniedziałek rzecznik prezydenta Krzysztof Łapiński.

Łapiński pytany był w radiu Zet dlaczego referendum ws. uchodźców ma się odbyć dopiero w 2019 r. "Zgodnie z zapowiedziami obecnego rządu dzisiaj ten temat (uchodźców) jest przedstawiany następująco: My polski rząd, tak mówi pani premier i ministrowie nie zgodzimy się na przymusową relokację" - podkreślił.

Na sugestię, że gdyby referendum odbyło się dzisiaj to polski rząd zyskałby dodatkowy argument w sporze z Unią Europejską, rzecznik prezydenta odparł, że "dzisiaj dodatkowym argumentem są na przykład sondaże, które jasno pokazują jak bardzo społeczeństwo tej kwestii się boi" - zaznaczył.

Na uwagę, że obecny rząd zawsze powtarzał, że opieranie się na sondażach to nie jest dobry pomysł odpowiedział, że "akurat w tej sprawie sondaże są tak jednoznaczne".

"W 2019 roku są wybory i w tym czasie można też rozstrzygnąć tę kwestię. Kolejny rząd, jakikolwiek on będzie, będzie miał z tyłu głowy wynik referendum. Za dwa lata zobaczymy też jaka będzie sytuacja. Dzisiaj rząd stoi twardo na tym stanowisku i takiego problemu nie ma. Za dwa lata może się rząd zmienić i wtedy społeczeństwo będzie mogło się wypowiedzieć w tej sprawie" - zaznaczył Łapiński.

We wrześniu 2015 roku państwa członkowskie UE zgodziły się na przeniesienie 160 tys. uchodźców z Włoch oraz Gracji. Rząd Ewy Kopacz zaakceptował unijną decyzję o podziale uchodźców, docierających do Europy. Polsce miało przypaść ponad 6 tys. uchodźców. Termin na zakończenie relokacji wyznaczono na wrzesień 2017 roku. Dotychczas tylko nieco ponad 18 tys., czyli około 11 proc. ustalonej liczby osób, zostało faktycznie przeniesionych.

Komisja Europejska formalnie wszczęła w środę procedurę przeciwko Polsce, Czechom i Węgrom w związku "z niewywiązywaniem się tych państw" z decyzji o relokacji uchodźców. Rzecznik Komisji Alexander Winterstein ogłosił jednocześnie, że Polska ma miesiąc na odpowiedź na tę decyzję, a nie dwa miesiące, jak to jest zwykle w przypadku procedur o naruszenie prawa.