Lewicowa większość w parlamencie Rumunii przegłosowała w środę zaproponowaną przez rząd podwyżkę pensji w sektorze publicznym, w niektórych przypadkach nawet o 100 proc. To realizacja sztandarowej obietnicy socjaldemokratów z ubiegłorocznej kampanii wyborczej.

"Ta ustawa zmieni historię Rumunii" - oświadczył przywódca rządzącej Partii Socjaldemokratycznej (PSD) Liviu Dragnea.

Zgodnie z przyjętą propozycją średnio najbardziej, bo dwukrotnie, wzrosną stopniowo pensje w służbie zdrowia, która boryka się z problemem emigracji pracowników do innych krajów Unii Europejskiej. Doświadczony lekarz ma docelowo zarabiać równowartość 2,7 tys. euro wobec 1 tys. obecnie. Opiekunki osób chorych i starszych mają zarabiać równowartość 900 euro (obecnie 530).

Zarobki części nauczycieli również wzrosną dwukrotnie dzięki kilku podwyżkom zaplanowanym do 2022 roku.

W liczącej 20 mln mieszkańców Rumunii, która obok Bułgarii jest najbiedniejszym krajem UE, uchwalone w środę podwyżki mają objąć ok. 1,2 mln osób. Średnio podwyżki płac w całej tej grupie, rozłożone na okres do 2022 roku, mają wynieść 56 proc. - podała minister pracy Olguta Vasilescu.

Podwyżki nastąpią od 1 stycznia przyszłego roku. Przez najbliższe pięć lat będzie to kosztowało budżet państwa równowartość blisko 10 mld euro.

Rząd zapewnia, że znajdzie pieniądze, ale analitycy - a także Komisja Europejska - przestrzegają przed ryzykiem wzrostu deficytu finansów publicznych. Także Międzynarodowy Fundusz Walutowy apelował do władz w Bukareszcie o ponowne przeanalizowanie planowanych podwyżek, w trosce o zachowanie względnej równowagi budżetowej, nadszarpniętej wcześniej stopniową obniżką podatków.

Rząd Rumunii planuje na koniec br. deficyt w wysokości 2,96 proc. PKB, ale Komisja Europejska prognozuje, że będzie to raczej 3,5 proc. w b.r. oraz 3,8 proc. w 2018 roku. Rumuńska gospodarka w ub.r. rozwijała się w tempie 4,8 proc. PKB.