Komisja Europejska wybrała całkowicie błędną i nieakceptowalną drogę; sytuacja, w której KE pogłębia stan nierównego traktowania krajów członkowskich UE jest nie do przyjęcia - powiedział we wtorek PAP szef gabinetu politycznego prezydenta Krzysztof Szczerski.

Komisja Europejska potwierdziła we wtorek, że postanowiła wszcząć postępowanie w sprawie uchybienia zobowiązaniom państwa członkowskiego przeciwko Polsce, Czechom i Węgrom w związku z odmową udziału w programie relokacji uchodźców przez te trzy kraje.

„Sytuacja, w której Komisja Europejska pogłębia stan nierównego traktowania krajów członkowskich UE w zakresie ich obowiązków jest nie do przyjęcia” - oświadczył Szczerski.

„Wszyscy zdają sobie sprawę z tego, że cała polityka realokacji się załamała i nie można w takiej sytuacji szukać winnego wybiórczo pośród niektórych krajów UE. Czas po prostu przyznać się do tego, że pomysł realokacji jest pomysłem błędnym” – powiedział minister.

Jego zdaniem, „to raczej, ci, którzy byli pomysłodawcami tej polityki powinni na siebie przyjąć winę, a nie szukać dzisiaj problemów wybiórczo w niektórych krajach UE”.

Jak podkreślił, ta polityka od samego początku była „błędna i niewykonalna w całej UE, bo załamała się we wszystkich krajach członkowskich UE”. „To jest całkowicie błędna i nieakceptowalna droga, którą wybrała dzisiaj Komisja” – oświadczył Szczerski, który towarzyszy prezydentowi Andrzejowi Dudzie podczas jego wizyty w Chorwacji.

Komisja podjęła we wtorek decyzję o wysłaniu wezwania do usunięcia uchybienia do władz w Warszawie, Pradze i Budapeszcie. To pierwszy etap procedury o naruszenie prawa UE, która może się skończyć pozwaniem kraju do Trybunału Sprawiedliwości w Luksemburgu.

Z ostatniego, majowego raportu KE wynika, że Węgry, Polska i Austria nie dokonały relokacji ani jednej osoby. Z kolei Czechy, po relokowaniu niewielkiej liczby uchodźców, przestały brać udział w programie.

We wrześniu 2015 roku państwa członkowskie UE zgodziły się na przeniesienie 160 tys. uchodźców z Włoch oraz Grecji; termin na zakończenie działań wyznaczono na wrzesień 2017 roku. Dotychczas około 20 tys., czyli nieco ponad 12 proc. ustalonej liczby osób, zostało faktycznie przeniesionych.

Rozpoczęcie procedury o naruszenie prawa UE może prowadzić w konsekwencji do kar finansowych dla kraju członkowskiego. Aby do tego doszło, musi zostać zakończona kilkuetapowa procedura w KE, a sprawa zostać rozstrzygnięta przez Trybunał Sprawiedliwości w Luksemburgu. Batalia jest jednak długa, a kary - choć potencjalnie dotkliwe - możliwe byłyby najwcześniej za kilka lat.