W związku z paniką, jaka wybuchła w sobotę w strefie kibica w Turynie zorganizowanej z okazji finału Ligi Mistrzów rannych zostało trzech Polaków; wszyscy są już w domach - poinformował w niedzielę PAP dyrektor biura rzecznika prasowego MSZ Jakub Wawrzyniak.

Wcześniej na Twitterze resort spraw zagranicznych informował o dwóch poszkodowanych w Turynie polskich obywatelach, z których jeden miał opuścić szpital.

Jak poinformował w niedzielę wieczorem MSZ na Twitterze, polski konsulat w Mediolanie "zweryfikował otrzymane zgłoszenia: trzech Polaków zostało rannych w Turynie. Wszyscy opuścili szpital".

W związku z wydarzeniami w Turynie działa telefon dyżurny w konsulacie generalnym Polski w Mediolanie: +39 335 568 5786.

Według informacji podanych przez włoską policję w wyniku paniki, jaka wybuchła w sobotę w strefie kibica, zorganizowanej z okazji finału Ligi Mistrzów na placu w Turynie we Włoszech, obrażenia odniosło 1527 osób; ciężko ranne zostały trzy osoby, w tym dziecko.

Wielu spośród poszkodowanych już opuściło szpitale i punkty pogotowia ratunkowego.

Jako przyczynę wydarzeń sobotnich wydarzeń na Piazza San Carlo lokalne władze wskazują atak paniki wśród tłumu i "psychozę zamachu terrorystycznego". W wydanym komunikacie podkreślono, że ludzie w pośpiechu zaczęli opuszczać plac, co doprowadziło do tego, że zaczęli tratować się nawzajem. Wiele osób zostało pokaleczonych leżącym na chodniku szkłem butelek.

Kibice, którzy byli na placu, mówią, że panował tam całkowity chaos, nad którym długo nikt nie mógł zapanować. Opisy te potwierdzają publikowane przez włoskie media nagrania z chwili wybuchu paniki.

Jej bezpośrednim powodem było, jak się przypuszcza, załamanie się części metalowej konstrukcji. Obecni na placu obawiali się, że doszło do wybuchu bomby.

Miejscowa prokuratura wszczęła śledztwo.

Do zdarzenia doszło w trakcie wspólnego oglądania transmisji z Cardiff, gdzie trwał mecz finału Ligi Mistrzów Real Madryt-Juventus Turyn. Na centralnym Piazza San Carlo zgromadziły się tysiące osób.

Burmistrz Turynu Chiara Appendino pisała wcześniej na Twitterze, że jest wstrząśnięta tym, co się stało.

Z kolei szef wydziału zdrowia w zarządzie miasta Antonio Saitta powiedział, że bardzo wielu rannych odniosło obrażenia z powodu leżącego wszędzie szkła. "Tego łatwo można było uniknąć" - stwierdził. Jego zdaniem winę ponoszą ci, którzy wpuścili ludzi na plac bez kontroli i pozwolili im na wniesienie szklanych butelek.