Nie masz już siły na tę naszą zaściankową wojnę plemion? Bolą cię ręce od comiesięcznego klaskania Prezesowi grzmiącemu o Prawdzie, do której wciąż się zbliżamy, ale zbliżyć się, broń cię Panie Boże, nie możemy, bo a nuż się okaże, że to trzecia prawda tischnerowska?

Dziennik Gazeta Prawna
A może bruk boleśnie obtarł ci plecy, gdy w akcie nieposłuszeństwa obywatelskiego rzucałeś się na ziemię to przed Sejmem, to przed Wawelem, to znów na Krakowskim Przedmieściu, próbując własnym ciałem zatamować falę ciemnogrodu i widmo dyktatury, które krąży nad naszym pięknym, niemal europejskim krajem?
Budzisz się w nocy zlany potem, ale jednak dziwnie szczęśliwy, bo znów śniłeś, że jesteś żołnierzem wyklętym, ale – o dziwo – walczącym z Arabami szturmującymi polskie granice... i była tam też jakaś piękna sanitariuszka, przykładnie blond, z polską flagą na toczku?
A może zbyt często budzisz się ze ściśniętym gardłem z innych snów, w których siedzisz w dobrze oświetlonej sali konferencyjnej, otoczony nieokreślonymi wykresami wzrostu, wśród ludzi o wszelkich odcieniach skóry, tak różnych, a jednak tak podobnie odzianych w garnitury i garsonki, co oczywiście sprawia, że ocierasz łzę wzruszenia, bo ten uniform to najlepszy dowód na to, że wszyscy jednak jesteśmy tacy sami i produktywność jest możliwa ponad podziałami, wiwat globalizacja?
Znów oparzyłeś się petardą, którą chciałeś wrzucić w sam środek parady równości?
Masz odciski na rękach od kurczowego trzymania się drążka flagi europejskiej?
Dostałeś wytrzeszczu od świdrowania napominającym wzrokiem Viktora Orbána, niech wreszcie chociaż raz zagłosuje jak trzeba, dziad jeden, wąż i Brutus?
Odkleiła ci się rogówka od rzucania błagalnych spojrzeń Komisji Weneckiej i wpatrywania się w jutjuby Guya Verhofstadta?
Jeśli czujesz, że to o tobie, drogi czytelniku; jeśli przeczuwasz, że znalazłeś się na niebezpiecznych frontach beznadziejnej w gruncie rzeczy wojny, która jednak wyniszcza twój umysł i twe ciało, powoduje nieodwracalne zmiany w mózgu, palpitacje serca, uzależnienie od TVN lub „Gazety Polskiej” i wydatnie zwiększa prawdopodobieństwo wylewu, raka, a także i szaleństwa (już zresztą zwiastowanego coraz częstszymi wizjami Tuska na Pegazie opadającego na Warszawę przy dźwiękach „Ody do Radości”/ Kaczyńskiego na Piłsudskim na śpiewającej „Bogurodzicę” Kasztance)... Innymi słowy, jeśli gonisz resztkami sił – ale jednocześnie nade wszystko boisz się gnuśności i marazmu, i głęboko wierzysz w motywacyjną moc konfliktu oraz jego zdolność do zwyciężania psychologicznej apatii i (dzięki integracji wobec wspólnego wroga) społecznej anomii, mamy dla ciebie rozwiązanie. Inna wojna! Inny spór!
Jaki? Taki, który cię owszem, poruszy i podnieci, ale nie wykończy. „Ale jaki?” – powtórzysz z niedowierzaniem, domagając się konkretów, bo jedna rzecz to opowiadać jakieś sajensfikszyny o istnieniu innych konfliktów, co w tej chwili wydaje ci się zasadniczo niemożliwe, a inna faktycznie je pokazać palcem. Otóż mamy dla ciebie cały wachlarz sporów, które sprawią, że krew twa będzie wrzeć, a pięść się zaciskać, a przy tym, jak sądzimy, mają stosunkowo niski potencjał wywołania wojny domowej i dokonania duchowych i cielesnych zniszczeń w narodzie.
Oto rzeczona lista:
Apple versus PC: Czy jesteś miłośnikiem minimalistycznego designu, gotowym zapłacić więcej za prawdziwe innowacje i estetyczne uniesienia, nie zaś przaśnym prostakiem, który w imię źle pojętego pragmatyzmu woli walić w nieinspirujące klawisze jakiegoś acera? A może zdroworozsądkowcem, który nie daje się zwieść pakowanym jak hostia przedmiotom niezrozumiałego kultu, a poza tym Steve Jobs był przecież wrednym chamem? Siła antagonizmu: 8/10, pole walki: internet (bonus: nie trzeba chodzić na demonstracje).
Woda gazowana versus niegazowana: – Woda to woda! Jaką mnie ze źródła wypompowałeś, taką mnie masz! Wpompowywanie CO2 w cokolwiek oprócz atmosfery jest aktem przemocy! Z drugiej zaś strony słychać pochwały dodatkowej stymulacji bąbelkowej i oburzenie: płacić za coś, co można tak po prostu nabrać z jeziora? Waluta za bąbel, to rozumiem. Siła antagonizmu: 6/10, typowi uczestnicy sporu: rodzina zamawiająca dostawę zakupów w Tesco.
Wojna tych, którzy uważają wycofanie przez Crayolę ze standardowego zestawu kredek „mleczowej żółci” za zbrodnię z tymi, którzy nie mogą się doczekać mającej ją zastąpić niebieskiej kredki: — To był najlepszy żółty w zestawie! Reszta żółtych wcale nie jest żółta, lecz brązowa albo pomarańczowa! Czy zamiast słonecznych scen mamy teraz malować wyłącznie apokaliptyczne niebo po katastrofie nuklearnej? Tego właśnie chcesz, Crayolo? Taka jest twoja wizja przyszłości? Siła antagonizmu: 10/10, po jednej stronie są wszyscy, po drugiej samotnie oficjalny twitter Crayoli; obsługujący go praktykant jest prawdopodobnie bliski załamania nerwowego.
Impresjoniści: wciąż genialni czy teraz to już zdeptane przez popkulturę kicze? — miejsce walki: głowy turystów, obracających w dłoniach kubki ze „Słonecznikami” van Gogha za 15 euro w sklepiku przy muzeum.
Poza tym proponujemy jeszcze:
Gluten: podstępny zabójca czy bohater rewolucji neolitycznej?
Kosić mlecze wiosną czy czekać na dmuchawce?
Beata Kozidrak: królowa polskiej estrady czy polskiego wesela?
Każdy z rzeczonych sporów, drogi czytelniku, może sprawić, że krew szybciej popłynie ci w żyłach. Każdy przyniesie ci poczucie tego specjalnego sensu, jaki płynie z udziału w prawdziwych krucjatach. A jednocześnie, w przeciwieństwie do naszej wojny plemion, prawdopodobnie nie spowoduje rozpirzenia całkiem sensownej środkowoeuropejskiej demokracji liberalnej w drobny mak.
Dlatego polecamy gorąco. Myśl przyszłościowo. Wybierz lepszą wojnę.