Do 27 czerwca Sąd Okręgowy w Gdańsku odroczył w środę rozpoznanie sprawy odwoławczej miejskiej radnej PiS Anny Kołakowskiej, która wraz z rodziną zablokowała w 2015 r. "Marsz Równości" środowisk LGBT. W lutym sąd I instancji uznał, że popełnili oni wykroczenie, ale odstąpił od wymierzenia kary.

52-letnia Kołakowska wraz z pozostałymi obwinionymi w tej sprawie domagają się uniewinnienia.

"Oczekujemy, że w Polsce będzie wreszcie taka sytuacja, że ludzie, którzy bronią wartości i normalności, nie będą stawali przed sądami. A przed sądami będą stawali ci, którzy łamią prawo i występują przeciwko takim wartościom, które legły u fundamentów naszego narodu" - powiedziała dziennikarzom radna PiS przed wejściem na salę rozpraw.

Radna zapowiedziała jednocześnie, że będzie starała się zablokować kolejny Trójmiejski Marsz Równości, który odbędzie się w sobotę w Gdańsku-Wrzeszczu. "Absolutnie nie ma naszej zgody na propagowanie dewiacji seksualnych na ulicach polskich miast" - dodała.

Na wniosek obrońcy Kołakowskich, aplikanta adwokackiego Kacpra Chołody, sąd odroczył w środę rozpatrzenie sprawy, wyznaczając kolejny termin na 27 czerwca.

Reprezentujący obwinionych prawnik argumentował, że odroczenie procesu jest konieczne ze względu na to, że sąd nie rozpatrzył jeszcze zażalenia Marii Kołakowskiej (córki radnej) na odmowę przyjęcia jej apelacji od wyroku sądu niższej instancji.

Oprócz Kołakowskiej i jej córki, obwinionymi w tej sprawie są również mąż radnej (wykładowca na Uniwersytecie Gdańskim), jej syn oraz jeszcze jeden mężczyzna - Jakub K.

W maju 2015 r. zablokowali oni gdański Marsz Równości - legalną manifestację zorganizowaną m.in. przez środowiska LGBT. W marszu brało udział ok. 1,5 tys. osób. Gdy manifestanci znaleźli się na wysokości gdańskiego Dworca Głównego PKP, Kołakowscy kilkakrotnie siadali na jezdni na trasie marszu, skąd usuwała ich policja. Skuteczne odblokowanie ulicy zajęło ponad 20 minut. Potem marsz ruszył dalej.

Sąd Rejonowy w Gdańsku w wyroku z 24 lutego uznał, że wszyscy pięcioro popełnili wykroczenie, odstępując jednocześnie od wymierzenia im kary.

Uzasadniając ten wyrok, sędzia Paulina Luc-Burzyńska mówiła m.in., że obwinieni zachowywali się bez agresji. "Można powiedzieć, że stawiali bierny opór, byli spokojni, i te okoliczności sąd brał pod uwagę, decydując się na odstąpienie od kary. Sąd ocenił także, że obwinione osoby działały w sposób spontaniczny i niezaplanowany" - zaznaczył.

"Sąd zgadza się z tym, że obwinieni mają prawo mieć swoje poglądy, swobodnie wyrażać swoje myśli, które nie muszą być zgodne z ideami głoszonymi w trakcie marszu. Niemniej jednak winni to uczynić w sposób legalny, przewidziany prawem. Wybrali formę protestu fizycznego poprzez zajęcia miejsca na środku trasy przemarszu" - mówiła sędzia.

Podejmując decyzję o odstąpieniu od karania, sąd uwzględnił też niekaralność i dotychczasowy tryb życia obwinionych.

Policja po zajściu w maju 2015 r. skierowała sprawę do gdańskiego sądu, który w trybie nakazowym (bez udziału stron, na podstawie dostarczonej dokumentacji zdarzenia) za wykroczenie polegające na przeszkadzaniu w niezakazanym zgromadzeniu, ukarał blokujących ulicę grzywnami w wysokości od 800 do 1 tys. zł. Ukarani nie zgodzili się z taką decyzją i Sąd Rejonowy Gdańsk-Południe rozpoczął w marcu ub.r. pełne postępowanie w tej sprawie.

Za przeszkadzanie w przebiegu niezakazanego zgromadzenia grozi kara do 14 dni aresztu, ograniczenia wolności albo grzywny.

Anna Kołakowska i jej córka protestowały także przeciwko kolejnemu Marszowi Równości zorganizowanemu w Gdańsku w maju 2016 roku. Doszło wówczas do przepychanek przedstawicieli środowisk narodowych i prawicowych z policją. Śledztwo w tej sprawie prowadzi gdańska prokuratura. Jak dotąd, śledczy postawili dziesięciu osobom zarzuty związane z udziałem w zbiegowisku o charakterze chuligańskim. Wśród podejrzanych znalazły się także radna i jej córka.

Robert Pietrzak (PAP)