Wacław Berczyński nie jest osobą, o której decydował klub PiS, na to pytanie powinien odpowiedzieć Antoni Macierewicz - mówiła w czwartek dziennikarzom w Sejmie rzecznik PiS Beata Mazurek, pytana o doniesienia, że Berczyński był w przeszłości aresztowany.

W środę "Super Express" napisał, że Wacław Berczyński - były szef podkomisji badającej katastrofę smoleńską - 6 sierpnia 2004 r. trafił do aresztu w Filadelfii i wyszedł następnego dnia po wpłaceniu kaucji.

"Nic z tego nie pamiętam. Ale z tego, co czytam, wynika, że obraziłem sąd i groziłem komuś. A na dodatek, że byłem terrorystą. Zważywszy na wysokość kaucji widocznie nie byłem aż taki groźny" - powiedział Berczyński w rozmowie z "Super Expressem".

Pytana o te doniesienia rzecznik PiS Beata Mazurek stwierdziła, że takie pytanie należałoby kierować do prokuratury.

"(Wacław Berczyński) to nie jest osoba, o której decydował klub Prawa i Sprawiedliwości, więc myślę, że na to pytanie powinien odpowiedzieć pan Antoni Macierewicz, ja tych dokumentów nie widziałam i nie znam, więc trudno jednoznacznie dać odpowiedź, dlaczego tak się stało" - mówiła.

Na uwagę, że obecnie nikt nie przyznaje się do Wacława Berczyńskiego odpowiedziała: "ja tego człowieka też nie znam, więc ja do niego też się przyznawać nie będę".

Pytany w czwartek w Sejmie przez dziennikarzy o doniesienia "Super Expressu" szef MON Antoni Macierewicz powiedział, że Wacław Berczyński miał poświadczenie bezpieczeństwa wydane przez służby specjalne Stanów Zjednoczonych.

20 kwietnia szef MON przyjął rezygnację Berczyńskiego z kierowania podkomisją ds zbadania katastrofy smoleńskiej. Wcześniej w kwietniu jeszcze jako szef podkomisji Berczyński w wywiadzie dla "Dziennika Gazety Prawnej" powiedział, że to on "wykończył" Caracale. Przedstawiciele rządu i politycy PiS zapewniali, że Berczyński nie miał nic wspólnego z negocjacjami offsetowymi w związku z przetargiem na śmigłowce dla wojska, które rozpoczęły się we wrześniu 2015 r. i zakończyły bez podpisania umowy w październiku 2016 r.

Berczyński niedawnym wywiadzie w "Super Expressie" przyznał, że w sprawie przetargu na Caracale miał "do wglądu dokumenty, w których były zapytania ofertowe", jednak "wszystkie one miały najniższą klauzulę tajności" i "nie wymagały przechowywanie w sejfie".

Posłowie PO zapoznawali się później w MON z dokumentami dot. przetargu. Według nich Berczyński miał dostęp do dokumentów związanych z postępowaniem na dostawę śmigłowców dla wojska. Szef sejmowej komisji obrony narodowej Michał Jach (PiS) niedawno po raz kolejny zapewnił, że Berczyński nie miał wpływu na rozmowy ws. zakupu Caracali dla wojska i - jak dodał - rozmowy z Airbus Helicopters prowadziło Ministerstwo Rozwoju.